Plany planami, a rzeczywistość swoje

Wszystko zaplanowane jak w zegarku … ciąża, wylot do Włoch, odbiór mieszkania i jego remont, ślub i przygotowania do dziecka.  Wszystko niby ok, ale rzeczywistość na rynku mieszkalnym jest inna niż moje szwajcarskie plany zegarkowe.

Zacznijmy od początku…od początku końca. Deweloper jak i kierownik budowy i inwestycji wiedział, że termin porodu mam na koniec sierpnia, od lutego potwierdzano mi, że moje mieszkanie do odbioru będzie szybciej niż inne (wg umowy 1 lipiec to termin przekazania kluczy) i ich zdaniem ekipę budowlaną mogę szykować na początek czerwca. Super … będę miała 2,5 miesiąca na remont więc spokojnie powinnam się wyrobić.W związku z tym zaczęłam przygotowania … kafelkarz, ekipa budowlana, firma od podłóg, stolarz itp. Wszystko poumawiane na terminy. W szale pracy (tak, tak niby urlop mam wakacje, siedzę u mojego narzeczonego, prowadzimy normalne życie, wstaję z nim rano i ogarniam wszystko przez e-maile ) zaczęłam organizować restaurację na nasz ślub, znalazłam krawcową specjalizująca się w sukienkach dla ciężarnych, itp. Znowu … wszystko poumawiałam na terminy. Wracam do Polski koniec maja i już następnego dnia kalendarz pęka w szwach – kontrola u lekarza, spotkanie z krawcową, spotkanie z fachowcami w sprawie mieszkania, spotkanie w sprawie restauracji. Plany piękne. Nie będę miała czasu, aby tęsknić za moim przyszłym mężem.

Godzinę przed wyjazdem na lotnisko zadzwoniłam do kierownika inwestycji z pytaniem czy już zna godzinę odbioru mieszkania. Nie, nie znał, nie znał także dnia odbioru, ale znakomicie znał inną informację – odbiór najwcześniej za 2-3 tygodnie!!! COOO?!?!?! Przecież jeszcze kilka dni wcześniej miałam wszystko potwierdzone przez nich, bilety do Polski zakupione, spotkania poumawiane, fachowcy czekają  na mój znak …. Lilka w brzuchu rośnie.  I tu właśnie pojawia się rzeczywistość. Niestety cudowne polskie urzędy są takie jakie są, bo przecież mamy sezon wakacyjny ooohhh cudownie, że inni wyjeżdżają sobie na wakacje – dlaczego mój pracodawca nie rozumie, że można po prostu odłożyć tematy na „po wakacjach” nawet takie za kilkaset tysięcy? Przecież jestem zakupowcem, więc czemu projekty zawsze muszą być skończone terminowo a nie tak jak w urzędach? Taką miałam myśl jak ochłonęłam, jak zrozumiałam, że moje łzy nic nie zmienią. A świeżo po telefonie, pierwszy raz w ciąży się rozkleiłam – po cholerę wracam i zostawiam moją miłość, po cholerę planowałam wszystko skoro tylko czas straciłam, po cholerę te zapewnienia, że spokojnie mogę rozpocząć remont na początek czerwca itp. Przecież za 2 – 3 tygodnie miałam przylecieć tu na jakiś czas bo potem nie będę mogła latać.

A teraz… teraz jest można powiedzieć koniec lipca, kilkanaście dni temu wzięliśmy ślub, Lilka rozwija się bardzo dobrze, my póki co widujemy się rzadziej niż kiedyś ale wybraliśmy tę drogę – chomikujemy wolne dni mojego (tak, już mogę to napisać) męża, aby był jak najczęściej ze mną jak Mała się urodzi, wszystko przygotowane na pojawienie się naszego Skarba a mieszkania jak nie było tak nadal nie ma. Czy się przejmuję?? Nie!! Bo zrozumiałam, że takich problemów sobie życzę!! Jesteśmy szczęśliwi, wiemy, że wszystko przetrwamy a problemy i niezależne zmiany planów traktujemy jak wyzwanie. A to, że jeszcze nie dostałam kluczy … cóż… ważne, że mam kochającego męża, który na mnie czeka, wyniki badań lekarskich są książkowe i mam gdzie mieszkać, rodzice i brat nie maja problemów, praca jest wiec nic tylko cieszyć się i doceniać to co mnie spotkało a już niebawem nasza mała 3osobowa rodzina będzie w komplecie i zacznie ze sobą normalnie żyć.

 

Korespondencja: Anna Puchalska




Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *