W pogoni za miłością do… Włocha, czyli podsumowanie ostatnich miesięcy blondynki

Jak to jest, że to czego nie zakładamy, że się wydarzy, musi się zdarzyć. Dlaczego nasze plany są stale weryfikowane przez życie. Dlaczego jeśli coś sobie zaplanujemy najczęściej się zmienia i los plata nam przeróżne figle?

Młoda, niezależna, z dobrą pracą, miała wielkie plany… zarabiać jeszcze więcej, zostać docenioną przez szefa, wykończyć na wysoki poziom mieszkanie (bo przecież niedawno je kupiła), z przyjaciółmi zwiedzać świat, po zakończonym związku… odpocząć od facetów.. no może troszkę się pobawić, wyszaleć ale nic poważnego, bo zawsze była z kimś. I nagle wszystkie te plany pokrzyżował ON – ON czyli LOS. W chwili kiedy życie zaczęła traktować jak przygodę, nie przejmowała się niczym i czerpała z niego jak najwięcej wszystkie jej dotychczasowe priorytety się zmieniły.  Na swojej drodze spotkała Włocha … najprawdziwszego, z Mediolanu. Zaczęło się niewinnie.. rozmowy o stereotypach, o tym jak bardzo Włosi uganiają się za blondynkami, że w głowie maja tylko chęć do zabawy a nie do poważnych związków, a jeśli już… to kobieta ma być wierna a oni sami na prawo i na lewo mogą sobie mówić delikatnie „poużywać”, że to maminsynki, zawsze na garnuszku mamusi, leniwi i takie tam. I co w zamian usłyszałam? Generalizując wszystkich to można to samo powiedzieć o Polkach… łase na pieniądze, lubiące się  zabawić nie wylewając za kołnierz, w głowie im łatwe życie.  I właśnie tak to się zaczęło… jak nie można było się spotkać na bezpiecznym gruncie  (oczywiście w Polsce w miejscu mi znanym a nie we Włoszech gdzie przecież sprzedadzą mnie za przysłowiowe wielbłądy) to pisaliśmy do siebie całymi dniami.  Mimo nawału pracy, byliśmy w stałym kontakcie wymieniając nasze poglądy, doświadczenia i plany na przyszłość. I wtedy naszło olśnienie … czy to wszystko czego chciałam jeszcze kilka tygodni wcześniej, nadal ma dla mnie taka wartość? Zaryzykowałam… po ważnym spotkaniu w pracy, które stresowało mnie kilka dni, weszłam na stronę internetową  jednego z przewoźników lotniczych i sprawdziłam bilety. Zanim je kupiłam, przesłałam mu „zrzut ekranu”. Co w zamian dostałam? Kolejne zdjęcie jego. Niby nic… na co dzień wysyłaliśmy przecież do siebie zdjęcia – siebie, tego co jemy, gdzie jesteśmy, co robimy itp. Ale to zdjęcie było inne … jego oczy tak szczere i szczęśliwe. A więc stało się … kupiłam bilety i poleciałam … praktycznie nie znając jego, do obcego kraju, do obcych ludzi, których języka kompletnie nie znałam, bo przecież „bella” i  „amore” to chyba troszkę za mało 😊 .  Z nastawieniem, że pewnie się rozczaruję, nie będzie tak fajnie, że wrócę do Polski i nasz kontakt się urwie.  Kolejny raz los zadecydował za mnie … wróciłam szczęśliwa, zakochana i już wtedy wiedziałam że to jest to. Że mimo, że będzie trudno pogodzić to wszystko, każdy z nas miał dobra pracę z której ciężko zrezygnować, jakoś damy radę. I daliśmy… przez kilkanaście miesięcy lataliśmy do siebie bardzo często, wspólne wakacje, poznawanie rodzin a potem szara rzeczywistość.. On tam a ja tu. Zaczęliśmy robić wizje wspólnego życia … gdzie i jak było mało ważne. Priorytetem byliśmy my. Razem, mimo wszystko. Obydwoje nie chcieliśmy robić z tego problemu, cieszyliśmy się możliwościami, które są przed nami.

A jak to wygląda teraz? Czy nadal jest tak różowo jak wcześniej? Czy coś się zmieniło i bajka się skończyła? Zmieniło się wiele … pisząc ten artykuł siedzę w barze na południu Milanu (ehm… nie jestem przecież włoszką – Mediolanu) , piję cappuccino i zajadam rogalika z czekoladą czując w brzuchu naszą małą istotę, która kopie coraz mocniej.  Za dwa miesiące będę miała męża Włocha i szykowała się do zobaczenia naszej córeczki, która jest najlepszym przykładem jak życie z dnia na dzień zmienia nasze priorytety. I teraz aż boję się cokolwiek planować aby nie zapeszyć 😊

A co będzie dalej, gdzie, w jakim języku? To jak zwykle pokaże życie. Wiem i chcę jednego … w trójkę 😊

Korespondencja: Anna Puchalska




2 thoughts on “W pogoni za miłością do… Włocha, czyli podsumowanie ostatnich miesięcy blondynki

  1. EwDa

    Oto przykład, jak można być szczęśliwym powalając przy tym z „wielkim hukiem” stereotypy. Nie jeden pomyślałby „szalona”, może i trochę szalona, ale któż nie jest szalony będąc zakochanym? To zdumiewające, zdobyć się na odwagę by poświęcić się miłości i rodzinie, którą niebawem będziecie tworzyć. Wszakże Nie ważne gdzie, ważne z kim Trzymam kciuki, życzę powodzenia.

    Reply

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *