W 1939 roku Wieluń był niewielkim, liczącym ok. 15 tys. mieszkańców miastem, oddalonym 15 km od ówczesnej granicy z Niemcami. Było to miasto bezbronne, o małym znaczeniu strategicznym i ekonomicznym. Nie stacjonowały tam żadne oddziały wojskowe, miasto nie było węzłem komunikacyjnym, nie posiadało również zakładów przemysłowych.
Gdy latem 1939 roku zbliżającą się wojnę „czuć było w powietrzu”, wśród mieszkańców Wielunia także wyczuwało się napięcie. Nikt jednak nie zdawał sobie sprawy z nadchodzącej hekatomby, ponieważ nie było ku temu żadnych logicznych przesłanek. Rozkaz zbombardowania Wielunia 1 września 1939 roku wydał generał major Wolfram von Richthofen (dowódca niemieckiego lotnictwa szturmowego, które w 1939 roku bombardowało również Warszawę, a wcześniej, w 1936 roku, zniszczyło baskijską Guernicę).
Wykonawcami tego bestialskiego rozkazu byli kpt Walter Siegel i mjr Oskar Dinort – dowódcy eskadr 2. i 76. bombowców nurkujących (tzw. 'sztukasów’) z 4. Floty Powietrznej Luftwaffe. 'Sztukasy’ wystartowały z wojskowego lotniska w Nieder Ellguth (obecnie Ligota Dolna na Opolszczyźnie, wieś niedaleko Góry Św. Anny) o godzinie 4.02 1 września, skąd do Wielunia bylo tylko ok. 20 minut lotu. Samoloty te miały zamontowane specjalne syreny, mające paraliżować wroga przerażającym wyciem. Do bomb natomiast przymocowane były kartonowe rurki, które wydawały zatrważający i ogłuszający gwizd, gdy bomba spadała na ziemię.
Tego dnia w Wieluniu odbywal sie tradycyjny, copiatkowy targ. Juą w nocy okoliczni kupcy i rzemieślnicy zwozili do miasta swoje towary, a ulice zapełniały się przyjezdnymi z okolicznych miejscowości. Gdy zaczęły wyć syreny ludzie byli przekonani, że jest to próbny alarm, który był zapowiadany od kilku dni. Niestety, nie były to ćwiczenia…
Dokladnie o 4.40 nie niepokojone przez nikogo niemieckie bombowce, osłaniane przez myśliwce, rozpoczęły masakrę. Niemcy bombardowali Wieluń metodycznie z niewielkiej odległości, ulica po ulicy. Niszczyli wszystko, a do zabijania uciekających cywilów używali także broni pokładowej. Do rangi barbarzyństwa urasta fakt, iż pierwsze bomby spadly na budynek chroniony konwencjami międzynarodowymi – szpital pw. Wszystkich Świętych, wyraźnie oznaczony na dachu i mapach symbolem Czerwonego Krzyża. W szpitalu tym, w wyniku bombardowania, zginęło łącznie 26 chorych, 2 zakonnice i 4 pielęgniarki. Liczba zabitych byłaby dużo większa, gdyby nie intuicja dyrektora placówki, dr Patryna. Przeczuwał on, że III Rzesza może zaatakować Wieluń i parę dni wcześniej wypisał ze szpitala chorych w lżejszym stanie, natomiast ciężej chorych ukrył później w podziemiach ośrodka.