Sportowe espresso – 12 kwietnia

SZLAGIER DLA JUVENTUSU,  BALOTELLI JAK MARADONA!

To już 32 kolejka Serie A. Aż strach pomyśleć, że zostało jeszcze tylko sześć. Zwłaszcza, że sezon całkiem ciekawy. W prawie każdym meczu pada po kilka bramek, a niektóre z nich są bardzo ładne. Nie gorzej było tym razem, szczególnie w hicie kolejki.

Zacznijmy jednak od początku. W sumie mogło rozpocząć się lepiej, ale los chciał, że tym pierwszym meczem będzie pojedynek Frosinone Calcio z Interem „1-0” Mediolan. Ta łatka czepiła się Nerazzurrich jak rzep psiego ogona.

Stroną dominującą byli oczywiście zawodnicy z Mediolanu, ale gospodarze umieli parę razy oddać groźne strzały. Cóż jednak z tego, jeśli są to strzały niecelne? Najbliżej byli chyba gdy Paganini trafił w słupek. Była już 64 minuta. Do tej pory Inter też marnował sytuacje na potęgę, ale przynajmniej coś się działo. Dziesięć minut później, najwyżej w polu karnym wyrósł Icardi. Oddał inteligentny, mierzony strzał głową i pokonał bezradnego Lealiego. Dośrodkowywał Perisić.

Kolejnym sobotnim spotkaniem był pojedynek Chievo z Carpi. Trochę to dziwne, że drużyna z dziewiątego miejsca gra na równi z kandydatem do spadku. No ale takie były fakty. Mecz dość wyrównany. Jedyne co wyróżniało Chievo, to posiadanie piłki. Grali jednak u siebie.

Jeśli mam być szczery, to akurat tego spotkania bym nikomu nie polecił. Ot zwykła kopanina, która mogłaby się skończyć trochę szybciej. Nawet przy strzałach na bramkę nie było zbyt wielu emocji. Z pewnością każdy mógł znaleźć sobie kilka lepszych rzeczy do roboty w tym czasie. Dopiero rzut rożny i Pellissier uratowali Chievo przed stratą punktów.

Gdybym mecz Sassuolo – Genoa rozgrywał drużyną gospodarzy w grze FIFA, to najprawdopodobniej mój pad poleciałby na ścianę.

Drużynę gospodarzy dotknęła mocna niesprawiedliwość losu. A może to była ironia? Atakowali, tworzyli okazje, strzelali na bramkę. Co z tego, skoro Genoa potrafiła przeprowadzić jedną dobrą akcję, która zakończyła się bramką? W sumie obrona Sassuolo też była jakby zaskoczona i jakaś zaspana w tamtym momencie. W każdym razie, Neroverdi dali sobie zabrać trzy punkty i szczerze im współczuję. Wiem co czują.

.

Przed tygodniem nie byłem pewny, czy przez Milan, hit 32 kolejki Serie A nie będzie przypadkiem zbytnio nudny i jednostronny. Ach, jak to pięknie było rozwiać wszelkie wątpliwości. Spotkanie pierwsza klasa. Ekstraklasa?

Może okazji nie było tak dużo, bo gra toczyła się głównie w środku pola, ale było elektryzująco. Piłką pięknie operował Marchisio. Pogba kolejny raz potwierdził, że trudno będzie go cały czas trzymać w Juventusie. Ma coś w sobie z Inteligencji Zidane’a.

Świetną dyspozycję zaprezentował też Buffon, ale nad nim rozpłynę się za chwilę. Najpierw stracił bramkę, ale dużo do powiedzenia nie miał. Był rzut rożny i Alex uderzył tak mocno głową, że mógłby zamknąć wynik na automacie z gruszką.

Gigi tak się wkurzył stratą bramki, że postanowił w pewnym momencie wyjść z pola karnego, prawie do połowy boiska i zagrać do przodu taką piłkę, że wielu pomocników mogłoby się uczyć. Oczywiście ta akcja zakończyła się bramką. Swoje zrobił odblokowany ostatnio Mandżukić.

Ciekawostką był fakt, że od początku spotkania można było zobaczyć na boisku Mario Balotellego i zagrał nawet całkiem nieźle (m.in. asysta przy golu). Włoch ciągle próbował rzutów wolnych, ale za nic nie mógł pokonać Gigiego.

Czytaj dalej: prostozboku.pl

Korespondencja: Jakub Borowicz, autor z bloga Prosto z Boku




Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *