Sportowe espresso: Milik gwiazdą Napoli

Higuain? Kto to był Higuain? Milik gwiazdą Napoli 

Dla włoskich drużyn nie był to zbyt dobry tydzień, jeśli chodzi o Europejskie puchary. Zawiodły Roma, Fiorentina oraz Inter, a Juventus nie pokazał nic specjalnego. Głowę w górzę mogą trzymać jedynie Napoli i Sassuolo. Zdecydowanie był to jednak tydzień grających w Italii Polaków.

No i nie da się nie zacząć tego tekstu od niczego innego, jak od meczu Napoli z Bologną, bowiem pierwsze skrzypce grali tu właśnie Polacy, a konkretniej Milik z Zielińskim.

W środku tygodnia Azzurri zagrali z Dynamem Kijów w Lidze Mistrzów i gdyby nie Arek, to ponieśliby porażkę. Podobnie było w starciu z Rossoblu. Różnica taka, że na Ukrainie Milik grał w pierwszym składzie, natomiast w Neapolu wchodził z ławki. Odwrotnie w przypadku Zielińskiego.

Mecz w pierwszej połowie niezbyt zachwycał, a czasami usypiał. Napoli prowadziło od 14 minuty i niezbyt starało się poprawić wynik. Dopiero druga połowa mogła się podobać. Zwłaszcza po bramce wyrównującej, którą zdobył Verdi. Swoją drogą, polecam obejrzeć to uderzenie. Mi opadła szczęka.

W 61 minucie na boisko wszedł polski napastnik. Sześć minut później dostał świetne podanie od Marka Hamsika i ślicznie podciął piłkę nad bramkarzem przeciwnika. Aż z tego wszystkiego, polscy komentatorzy pozwolili posłuchać nam jak Daniele „Decibel” Bellini wykrzykuje nazwisko naszego reprezentanta wraz z trybunami, coś pięknego – ARKADIUSZO!

Widać, że obrońcy we Włoszech nie znają jeszcze zbyt dobrze Milika, bo 10 minut po jego pierwszej bramce, pozostawili mu dużo miejsca przed polem karnym, gdy zawodnik prowadził sobie piłkę lewą nogą. Oczywiście my wiemy jaka jest lewa noga Arka. Ja w każdym razie już wtedy widziałem tego gola. Nie pomyliłem się, a trybuny oszalały. Milik nowym bohaterem kibiców w Neapolu.

Zieliński dał za to niezłą zmianę i dobrze kontrolował tempo gry. W dodatku pokazał, swój świetny drybling. Między innymi dzięki niemu Piotrka sfaulował Krafth i dostał za to czerwoną kartkę.

Widać, że w Neapolu mamy dwóch bardzo dobrych zawodników, szkoda tylko, że Zieliński jakoś nie potrafi odblokować się w reprezentacji. Oby trener Nawałka znalazł na niego sposób. Może uda się po jakiejś konsultacji z Sarrim?

* * *

W meczu na szczycie z Fiorentiną, w składzie Romy znalazł się Wojciech Szczęsny i zagrał chyba najlepszy mecz w tym sezonie. W końcu pokazał trochę formy.

Viola i Giallorossi to dwie drużyny, które w tygodniu zawiodły w Lidze Europy. Fiorentina nie wygrała z PAOK, a Roma nie dała rady pokonać Viktorii Pilzno.

Mimo wszystko, mecz ligowy pomiędzy tymi drużynami stał na dość dobrym poziomie – o dziwo – a toczył się najczęściej w środkowej strefie boiska. Giallorossi mieli dużo bardziej klarowne sytuacje podbramkowe, jednak wszyscy napastnicy zawodzili, a głównie – co już nie dziwi – Dżeko.

Reszta graczy Romy jest jakby mało zmotywowana w trakcie spotkania i odpuszcza niektóre starcia, a czasem nie chce im się dobiec do piłki. Pod koniec meczu na boisko wszedł Totti i trochę rozruszał swoją drużynę. Niestety, tym razem uratować jej się nie dało.

Fiorentina była bardzo cierpliwa i czekała na odpowiedni moment do zadania ostatecznego ciosu. I był to świetny cios. Tomović wyłożył piłkę Badeljowi, a ten z około 30 metrów uderzył niezwykle precyzyjnie i po ziemi. Wojtek, który wcześniej dwoił się i troił, tutaj również wyciągnął się jak struna, jednak piłki nie dosięgnął. Pewnie to również zasługa tego, że nie widział futbolówki, którą zasłonił mu będący na spalonym Kalinić. Sędzia gola jednak uznał.

Gdy tak zawodnicy Fiorentiny cieszyli się ze strzelenia bramki, mogliśmy w końcu zobaczyć na ekranach naszą młodą nadzieję, czyli Bartłomieja Drągowskiego. Wybiegł z ławki, by dołączyć do celebrujących kolegów. Ja już prawie o nim zapomniałem. W pierwszej chwili nawet nie mogłem sobie przypomnieć jego nazwiska.

Trzeba jeszcze wspomnieć, że tym samym Roma przegrała w lidze z Fiorentiną pierwszy raz od ośmiu spotkań, tym samym przerywając passę 20 meczów bez porażki.

Czytaj dalej: prostozboku.pl

Korespondencja: Jakub Borowicz,  autor z bloga Prosto z Boku




Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *