Aneta Malinowska z Bolonii: „Zawsze jest inna droga, która nas zaprowadzi tam gdzie dążymy”

Zapraszamy na rozmowę z Anetą Malinowską z Bolonii:

Pani Aneto, pochodzi Pani z Wrocławia, gdzie ukończyła wydział ochrony środowiska, czy we Włoszech pracuje Pani w swoim zawodzie?

Pochodzę z okolic Wrocławia gdzie ukończyłam zaoczne studia w Akademii Rolniczej na wydziale  ochrona środowiska. Niestety ani w Polsce ani we Włoszech nie udało mi się znaleźć pracy zgodnej z moim wykształceniem.

W jakim momencie swojego życia postanowiła Pani przyjechać do Włoch na dłużej i z jakiego powodu? Rodzina popierała tę decyzję?

Po ukończeniu studiów inżynierskich postanowiłam kontynuować  studia magisterskie z nadzieją, że będzie mi to pomocne w znalezieniu pracy. Pracując, studjując i jednocześnie wychowując sama syna znalazłam się w sytuacji prawie bez wyjścia, gdyż na naukę zaciągnęłam długi (studia zaoczne kosztują). Pracując jako ekspedientka zarabiałam zbyt mało, by  spłacać raty. Ponadto zabrakło mi pomocy ze strony rodziny. Wychowywałam się bez ojca, a mama odeszła bardzo wcześnie, tuż przed urodzeniem mojego dziecka. Jedyną bliską osobą, która mi pozostała była moja młodsza niepracująca siostra, która w czasie mojej nieobecności opiekowała się moim synem.

Po świeżo ukończonych studiach zaczęłam intensywne poszukiwanie nowej pracy. Niestety bezskutecznie. I w tym momencie zaświeciła mi idea na wyjazd za granicę, nieważne gdzie, ważne aby zarobić na kredyt i wrócić. Przypadkowo usłyszałam o wyjeździe do Włoch  na zbiór warzyw. Nie zastanawiając się dwa razy i tylko konsultując się z siostrą,  powiedziałam „tak”.

Czy udało się Pani osiągnąć zamierzony cel? Z perspektywy czasu jak Pani ocenia swój początkowy okres na południu Włoch?

Osiągnąć zamierzony cel – po bardzo długim czasie, po bagażu przeżyć i  doświadczeń, myślę, że byłoby za pięknie, żeby mogło być prawdziwe. Niestety trafiłam do obozu pracy na południu Włoch w Orta Nova z biletem tylko w jedną stronę, bez pieniędzy, ale z głową pełną nadziei. Niestety po miesiącach ciężkiej pracy nie byłam w stanie nic odłożyć, gdyż płaca za godzinę wynosiła niecałe 3 euro. Po opłatach nic prawie nie zostawało, czasem udało mi się wysłać na życie siostrze i synowi. A ja nadal tkwiłam w korku bez wyjścia.

W pewnym momencie udało mi się zmienić pracę, tak znienacka, w barze w Toskanii. Także na czarno, ale w barze. To był prawie raj w porównaniu z polem i magazynem pełnym pracy. Niestety tam też okazało się nieciekawie. Dostałam pokój nad barem i musiałam być dyspozycyjna od rana do późnego wieczora … i tak przez następne miesiące.

Pamięta Pani co wtedy czuła? Bała się, tęskniła za rodzinnym miastem, czy myślała optymistycznie o przyszłości… mimo wszystko?

Cały czas mieszkała we mnie nadzieja i nigdy się nie poddałam. Sama uczyłam się bardzo intensywnie języka włoskiego, by jak najszybciej móc zmienić pracę, ponieważ przyjechałam do Włoch nie umiejąc nawet podstaw włoskiego. Oczywiście tęsknota zawsze wdawała się we znaki, ale byłam jedyną, na którą mogła liczyć moja siostra i mój syn.

Nie mogłam się poddać, nie mogłam im opowiedzieć o moim losie. Oczywiście optymizm był bardzo potrzebny, na szczęście z natury jestem optymistyczna i nie poddaję się w sytuacjach które wydają się bez wyjścia. Zawsze jest inna droga,  która nas zaprowadzi tam gdzie dążymy.

aneta-malinowska-2-polacy-we-wloszech

Jak udało się Pani wyrwać z tej sytuacji? Ktoś Pani pomógł?

Pomógł mi student poznany przypadkowo w Toskanii. To był mój Anioł Stróż: pomógł mi znaleźć pracę w Bolonii, tym razem jako opiekunka do dzieci. Niewiarygodne, mogłam w końcu wrócić do domu na wakacje i potem zacząć normalną pracę legalnie. I tam też potem się osiedliłam.

Po roku pracy jako opiekunka spłaciłam cały dług. Miał być koniec z Włochami, ale niestety musiałam powrócić. W Polsce znów nie mogłam znaleźć pracy, Mając już znajomości w Bolonii wróciłam do pracy i tak tu zostałam aż do dnia dzisiejszego. Udało mi się znleźć stałą pracę, wynająć mieszkanie, a także sprowadzić tu syna.

Jak wyglądało Pani życie po przyjeździe do Bolonii?

W Bolonii potem było mi dużo łatwiej. Poznałam język, zawarłam nowe znajomości, znalazłam stałą pracę, wynajęłam mieszkanie, sprowadziłam syna i w końcu poczułam się jak w domu!

Gdzie lubi Pani spędzać wolny czas w Bolonii?

Jest dużo pięknych miejsc w Bolonii, ale najchętniej uciekam do parków, gdzie jest zieleń i cisza.

Jak teraz, po latach, ocenia Pani swój wyjazd do Włoch? To była trafna decyzja? Zrobiłaby Pani to jeszcze raz?

Ciężko odpowiedzieć na pewne pytania, gdyż kiedy sytuacja zmusza do pewnych decyzji to je podejmujemy nie zawsze z własnej chęci. Czy to była trafna decyzja? Myślę, że nie bardzo trafna, gdyż nie była to przemyślana decyzja. To  była raczej mieszanka desperacji z nadzieją na zmianę na lepsze jutro. Z perespektywy czasu myślę, że bym powtórzyla wyjazd, ale w sposób bardziej przemyślany,  bardziej przygotowany, mniej ryzykowny i na pewno nie na południe Włoch.

Gdyby miała Pani poradzić dziś młodym osobom na co trzeba uważać przed wyjazdem do pracy do Włoch, przed czym by ich przestrzegała? Czy można się przygotować na wszystkie ryzykowne ewentualności?

Przed przyjazdem należy przede wszystkim zabezpieczyć się w gotówkę, która pomoże (ewentualny powrót lub przetrwanie w sytuacji jeśli nie podejmiemy pracy). Nie ufać pierwszym poznanym pracodawcom, sprawdzić miejsce do którego się jedzie, nie jechać samemu. Uczmy się choć podstaw języka kraju do jakiego się wybieramy. Myślę że ryzyko istnieje zawsze, ale jak mówią: PRZEZORNY ZAWSZE PRZYGOTOWANY.

aneta-malinowska-3-polacy-we-wloszech

Porozmawiajmy teraz o pani pasji: malarstwie. Pani obrazy wyglądają na bardzo wesołe i optymistyczne a kolor odgrywa główną rolę. Co najbardziej lubi Pani malować?

Moje obrazy są odzwierciedleniem mojej duszy, kolory przedstawiają mój optymizm, energię życia i pogodny charakter. Malowanie jest też moim sposobem na odstresowanie sie, bardzo mnie relaksuje. Tematy obrazów są bardzo różne, lubię eksperymentować, próbować nowe style i nowe idee.

Wystawia Pani swoje prace dla włoskiej czy polskiej publiczności?

We Włoszech kilkakrotnie wystawiałam moje obrazy w różnych galeriach, najczęściej w WIKI ART w Bolonii.
W tym roku uczestniczyłam także w dwudniowym wydarzeniu, które powtarza się co roku w Bolonii: Arte sotto i portici – ”Sztuka pod arkadami”, gdzie mogą uczestniczyć artyści z całego świata.

Zdradzi nam Pani swoje najbliższe plany i marzenia?

Mam w planie kontynuować moją pasję malarską, tym razem w troszke większym formacie. Być może kiedyś pasja przekształci się w pracę. Marzenia – mówią – lepiej zatrzymać dla siebie, gdyż mogą się nie spełnić.

Dziękuję serdecznie za rozmowę.

Aneta Malinowska jest autorką stron Polacy z Bolonii i okolic i Aneta Malinowska – fotografie, pittura

.
aneta-malinowska-1-polacy-we-wloszech

Rozmawiała Agnieszka B. Gorzkowska




4 thoughts on “Aneta Malinowska z Bolonii: „Zawsze jest inna droga, która nas zaprowadzi tam gdzie dążymy”

  1. Marta Galletti

    Dzielna Babka z Pani. Gratuluje optymizmu mimo wszystko i tego gdzie Pani dzis jest. Obrazy piekne, kolory wspaniale, sama chetnie bym powiesila u siebie w domu 🙂 powodzenia i spelnienia marzen!

    Reply
  2. jurcio

    Kocham Włochy! Od 17-tu lat jeżdżę tam na wakacje.Mam swoje ukochane miejsce. To Sycylia.Przez ten okres moich podróży spotkałem wielu Polaków.Wielu niestety było tu w Polsce na krawędzi,i tam we Włoszech też jest.Czasami jak na nich patrzę,to wstyd mi…Wolę się wtedy nie przyznawać, kim jestem. Dlatego jak przeczytałem rozmowę z panią ,pani Aneto to „urosłem w dumę”, że są osoby , które nie poddają się i do czegoś dochodzą.Życzę wszystkiego dobrego w życiu, Pani i synkowi.Obrazy bardzo mi się podobają , a i urodę ma Pani typowo włoską.
    Tak apropos, Bolonia jest bardzo ładna.Bywam tu często,bo jest na trasie moich przejazdów.Od tego roku „zarażam” Włochami mojego wnuczka. Pozdrawiam…~wrocławianin

    Reply
    1. aneta

      Panie Jurcio zapraszam do grupy polacy z bolonii na fb jesli pan czesto tu jezdzi na pewno sie przyda pozdrawiam

      Reply
  3. Ultra

    Przeczytałam ten wywiad i jestem pełna podziwu dla Polaków na obczyźnie. Trzeba wiele przejść, mieć mocny kręgosłup, by radzić sobie w obcym środowisku i bez wsparcia.
    Serdecznie pozdrawiam

    Reply

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *