Spuścizna ks. Aleksandra Sapiehy w zbiorach Muzeum Polskiego w Rapperswilu oraz zdjęcia rodziny z Wenecji

Spuścizna ks. Aleksandra Sapiehy (1888 – 1976) trafiła do Muzeum Polskiego w Rapperswilu po jego bezpotomnej śmierci w Nicei. W Archiwum Muzeum Polskiego została uporządkowana i otrzymała sygn. I-42. Spuścizna składa się ze 111 jednostek archiwalnych i zawiera listy, fotografie, druki, wycinki prasowe, które obrazują życie polskiego ziemiaństwa z okresu II RP, okupacji hitlerowskiej i emigracji powojennej. Dokumenty dotyczą nie tylko rodziny Sapiehów, ale i skoligaconych z nimi rodów Potockich, Lubomirskich, Sanguszków. Najciekawszymi materiałami w tej spuściźnie są albumu fotograficzne przedstawiające życie arystokracji na przełomie XIX/XX wieku. Są to przede wszystkim zdjęcia z podróży do modnych wówczas „badów” i kurortów – Mentony, Meranu, Karlsbadu, Ostendy, Abacji, znanych ze wspomnień z tamtych lat. Nikt już dzisiaj nie rozpozna osób występujących na fotografiach, gdyż zdjęcia są mało czytelne i przedstawiają głównie dzieci z guwernantkami na tle pałaców, hoteli, bawiących się w ogrodach lub niezidentyfikowanych mężczyzn w swoich automobilach.

Jako że Aleksander Sapieha był bratankiem kardynała krakowskiego Adama Sapiehy, w spuściźnie znajdują się liczne fotografie portretowe kardynała, który cieszył się w rodzinie dużą estymą.

Niestety, brakuje dzienników, pamiętników, osobistych notatek, które przybliżają postać twórcy spuścizny.

Aleksander Sapieha pochodził z jednego z najznakomitszych rodów Rzeczypospolitej. Był synem Władysława Leona Sapiehy i Elżbiety z Potulickich, bratankiem kardynała Adama Sapiehy. Miał 7 braci i 2 siostry. Los okazał się straszny dla tej rodziny. Nie oszczędził im tragicznych śmierci, samobójstw, śmiertelnych wypadków. Aż dziw, ze w jednej rodzinie skumulowało się tyle dramatycznych wydarzeń.

Najstarszym z braci był Kazimierz (1882 – 1909), „dziwny to był charakter, skryty, miękki, ugrzeczniony, ale nie wiadomo było co naprawdę myśli i czuje. Przez obcych był bardzo lubiany, ze swoimi obcować nie umiał, nie rozumieli go i może za ostro go sądzili.”1 Być może rodzice i nauczyciele wymagali od niego za dużo, pewnie miał być wzorem cnót wszelakich dla młodszych braci.
Jak wynika z pamiętników księżnej Matyldy Sapieżyny, ich stryjenki, chłopcy byli niesforni, ciągle sprawiali problemy wychowawcze. W 1892 r. „Kazio i Leon [drugi brat] wracali z Egiptu z dawną nauczycielką ich matki, panną Leonią; biedna panna Leonia nie dawała sobie rady z tymi urwisami, którzy jej dokuczali, na statku chowali się przed nią i przyprawiali ją o setne stany”2

Trudno się dziwić ! Ośmiu braci mniej więcej w tym samym wieku. Ich dom rodzinny był prowadzony nadzwyczaj oszczędnie, gdyż ich ojciec, Władysław, poniósł główny ciężar finansowy katastrofy lwowskiego Banku Kredytowego Ziemskiego w 1899 r. Księżna Matylda Sapieżyna uważała jednak, że ta oszczędność, skromność, brak potrzeb i estetyki w codziennym życiu domowym, źle wpłynęła na charaktery chłopców.

Koniec życia Kazimierza był strasznie smutny. Zimą 1909 r. pojechał z braćmi na wyspy Kanaryjskie i utopił się w morzu. Miał lat 27. Dziwne, że „rodzice ten cios przyjęli ze spokojem i poddaniem woli Bożej, zdawało się, jakby miara zmartwień była tak pełną, że już mich nic głębiej zranić nie zdoła!”3

Ten tragiczny wypadek potwierdza też Ludwika Żółtowska z Godurowa, która w liście do syna Jana z dnia 6 marca 1909 r. tak pisze: „ Wystawcie sobie, że ten Kazio Sapieha, najstarszy syn z Krasiczyna, pojechał z braćmi na Wyspy Kanaryjskie, tam wsiedli we trzech na taką łódkę z żaglami i dwoma marynarzami. Barka się przewróciła, wszyscy wpadli do wody. Rybacy przyjechali i wyłowili czterech, a Kazio utonął , ciała wcale nie znaleźli. Pomyślcie jakie to straszne, tak bez księdza, bez spowiedzi zginąć, przepadną.”4

Niestety, był to dopiero początek nieszczęść prześladujących tę rodzinę.

Po tragicznej śmierci Kazimierza seniorem rodu został drugi z kolei brat Leon (1883 – 1944). Żołnierz w I wojnie światowej i w kampanii polsko-sowieckiej. W okresie międzywojennym był działaczem społecznym, posłem na Sejm II RP . Odrestaurował siedzibę rodową – zamek w Krasiczynie. W czasie II wojny działał w AK w randze rotmistrza, ciężko ranny 23 sierpnia 1944 r. przy próbie przebicia do Krakowa, zmarł 27 września 1944 r. w szpitalu w Rzeszowie. „Ranny ciężko pociskiem w udo, nie dał sobie nogi amputować, gdy lekarze na to nalegali…”5

Wydaje się, że to był ulubiony bratanek księżnej Matyldy. ”Indywidualność Leona była bardzo ujmująca, a to nie tylko dla jego zewnętrznego, przystojnego wyglądu, tak wybitnie junacki, szczery, szlachetny, który doskonale wyrażał jego wewnętrzne cechy.” 6

Kolejny brat to Józef (1887 – 1940), o którym wiadomo najmniej. Znaleziono go martwego w hotelu w Portugalii. Samobójstwo.? Morderstwo? Ponoć cierpiał na depresję. Inne źródła podają, że utonął w oceanie. Rok 1940 był rokiem wojny, w Portugalii przecinały się drogi agentów wszystkich możliwych wywiadów. Nigdy się nie dowiemy, jak było naprawdę.

I wreszcie Aleksander (1888 – 1976), właściciel majątku w Oleszycach liczącego 550 ha pól i łąk oraz 1612 ha lasów. Z akt nic nie można wyczytać o jego działalności w Polsce w okresie międzywojennym. Wydaje się, że głównie gospodarował w swoich majątkach. A może podróżował? Wszak posiadał luksusową willę w Fontainebleau . Jego żoną była zamożna Amerykanka, Elżbietą Hamilton Payne. Podczas wojny przebywał na Zachodzie. Los i jego nie oszczędził. W czasie II wojny światowej zginęli jego dwaj synowie . Leon Roman (1915 -1940) we Francji jako motocyklista zwiadu plutonu rozpoznawczego 10 Pułku Strzelców Konnych. Jego ciała nie odnaleziono. Drugi syn Karol Władysław (1920 – 1941) został zestrzelony jako lotnik w Anglii. Zachowały się ich młodzieńcze listy pisane do ojca, fotografie przystojnych młodych chłopców, telegramy z informacją o ich śmierci, dokumenty związane z poszukiwaniem ciała Leona, utrzymaniem grobu Karola. Aleksander nie posiadał więcej dzieci. Po śmierci pierwszej żony w 1971 r. ożenił się powtórnie z Marią Oppersdorf , wdową po Pawle Florianie Sapieże z Bilcza. Na kolorowych fotografiach ze ślubu widać starych ludzi stojących już na progu wieczności.

Adam (1892 – 1970) podczas I wojny światowej był jednym z pierwszych austriacko-węgierskich lotników wojskowych. Walczył także w polskiej kawalerii. Po wojnie znalazł się na emigracji w Belgii. To jego prawnuczka Matylda jest obecnie królową Belgii.7

Władysław (1893 – 1956) – nic o nim nie wiadomo, oprócz tego, że po II wojnie był na emigracji.

Andrzej (1894 – 1945?) , który walczył w AK. W 1943 r. na zlecenie gen. Bora-Komorowskiego prowadził rozmowy z władzami węgierskimi w sprawie zorganizowania na Węgrzech oddziałów wojskowych z internowanych tam żołnierzy polskich. Rozmowy zostały przerwane w 1944 r. po wkroczeniu na Węgry wojsk niemieckich. Andrzej ścigany przez gestapo i NKWD ukrywał się poza Budapesztem, w marcu 1945 r. uciekł do Bukaresztu, a potem dalej do Belgradu. Dalsze jego losy są nieznane.

Stanisław (1896 – 1919) podporucznik artylerii konnej. Zginął w obronie Lwowa przed Ukraińcami. Jest pochowany w krypcie Sapiehów na zamku w Krasiczynie . O jego śmierci tak pisze Matylda Sapieżyna : ”11-go stycznia 1919 r. zginął Staś Sapieha, najmłodszy syn Władzia, przy obronie Lwowa, w chałupie na Przedmieściu Stryjskim, gdzie był na posterunku, wpadł granat i rozszarpał go. Pojechałam do Krasiczyna na pogrzeb jako jedyny członek rodziny. Paweł [mąż] został wezwany do Warszawy w sprawach Czerwonego Krzyża, Arcybiskup [Adam Sapieha, szwagier] również przeszkodzony, zresztą jazda była bardzo długa, zimna, utrudniona, gdyż walki o Lwów były w pełnym toku. Jechałam z Tyszkiewiczem (wdowcem po Ini Potockiej) przez cała noc i pół dnia na smutny ten obrzęd. Mało znaliśmy Stasia, jego odejście w wieku mniej więcej naszego Fredzia [syn] to głęboko smutne zdarzenie, w tych czasach niespokojnych, pełnych wrażeń i nowych sytuacji, zostawiło niewielki ślad po sobie, jedynie w sercach rodziców i braci. Rodzice tę ofiarę dołączyli do tylu innych! Bracia byli mi ogromnie wdzięczni, że przyjechałam, i zachowali urazę do stryjów, którzy przyjechać nie mogli”8

Najmłodszymi dziećmi były dwie dziewczynki: Anna (1901 – 1965), późniejsza Bielska i Teresa (1905 – 1995), późniejsza Drucka-Lubecka.

Anna i Roman Bielscy po 1945 r. wyemigrowali i osiedlili się w belgijskim wówczas Kongo, gdzie mieli plantację herbaty. Kiedy w 1964 r. w Kongo wybuchła wojna domowa, większość białych wyjechała, ale Bielscy zostali, co w konsekwencji okazało się błędem. Ich dramatyczną śmierć opisał w liście do Aleksandra ksiądz katolicki d’Oultremont. List ten zachował się w spuściźnie. Jak wynika z listu 4 kwietnia 1965 r. Roman i Anna wyjechali z Goma na swoją plantację, by wypłacić pensję robotnikom. Robili to zawsze na początku miesiąca. Na 4 km przed plantacją napotkali przeszkodę z kamieni, gdy stanęli, zostali zaatakowani. Droga była zbyt wąska, by mogli zawrócić. Nie mogli się też bronić, gdyż zgodnie z zarządzeniem władzy, nie posiadali broni. Zginęli od licznych kul, samochód został zniszczony, pieniądze zniknęły. Następnego dnia ich ciała znaleźli dwaj plantatorzy. Zawiadomili Stanisława Krasickiego, który swoją ciężarówką zawiózł ciała owinięte flagą polską do Gomo. Zostali pochowani na małym cmentarzyku w Gomo. Ich pogrzeb zgromadził ok. 300 osób. Na grobie małżonków ustawiono krzyż i złożono wieniec z biało-czerwonych kwiatów. Obecni Polacy rzucili grudki ziemi na ich trumny.

W liście ksiądz opisał także nieudany napad na innego plantatora, który tylko cudem uszedł z życiem. Dla tych ludzi straszna była świadomość, że najprawdopodobniej Bielscy zostali zamordowani przez własnych robotników, o których dbali i z którymi byli zaprzyjaźnieni. W kilka dni po pogrzebie miało odbyć się zebranie plantatorów i właścicieli fabryk w celu przedyskutowania kwestii zamykania fabryk i plantacji. Niestety, list się na tym urywa..

I najmłodsze dziecko Teresa Drucka-Lubecka. Żyła na emigracji najdłużej z rodzeństwa, gdyż zmarła dopiero w 1995 r. Zamężna za Bogdana Druckiego-Lubeckiego „przeszła bardzo ciężkie czasy, musiała sobie dawać sama rade z mężem i dziećmi [sic!], bardzo ciężko przebolała rozstanie z matką, jego dziwnie obmyślane projekta przerzuciły ich w różne kierunki, aż nie zlądowali wreszcie w Anglii w r. 1940. Tam zajmowali się całą rodziną hodowlą koni; w latach 60-tych wyjechali do Rodezji, stamtąd do Kaliforni”.9

Ojciec tak licznej rodziny, Władysław umarł w 1920 r., natomiast matka – Elżbieta w 1948 r. w Krakowie. Mimo, że urodziła 10 dzieci umierała samotnie, gdyż pozostałe przy życiu dzieci były na emigracji. „Po ciężkiej grypie, którą Elunia przebyła , zdaje mi się w 1946 r., już z łóżka nie wstawała i wpadła w zupełna apatię. Wyjazd jej ukochanej córki Tereni Lubeckiej zapewne przyczynił się do jej psychicznego załamania.(…) i tak to biedne, samotne życie matki dziesięciorga dzieci dobiegło końca. Zapalenie płuc zabrało ja 14 stycznia 1948 r. „10

Na pogrzeb Elżbiety Potulickiej przyjechała jej wnuczka Zofia Komorowska, jedyna z licznej rodziny, która pozostała w kraju. Ona zresztą też wyemigrowała w latach 50-ch do Konga belgijskiego, a stamtąd do Belgii. W Polsce w Białogardzie urodziła córkę Annę , matkę obecnej królowej Belgii. Kto by przypuszczał, że jej wnuczka, a praprawnuczka Elżbiety Potulickiej zostanie w przyszłości królową Belgii.

 

 

1 Matylda z WIndisch-Graetzow Sapieżyna, My i nasze Siedliska. Wydawnictwo Literackie 2009, s.152

2 Tamże, s. 68

3 Tamże, s. 151

4 Izabela z Żółtowskich Broszkowska, Żółtowscy z Godurowa. Biblioteka „Więzi”. Warszawa 2010, s. 160

5 Tamże, s. 712

6 Tamże, s. 712

7 Matylda, córka Anny d’Udekem d’Acoz, jest królową Królestwa Belgii

8 Tamże, s.342

9 Tamże, s.491

10 Tamże, s. 714

 

Pozniżej przedstawiamy trzy fotografie rodziny Sapiehów, wykonane w Wenecji. Pochodzą sprzed I wojny światowej.

 

 

Korespondencja: Izabela Gass

 

 

ALL RIGHT RESERVED




Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *