Zapraszamy na rozmowę z panią Anią Kitlas z Lecce, artystką STREET ART. Pani Ania ma 32 lata i pochodzi z Jaświły w województwie podlaskim.
Opowie nam Pani jak to się zaczęło?
Zaczęło się wszystko we Włoszech. W 2009 roku, na piątym roku kierunku Stosunki Międzynarodowe w Toruniu odbyłam 5 miesięczną wymianę studencką w Lecce (południe Włoch). Tam własnie poznałam moją obecną drugą polówkę, artystę street art, Francesco.
Tak właśnie zaczęła się moja przygoda ze STREET ART, URBAN ART. Poznawałam coraz więcej artystów, zaczęłam pracować razem z nimi przy organizacji różnego rodzaju projektów, wystawach, wymianach artystycznych, festiwalach street artowych, itd.
Przede wszystkim maluję murale razem z Chekos’art (pseudonim artystyczny Franka), ale wykonałam też sama kilka prac na ścianie. Osobiście bardzo lubię tworzyć używając techniki COLLAGE i POSTER. Nigdy tak do końca nie poświęciłam swojego czasu tylko moim pracom. To co mi przynosi najwięcej przyjemności to praca z innymi. Wymyślanie razem projektów, ich organizacja, kuratorstwo, komunikacja.
Czy pamięta Pani swoją pierwszą pracę?
Pierwsza praca na ścianie na pewno powstała tu we Włoszech. Mural, który pozostał w moim sercu bardzo głęboko to “Mural przeciwko rasizmowi”, który wykonaliśmy w Białymstoku w 2013 roku.
Wiem, że w Polsce jest to bardzo popularna forma sztuki, a jak to widzą Włosi?
Tak jak w Polsce, również we Włoszech to jedna z najbardziej popularnych form sztuki na dzień dzisiejszy, jest coraz więcej świetnych artystów jak i ich fanów. Myślę, że Polska ma dłuższą historię, jeśli chodzi o dzieła ścienne czyli muralizm, a Włochy mogą pochwalić się szeroką kulturą graffiti i underground, skąd właśnie wywodzi się street art.
Gdzie pani mieszka we Włoszech i czym zajmuje się na co dzień?
Mieszkam w Lecce, region Apulia, praktycznie na końcu Włoch, w tzw. obcasie Włoch. Lecce to piękne, barokowe miasto usytuowane 10 km od morza Adriatyckiego i 30 km od morza Jońskiego. Ma zdecydowanie inny klimat od miast leżących w północnych Włoszech. Skończyłam studia w Polsce w 2009 roku, po Erasmusie zdecydowałam się zamieszkać na “trochę” własnie tu w Lecce. To “trochę” to dziś już ponad 7 lat. Na co dzień zajmuję się sztuką, projektami artystycznymi. Razem z Chekos’art założyłam studio artystyczne 167/B street.
Oprócz street artu wraz z moją przyjaciółką Monicą (Hiszpanka) zajmujemy sie produkcją naturalnych świeczek o nazwie KiiO Candles. Nasze świeczki są wykonane ręcznie, we współpracy z włoskimi artystami. Można powiedzieć że na dzień dzisiejszy w 100% poświęcam się kreatywnej działalności.
Czy pasja sprawiła pani kiedyś jakieś problemy? Wielu młodych ludzi wykonuje graffiti w miejscach niedozwolonych, w ten sposób udoskonalając technikę i pozostawiając ślad własnej twórczości,
Nie, nie sprawiła mi nigdy żadnego problemu. Zdarzało mi się wykonywać prace w tak zwanych “nielegalnych” miejscach, ale to wszystko zależy od momentu, miejsca i kontekstu.
Teraz zadam odwrotne pytanie: czy zdarzyło się pani malować na zamówienie, jeśli tak, to w jakich miejscach? Ile trwa taka praca, powiedzmy na 3 piętrowym budynku?
Tak, murale na zamówienie wykonuję razem z Chekos’art. Zdarza sie nam coraz częściej pracować nad poważniejszymi projektami artystycznymi. Pracowaliśmy razem w Niemczech, Luksemburgu, Francji i oczywiście tu we Włoszech.
Mural na 3 piętrowym budynku można zrealizować nawet w jeden dzień, to wszystko zależy od projektu , od techniki, którą posługuje się artysta, od materiałów, itd., ale powiedzmy że 3 dni to wystarczający czas by wykonać dzieło ścienne na 3 piętrowej ścianie.
Nowe projekty w planie?
Projektów jest bardzo dużo. Na pewno są związane ze sztuką uliczną i kreatywnością.
Pani Aniu, dziękuję bardzo za rozmowę i życzę dalszych sukcesów w pracy
Rozmawiała: Aneta Malinowska, autorka stron Polacy z Bolonii i okolic i Aneta Malinowska – fotografie, pittura