Liguria Prekursorką Street Art

Ozdobne fasady, zarówno małych kamienic jak i  strzelistych zabudowań Ligurii zachwycają i przyciągają uwagę całą gamą pastelowych kolorów oraz różnorodnością dekoracji.

Częstym motywem, powtarzającym się niemalże na każdym budynku są malowane, przypominające kalkomanie, okna. Iluzoryczne wrażenie jest tak złudne, że aż trudno uwierzyć że mamy do czynienia z rysunkiem a nie z namacalnym gołą ręką oknem. Skąd wziął się ten, na pozór  absurdalny pomysł i dlaczego zamiast wpuszczać światło do wnętrz, ograniczano jego dopływ? Dlaczego bronić się przed słońcem i jego witalną siłą?

Aby zrozumieć ten osobliwy fakt musimy cofnąć się w czasie a także utożsamić się z trudno przystępnym charakterem mieszkańców Liguri i jego słabościami. Który naród ich nie posiada! Ogólnie znana legenda nawiązująca do wrodzonego skąpstwa i chorobliwej oszczędności liguryjczyków, jak każda szanująca się legenda, zawiera ziarno prawdy. Świadczy o tym fakt że nawet rodowici liguryjczycy zdają sobie z tego sprawę i ci, mniej obrażalscy sami się z siebie śmieją.

Pod koniec 1700 r., w òwczesnej Republice Genui został nałożony specjalny podatek „okienny” co nie było niczym innym jak podatkiem od własności. Wynikało to ze specyficznej metody ustalania rozmiarów mieszkań, według której  powierzchnię mieszkalną określano na podstawie ilości okien, a nie rzeczywistej metratury.

Czyli krótko mówiąc podatek od własności nie był naliczany  w oparciu o wielkość mieszkania  ale na podstawie ilości okien, zgodnie z założeniem, że im więcej okien, tym większa powierzchnia mieszkalna. Nic bardziej mylnego. Aby obniżyć koszty wynikające z takiego systemu wyliczania opodatkowania, sprytni właściciele okazałych przestrzeni mieszkalnych, a mamy tu na myśli także, a może przede wszystkim właścicieli rezydencji  i pałaców, czyli przedstawicieli bogatej warstwy społeczeństwa,  po prostu zamurowywali okna, zastępując je pięknymi freskami przypominającymi do złudzenia te prawdziwe.

Uzyskany w ten sposób efekt, często zaskakujący w swoim mistrzowskim wykonaniu bałamuci i oszukuje nasze zmysły do dnia dzisiejszego. Trudno odróżnić siedzącego na parapecie lekko uchylonego okna kota prawdziwego od tego namalowanego biegłą ręką artysty lub ocenić autentyczność faliście spływających kaskad pelargonii, iskrzących się różnymi odcieniami czerwieni.

Jest to jeden z tych rzadkich przypadków, gdzie oszustwo i krętactwo znalazły  swoje pożywne odzwierciedlenie w sztuce. Dzięki tej mistrzowskiej metodzie została zachowana harmonia i piękno fasad, przyczyniając się jednocześnie do powstania unikalnych na całym świecie dekoracji; różnorodność motywów jest przebogata. Czy możemy mówić o początkach street art?

Dzisiaj dekorowanie fasad należy do bardzo intratnych i poszukiwanych zawodów, wymagających oprócz talentu bardzo konkretnego przygotowania i wiedzy, znajomości stylów oraz ich podłoża historycznego. Każda dekoracja jest przecież odzwierciedleniem jakiejś głębszej prawdy, potrzebą zaistnienia i przetrwania w czasie.

Korespondencja z Ligurii: Dorota Czałbowska,  autorka Strada Nuova




Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *