Sportowe espresso – 28 marca

W święta odpoczywaliśmy nie tylko od pracy, ale również od rozgrywek Serie A. Był za to czas na zgrupowania narodowe. Polscy miłośnicy calcio powinni być zadowoleni. Zarówno Squadra Azzurra, jak i Orły Nawałki, dały duże powody do optymizmu przed zbliżającym się Euro 2016. Dzisiejszy dzień jest także wyjątkowy dla każdego kibica Romy.

Dlaczego wyjątkowy? A no, trzeba sobie spojrzeć w kalendarz, odświeżyć pamięć i uświadomić, że dokładnie 23 lata temu na boiska Serie A wybiegł, szesnastoletni wówczas, Francesco Totti.

Tej postaci chyba nikomu przedstawiać nie trzeba. Podobnie daremne byłoby rozwodzenie się nad tym ile znaczy dla całego klubu i jego kibiców.

Do pełni szczęścia jego gablocie brakuje tylko trofeum Ligi Mistrzów. Ma jednak coś, czego zazdrościć może mu sam Leo Messi. Ta rzecz to złoty medal Mistrzostw Świata. Trzeba też wspomnieć fakt, że chyba tylko cud sprawił, iż na ten zwycięski turniej pojechał. W lutym 2006 roku doznał ciężkiej kontuzji w meczu z Empoli.

Do Mundialu były cztery miesiące i ja zawsze będę zachodził w głowę: jak on to zrobił? Miał już 30 lat na karku i udało mu się wrócić tak szybko. Pewnym przełomem był mecz z Australią. Włochom ciężko było go wygrać, ale udało się wywalczyć rzut karny. Totti wziął odpowiedzialność na siebie i strzelił. Był odmieniony. Ściął włosy, zaprezentował nową cieszynkę (ssanie kciuka), która później stała się jego symbolem.

Jak sam Francesco powiedział, drugim przełomem była jego wrześniowa bramka w Lidze Mistrzów z Szachtarem Donieck. Wtedy pierwszy raz po kontuzji strzelił kontuzjowaną nogą. Kibice też to przeżyli, bo bramka niczego sobie. Zobaczcie.

Czytaj dalej: prostozboku.pl

.

.

Korespondencja Jakub Borowicz, autor z bloga Prosto z Boku




Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *