Mały świat Don Camillo

Giovanni Guareschi był monarchistą. Za odmowę współpracy z nazistowskimi Niemcami, skazany został na pobyt w wychowawczym obozie pracy w Beniaminowie, Oflag 73 – Stalag 333.

9 września 1943 r. tysiące włoskich oficerów zgromadzonych zostało na Jasnej Górze w budynkach Sanktuarium Matki Boskiej w Częstochowie. Na placu ogrodzonym drutem kolczastym oczekiwali na dalszy transport. „Byliśmy jak bestie, zamknięci w naszym egoiźmie. Głód, zimno, choroby, rozpaczliwa tęsknota za naszymi matkami i dziećmi. Ofiary cywilizowanych ludzi, przeszłości i przyszłości“, pisał Guareschi w „Dario clandestino“ 1943 r.

Zbiorowe pielgrzymki były przez Niemców zabronione, jednak pod osłoną nocy do Jasnej Góry przybywały małe grupki pielgrzymów, pragnących pomodlić się w tym największym ośrodku kultu maryjnego na świecie. Od takiej małej grupki oderwał się mały polski chłopczyk i przez druty podał przyszłemu autorowi Don Camillo, czerwone nadgryzione jabłko. Był to moment, który zaważył na życiu i twórczości włoskiego literata.

„Nie umrę, nawet jeśli mnie zabiją“, przysięga w miejscu, które było zaprzeczeniem wolności.

Postanowił pisać pamiętnik dla synka Alberta, którego nie widział, gdyż urodził się po jego aresztowaniu. Jeśli miałby zginąć, zostanie jakiś ślad po nim.

W Beniaminowie w 1943 r Guareschi napisał utwór „La signiora Germania“. Muzykę napisał inny więzień Arturo Coppola, pochodzący z Sorrento. Była to pieśń podnoszącą morale więźniów.

„ Lady Germania, zamknęłaś mnie za drutem kolczastym ze strażnikami. Ale jesteś bezużyteczna, bo ja nie chcę wyjść. Możesz mi ukraść parę okruchów z kieszeni, ale nie ukradniesz moich wspomnień, nadziei i planów na przyszłość. Nie ukradniesz mi mojej wiary, ona jest we mnie. Nie możesz mnie też kontrolować, bo ja już mam kontrolera – Ojca Wiecznego. I to jest haczyk dla ciebie, Lady Germania“:

Pieśń ta była protestem oficerów, zmuszonych do ciężkiej przymusowej pracy w Poniatowej – obozie położonym koło Białej Podlaskiej. Strajk głodowy, który zaplanowali okazał się bezużyteczny, i tak dostawali do jedzenia tylko zmarźniętą brukiew.

W pamiętniku Guareschi zapisywał wymyślone historyjki, które wieczorem odczytywał towarzyszom niedoli. W Poniatowie powstało świąteczne opowiadanie o chłopcu, który nie chciał samotnie spędzić Bożego Narodzenia i wyruszył w podróż, w poszukiwaniu ojca.

„La favola di Natale“ odgrywana przez więźniów miała trzy muzy: zimno, głód i tęsknota, ale niosła przesłanie. Niemożliwością jest w Swięta Bożego Narodzenia odebrać więźniom nadzieję i wiarę w przyszłość, nawet w obozie koncentracyjnym.

„Natale 1943“, to list w formie opowiadania (24.12.43 r) napisany i wysłany do domu. Nadawca: Giovannino Guareschi Beniaminowo, Barak 18.

Tu narodziła się idea „białego oporu“ stosowana przez jeńców we wszystkich obozach niemieckich.

Utrzymanie za wszelką cenę człowieczeństwa, które zabiera obóz.

Wydaje się dziś niemożliwe, aby w obozach koncentracyjnych pisać humurystyczny dziennik.

A jednak, tworzył go to cały chór uwięzionych współtowarzyszy.

W 1944 r Guareschi został przeniesiony do obozu w Sandbostel koło Hamburga. W tym okresie ten obóz jeniecki przekształcony został w obóz koncentracyjny. Włoscy oficerowie byli zdrajcami i tak byli traktowani przez strażników niemieckich.

Większość jeńców zmuszona była do pracy, Włosi byli wysyłani na najtrudniejsze budowy.

Nigdy nie ustalono ilości ofiar, szacuje się od 8 – 50 tys. zamordowanych, albo zmarłych z głodu i wycieńczenia.

W obozie Sandbostel przebywali wybitni intelektualiści jak: Leo Malet, Luis Althusser, mistrz olimpijski Wiktor Tszurakin. Wszyscy byli członkami ruchu oporu Resistenz. W obozie zdarzały się przypadki kanibalizmu. Guareschi w ciągu kilku miesięcy stracił 25 kg, wyglądał jak szkielet.

Mimo wszystko nie stracił nadziei, dalej pisał swoje humoreski opisując groteskowe sytuacje, stroje więźniów, drwił z Niemców. Wieczorami czytał je w barakach.

Przyjacielem Guareschi był atrysta włoski Marcello Tomadini. Na przemyconym w paczkach papierze, utrwalał scenki z życia obozowego. Na odwrotnej stronie rysunków swoje pamiętniki pisał Giovanni Guareschi. Z fałszywą pieczątką „ocenzurowane“ mogli wysyłać je do domu, gdzie natychmiast były drukowane. Warto wspominieć, że obrazki Tomadiniego są jedynym świadectwem i dowodem życia obozowego w Sandbostel. W ostatnich miesiącach wojny Niemcy zdążyli wszysko zniszczyć.

Po wyzwoleniu Guareschi wrócił do Włoch, zamieszkał w Marore na Via Pinturicchio nr. 25.

Mimo, że po ucieczce króla włoskiego stracił sympatię do monarchii, pozostał lojalny królowi.

Po przegranych wyborach król musiał opuścić Włochy, do władzy doszli komuniści. Guareschi, który nawoływał w swojej gazecie do głosowania za królem, teraz stał się zajadłym wrogiem komunistów. Możliwe jest też, że duży wpływ miała śmierć brata, poległego na rosyjskim froncie.

W 1948 r opublikował „Don Camillo“, opowiadanie o burmistrzu – komuniście i księdzu – komendancie. Mondo piccolo- mały fikcyjny świat, w którym ideologiczny komunista i pełen temperamentu ksiądz, mają wspólny cel: chcą uszczęśliwić wioskę, w której mieszkają, ale każdy z nich ma inne pojęcie szczęścia.

Trzy lata później przystąpiono do realizacji filmu „Monde piccolo Don Camillo“ w reżyserii Juliena Duviviera, rutynowanego francuskiego reżysera . Już sam wybór reżysera znanego z wielu filmów o treści religijnej wzbudził niechęć pracowników studia filmowego. Sam autor książki był niezadowolony ze scenariusza, w którym postać Peppone wzbudzała sympatię. Nie takim bohaterem był jego Peppone. Komunistyczny burmistrz miał być głupi i śmieszny, miał być symbolem

nowych „baronów“ partyjnych. Miesiącami trwały utarczki z Guareschi. W końcu reżyser sam zaproponował mu rolę Peppone . Niedługo po tym, na plan filmowy wkroczył Guareschi z nową fryzurą i z wielkimi podkręconymi wąsami. Do złudzenia przypominał Stalina.

To wystarczyło, aby pracownicy studia filmowego porzucili pracę i ogłosili strajk generalny.

Ostra interwencja autora książki pogorszyła i tak napiętą sytuację. Do strajku dołączyli pracownicy studia we Francji, zrzeszeni w związkach zawodowych. Producenci byli zmuszeni przerwać pracę.

Mediatorem skłóconych stron został komunistyczny reżyser Blasetti, a żona cholerycznego autora zagroziła mu rozwodem, jeśli natychmiast nie przestanie się upierać przy swojej interpretacji głu- piego i wrednego burmistrza Peppone. Ostatecznie zwaśnione strony pogodził Alessandro Blasetti przedstawiając nową koncepcję Pepperone. Miał on być śmieszny, ale wzbudzać smypatię.

Giovanni Guareschi wyjechał na kilkumiesięczny urlop do Hiszpanii i nigdy nie wrócił na plan filmowy.

Warto tu dodać, że rola ksiądza powierzona Fernandelowi była jego życiową rolą. Po śmierci tego wspaniałego komika, nigdy więcej nie podjęto się produkcji kolejnego odcinka Don Camillo.

Film o „małej wojnie“ był fenomenem socjologicznym. Nie był wybitnym dziełem, ale trafiał do serca prostotą. Widzowie byli zmęczeni ideologią i polityką. Chcieli się śmiać z księdza i komunisty, naiwnych bohaterów. I nie iść za to do więzienia

W historii XX wieku możemy pominąć każdego, ale nie Giovannino Guareschi.

Zmarł 26 czerwca 1968 r.

Dla portalu Polacy we Włoszech napisała korespondentka z Niemiec, Alina Bala. 




Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *