Marcin Ryczek, którego zdjęcia obiegły już cały świat, przyznaje: „do Włoch ostatnio mam wyjątkowe szczęście”

Zapraszamy na rozmowę z fotografem Marcinem Ryczkiem, laureatem wielu prestiżowych konkursów i nagród na całym świecie:

Panie Marcinie, proszę opowiedzieć o sobie coś więcej naszym czytelnikom, skąd Pan pochodzi, od kiedy zajmuje się Pan fotografią zawodowo i jak zaczęła się ta pasja?

Pochodzę z Lublina, od ponad 10 lat mieszkam w Krakowie. Od bardzo dawna fotografia jest moją pasją. Wykorzystywałem ją także  w mojej pracy zawodowej. Natomiast od kilu lat zajmuję się wyłącznie fotografią artystyczną, spełniając się w tym, co najbardziej czuję i w czym jestem najbardziej wolny, realizując swoje pomysły i rozwijając swój własny styl.

A Man Feeding Swans in the Snow (foto: Marcin Ryczek)

Ma Pan już na swoim koncie wiele sukcesów w Polsce, we Włoszech i w innych krajach. Które z nich są szczególnie ważne w Pana karierze?

Miałem już wiele wystaw, zdobyłem kilka znaczących nagród, moje prace są pokazywane w gazetach the The Guardian, National Geographic, Der Spiegel, ale najważniejsze jest dla mnie to, że moje fotografie docierają do wrażliwości ludzi, żyjących w różnych kulturach. Osoby, które spotykam na wystawach w różnych krajach lub które kontaktują się ze mną mailowo, dzielą się swoimi interpretacjami moich fotografii. Myślę, że dla każdego artysty ważne jest, aby przez swoje prace wyrażać siebie, ale równie ważne jest, aby te prace znalazły swoich odbiorców. Jestem bardzo wdzięczny, ze spotykam się na co  dzień z tak wielką życzliwością. Nadaje to sensu mojej pracy.

Forest (foto: Marcin Ryczek)

W swoich wywiadach opowiada Pan, że zajmuje się fotografią minimalistyczną i symbolistyczną. Często wybiera Pan ostre kontrasty, co chce Pan w ten sposób wyrazić?

Każde zdjęcie ma swoją historię. Kontrast, linie, geometria, przejrzystość obrazu są charakterystyczne w stronie wizualnej moich fotografii. Natomiast większość zdjęć nacechowanych jest symboliką. Ta symbolika jest mniej lub bardziej wyrazista. Ja staram się o swoich zdjęciach mówić jak najmniej, ponieważ bardzo mnie ciekawi w jak różny sposób odbiorcy moich zdjęć je interpretują. Mogę się przez to wiele nauczyć i często zadziwić, jak różnie można patrzeć na ten sam obraz.

Out of the herd (foto: Marcin Ryczek)

Jakie tematy inspirują Pana najbardziej?

Tematy są bardzo tożsame z moim stanem ducha, emocjami które mi towarzyszą.  W moich fotografiach głównym tematem jest człowiek i nawet jeśli bezpośrednio on nie występuje na fotografii, to tematyka poświęcona jest właśnie jemu. Fotografie są mocno personalne, ale myślę, że mają uniwersalny wydźwięk.

Border (foto: Marcin Ryczek)

Ile czasu średnio spędza Pan w plenerze w oczekiwaniu na odpowiednie ujęcie. Ma Pan już wcześniej zaplanowany projekt zdjęcia czy to kwestia przypadku?

Zazwyczaj przez bardzo długi czas wyszukuję miejsca,  które mnie zaciekawi, w którym mam przeczucie, że  istnieje możliwość przedstawienia ciekawego dla mnie tematu. Ważna jest tu intuicja, że może wydarzyć się w tym miejscu coś interesującego, oraz cierpliwość w oczekiwaniu na tą sytuację. Zazwyczaj oczekuję kilka godzin na zdarzenie, które wypełni zdjęcie. Choć czasami wracam w to samo miejsce wielokrotnie, wyczekując na odpowiednie zdarzenie.

Ascent (foto: Marcin Ryczek)

Pamięta Pan jakąś szczególnie zabawną lub kuriozalną sesję zdjęciową?

Często miejsca, w których stoję i oczekuję na pożądane ujęcie są dla przechodniów zaskakujące. Dziwi ich osoba stojąca długi czas, w jednym miejscu z obiektywem wymierzonym w jeden punkt. W Japonii, w Hiroszimie, oczekując nieruchomo przez dwie godziny, zanurzony po pas w morzu, w deszczowy chłodny dzień, stałem się największą atrakcją do fotografowania przez przechodzących Japończyków. Przez te dwie godziny zrobiono mi z pewnością kilkadziesiąt zdjęć.

Hiroshima – Phoenix Rising from the Ashes (foto Marcin Ryczek)

Jak trafiły Pana zdjęcia do Włoch? Proszę opowiedzieć coś więcej o Pana obecnej wystawie w Ravennie i ewentualnie innych planowanych wystawach we Włoszech.

Przyznam, że do Włoch ostatnio mam wyjątkowe szczęście. W ubiegłym roku uczestniczyłem w zbiorowej międzynarodowej wystawie organizowanej w Sirmione nad jeziorem Garda. Później zostałem zostałem nagrodzony 1 nagrodą w kategorii Monochrome bardzo prestiżowego międzynarodowego konkursu Siena International Photography Awards w Sienie. Pod koniec roku spotkał mnie zaszczyt gdyż  otrzymałem nagrodę w Watykanie. Nagroda XV edizione del Premio Internazionale “Giuseppe Sciacca” 2016 przyznawana jest w różnych dziedzinach  m.in. medycyna, ekonomia … Ja miałem przyjemność odebrać nagrodę w kategorii fotografia. Teraz właśnie, kończy się moja solowa wystawa w Ravennie, organizowana przez PR2 Camera Work w ramach konkursu, w którym zostałem nagrodzony.. Z tego co wiem,  w planach jest również pokazanie tej wystawy przez PR2 Camera Work w maju na  the European Photo Festival of Reggio Emilia. Czas spędzony we Włoszech był  wypełnony pozytywnymi emocjami, wydarzeniami i spotkaniami z ciekawymi ludźmi. Mam nadzieję, że będę miał okazję wracać tu wielokrotnie.

Out of the Grey (foto: Marcin Ryczek)

Dziękuję serdecznie za rozmowę

Pasjonatów fotografii zapraszamy na strony www.marcinryczek.com/  i  www.facebook.com/NieznanyKrakow82/?fref=ts

Man in time (foto: Marcin Ryczek)

Rozmawiała Agnieszka B. Gorzkowska




Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *