Wenecja Fryderyka Chopina

Współcześni Polacy z pewnością wiedzą, kto to był Chopin, chętnie przywołują go w sytuacjach odświętnych i podniosłych. W kulturze polskiej zazwyczaj występuje jako „narodowy prorok“. Muzyka Chopina najczęściej rozbrzmiewa podczas pogrzebów dostojników państwowych.

Z żywego człowieka pełnego emocji i napięć zrobiono konterfekt do wielokrotnego użytku. Co polonez, to wizja umęczonego kraju, co mazurek, to pasiaki łowickie, a w tym wszystkim jakaś fałszywa patriotyczna pompa i dyżurna wierzba jako symbol polskości. A muzyka? Muzyka płynęła potokami nudnej i płaskiej krainy mazowieckiej przy wtórze łkania narodowego.

Zagubiono gdzieś nadzwyczajną wrażliwość jego muzyki, nazwaną poetyckością , jedno z wielu ogniw łańcucha muzycznego, zwanego „syndromem Chopina“.

W swoim krótkim życiu skomponował utwory, w których zawarł cząstkę siebie: miłość i tęsknotę, euforię i gwałtowność uczuć, liryzm i samotność. Muzyka Chopina charakteryzuje się głębią.

Przypływy i odpływy – to nadzieja i nieuchronność śmierci.

Młodziutki Fryderyk przyjechał do Paryża w 1830 r, zaprzyjaźniona rodzina bankiera Rothschilda organizuje mu występy w arystokratycznych salonach. Szybko zdobył sławę utalentowanego pianisty i kompozytora, posypały się nowe muzyczne propozycje.

W styczniu 1834 r poznał Vincenzo Bellini, genialnego kompozytora włoskiego.

Wspólnie spędzali wieczory u primadonny opery Liny Freppy, która wzbudzała zachwyt słuchaczy wykonaniem włoskich pieśni ludowych. Musiała to być bliska przyjaźń, ponieważ to Linie Freppie zadedykował cztery Mazurki Opus 17.

Chopin miał też niezwykły talent do naśladowania innych, czym wzbudzał ogólną wesołość na wieczorkach tanecznych przy Boulevard Saint – Germain:

„Tam gawędziło się o muzyce, śpiewało i grało, i potem znów gawędziło, śpiewało i grało. Chopin i Freppa zasiadali na przemian do fortepianu“, pisał Ferdinand Hiller – niemiecki kompozytor.

„Było nudno, ale w końcu Chopin się upił i zaczął grać. Bawiliśmy się do rana“ – zapisał Słowacki.

Przyjaźń z Bellinim, twórcą jednej z najpiękniejszych oper na świecie „Normy“ wywarła duży wpływ na kompozycje Chopina. Dwa lata później włoski kompozytor umiera w Paryżu, a jego pogrzeb jest manifestacją tłumów ludzi pragnących pożegnać młodego kompozytora. Jego śmierć budziła niekończące się spekulacje, niektórzy twierdzili, że został otruty. To na pogrzeb Belliniego Chopin napisał „Marsz żałobny“.

Latem 1837 r księżniczka Cristina Trivulzio Belgiojoso zamówiła u sześciu najwybitniejszych kompozytorów, sześć wariacji na temat „Marszu Purytanów“ z opery „I puritani“ Belliniego.

Jednym z nich był Chopin. Benefiskoncert pt. „Hexameron“ dla biednych, miał odbyć się w marcu 1837r w jej paryskim salonie.

Fryderyk Chopin był człowiekiem o ogromnym temperamencie i niezwykle czułym na kobiece wdzięki. A urok miał nadzwyczajny. George Sand potrzebowała półtora roku, aby go zdobyć.

Robiła wiele dziwnych rzeczy np. ubierała się w suknie biało – czerwone, weszła w krąg polskiej emigracji we Francji, żeby być blisko niego. W końcu przyszła namiętność, a potem miłość.

Zakochany Chopin podążył za ukochaną na Majorkę, ale tu jego zdrowie znacznie się pogorszyło.

Wyrzuceni z wynajętej willi, zamieszkali w klasztorze, gdzie Sand opiekowała się nim i dwójką własnych dzieci. Gruźlica i niemoralny związek w Hiszpanii był źle przyjęty, szybko zostali odizolowani do przyjaciół, nawet żywność niechętnie im sprzedawano. Wrócili do Francji i wiejskiej posiadłości Sand, tu Chopin szybko odzyskał zdrowie.

W maju 1839 r wspólnie z Sand i jej dziećmi uczestniczył w dwutygodniowej wycieczce morskiej statkiem „Pharamond“ do Genui. Sródziemnomorski klimat, gorące słońce miały dobroczynny wpływ na zdrowie kompozytora. Starannie okryty ciepłym kocem, całymi dniami przebywał na pokładzie statku. Magiczny taniec promieni słońca i turkusowych fal, pastelowe kolory mijającego dnia wprowadzały go w sielankowy nastrój.

Któregoś wieczoru czarne chmury zasłoniły pogodne niebo. Wody niesione porywistym wiatrem złowieszcze ciemności i wycie wiatru niosły śmiertelne zagrożenie. Wysokie fale uderzały w statek z taką wściekłością, jakby chciały go zmiażdżyć. Kiedy sztorm minął, morze odzyskało dawny spokój i pogodne barwy, powrócił miarowy rytm łagodnie wznoszących się fal.

Niepokój wobec zagrożenia okazał się dla Chopina inspirujący i twórczy, jak poeta zamieniający obrazy w słowa, on zamienia je w kryształowe dźwięki.

„Barkarola“ to dzieło z wyraźną autobiograficzną nutką , do którego żywił dużą namiętność.

Zawarł w nim swoje przeżycia z śródziemnomorskiej podróży i włoskie piosenki Liny Freppy.

Pieśń gondoliera z Wenecji sugeruje jakąś lukrowaną muzykę, włoską błyskotkę. A tu już pierwsze uderzenie wprowadza niepokój, atakuje akordami wskazując, że odgrywa się tu jakiś dramat, opowiadany równocześnie z lekkim sentymentalnym romansem.

Już Ravel i Iwaszkiewicz zauważyli, że w tym małym dziełku rozciągają się jakieś głębokie znaczenia, nie tylko sprawnie zrobiona stylizacja włoskiej melodyjki.

Iwaszkiewicz pisał, że: „ta muzyka wzbudza strach napawający słodyczą, jak myśl o spacerze po ciemnej wodzie w letnią noc“.

W Barkoroli słyszy się szum wód laguny, albo kołysanie gondoli płynącej przez weneckie kanały, potem muzyka zaciemnia się i następują dramatyczne akordy, następuje ciemność. Smierć.

Tak widział kompozytor Wenecję i tak zapisał jej dźwiękowy pejzaż. Barkorola to Wenecja, jasna i ciemna, sielankowa i dramatyczna. Przypływy i odpływy……

Muzyka Bellinigo towarzyszyła mu do końca. Przy łóżku ciężko chorego Chopina śpiewała mu włoskie arie wierna przyjaciółka, Delfina Potocka Zgodnie z jego ostatnią wolą pochowano go na cmentarzu obok grobu Vincenza Belliniego. Zegnali go przyjaciele i Requiem Mozarta.

Dla portalu Polacy we Włoszech napisała korespondentka z Niemiec, Alina Bala. 




Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *