Agnieszka i Anna nagrodzone w konkursie „Polak Roku we Włoszech”: warto robić cokolwiek dla społeczności, w miejscu gdzie się mieszka …

6 października 2018 w Reggio Calabrii odbyła się uroczysta gala wręczenia nagród II Edycji „Polak Roku we Włoszech” przyznawanych przez Związek Polaków w Kalabrii. Z dumą informujemy naszych Czytelników, że wśród tegorocznych laureatów znalazły się nasze dwie korespondentki: Agnieszka Kluzek z Wenecji Euganejskiej i Anna Traczewska z Marche.

I Nagrodę w kategorii Edukacja i Nauka otrzymała Agnieszka Kluzek, a III nagrodę w tej samej kategorii odebrała Anna Traczewska.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

.

Mamy przyjemność porozmawiać na ten temat z obiema korespondentkami:

Agnieszka i Ania, nasi Czytelnicy znają was już z wiadomości przesyłanych z waszych regionów, ale wasza działalność na rzecz Polonii włoskiej to również, i może przede wszystkim, szkolnictwo, nauczanie dzieci w lokalnych polonijnych szkołach. Opowiedzcie nam o tym, czym zajmujecie się na co dzień.

Ania: Tak, nie tylko dziennikarstwo, ale i nauczanie od 2015 roku stało się moją pasją. To też poniekąd i zasługa portalu “Polacy we Włoszech”. To właśnie dzięki redakcji poznałam telefonicznie Agnieszkę Kluzek, która przybliżyła mi swoją wieloletnią działalność nauczycielki polonijnej i zachęciła do otwarcia szkoły dla polskich dzieci, po tym jak zdradziłam jej chęć stworzenia Szkoły Anders w Marche. Początki były trudne, z perspektywy czasu muszę powiedzieć, że teraz jest jeszcze ciężej, bo dzieci przybywa. Kilka lat temu wiedziałam, że dwa razy w miesiącu nauczę garstkę dzieci polskich słówek, kilku zasad ortografii. Dziś jednak to coś więcej, szkoła to zobowiązanie, systematyczność, to instytucja, to zaufanie rodziców i dzieci. I właśnie na co dzień trzeba się tym zająć, aby nikogo nie rozczarować, nie zawieść, trzeba dać z siebie wszystko. Oprócz jednak zajęć nauczyciela jest praca zawodowa, dziennikarstwo, jest rodzina, są różne hobby i pasje.

Agnieszka: Moje życie codzienne to przede wszystkim praca i obowiązki domowe, wychowanie dwójki dzieci. Natomiast dwa razy w miesiącu od września do czerwca w sobotnie południe uczę języka polskiego w Szkole Polonijnej w Veneto.

Przypomnijmy od ilu lat mieszkacie we Włoszech i od jak dawna działacie w ośrodkach polonijnych?

Ania: Przyjechałam do Włoch w 2000 roku. Do około 2013 roku nie znałam w ogóle polskiego środowiska, gdyż w Maceracie, gdzie mieszkałam, Polacy nie byli ani zrzeszeni, ani nie wykazywali chęci zaistnienia jako grupa społeczna. Miałam wówczas pojedynczych znajomych, którzy marzyli o sklepiku polskim, wracali wspomnieniami do tradycji polskich. Dzięki Joli Zielińskiej usłyszałam o Stowarzyszeniu Polsko-Włoskim w Marche i nawiązałam  kontakt z konsulatem honorowym w Ankonie. Słyszało się o szkołach w innych regionach i marzyło o jednej takiej “pod domem”. Nie zostało więc już nic innego jak wziąć sprawę w swoje ręce. Na szczęście spotkałam moją “wspólniczkę” Anię Czerwińską i razem zaczęłyśmy tworzyć to swoje “macerackie środowisko”. Zaprosiłyśmy znajome nam rodziny polskie na zebranie organizacyjne Szkoły Anders. Dzięki mojemu mężowi Mauro Radici przeprowadziłyśmy kampanię reklamową i przyszły na nie osoby, których nigdy na oczy nie widziałyśmy. Obecnie muszę przyznać, że nasza placówka jest często punktem odniesienia dla Polaków, mieszkających we Włoszech, a którzy chcą podtrzymać kontakt z Polską, jej językiem i tradycjami.

Agnieszka: We Włoszech mieszkam od 2002 roku, to już spory kawałek mojego życia. Natomiast w Stowarzyszeniu Wsparcia Społecznego „Polska Ludoteka Rodzinna” jestem od początków. W przyszłym roku Ludoteka będzie obchodziła dziesięciolecie swojej działalności.

Z pewnością wiele osób zadaje sobie pytanie, jak udaje wam się pogodzić działalność społeczną z obowiązkami rodzinnymi i zawodowymi… To satysfakcja osobista, ale przecież także duże wyzwanie i obciążenie: codzienna walka z czasem, ze stresem, z problemami… Dlaczego warto? Namawiałybyście innych Polaków na przyłączenie się do takich inicjatyw?

Ania: Dziękuję, że to zostało powiedziane: działalność społeczna. Tak, całe grono pedagogiczne szkół społecznych we Włoszech funkcjonuje na zasadzie wolontariatu. Taka placówka polonijna pracuje przede wszystkim  dzięki grupie ludzi, którzy tworzą team, umieją się zgrać i często poświęcają czas: swój i swojej rodziny. Tu z mojej strony ogromny ukłon do naszych nauczycielek i współpracowników. Ci ludzie są wspaniali! Kreatywni, dyspozycyjni, pełni inicjatywy i poświęcenia. Bez takich ludzi szkoły by nie istniały. Wśród nas były i są osoby, które podzieliły się z nami swoim talentem. Każda osoba wniosła coś do “andersowej struktury” i za to jesteśmy wdzięczni. To prawda, że jest to walka z czasem, ze stresem i problemami. Te aspekty towarzyszą prawie każdej pracy. Tu trzeba dodać,  że oprócz satysfakcji i uśmiechu dziecka czy rodzica nasza kadra ma niewiele. Praca z dziećmi jest bardzo delikatna i odpowiedzialna, trzeba zrobić “coś z niczego”, bo fundusze są skromne. Pracuje się nam jednak bardzo dobrze, bo jest zaufanie i ze strony koleżanki-nauczycielki, jak i ze strony rodziców, na ich pomoc oraz wsparcie zawsze możemy liczyć. Tak samo jak i ze strony placówek dyplomatycznych oraz urzędników, kiedy tylko mogą to służą radą i są do dyspozycji. To jest dla nas nauczycieli bardzo cenne.

Agnieszka: To prawda, nie jest łatwo pogodzić to wszystko… w sumie nie wiem, jak to mi się udaje: codzienna praca, dom i do tego również Ludoteka. Zajęcia w szkole polonijnej odbywają się 20 razy w roku, trzeba się do nich przygotować, niekiedy dochodzą do tego jakieś kursy, szkolenia, webinary, cała tzw. „papierologia”. Były lepsze i gorsze momenty. Wspiera mnie mąż i dzięki niemu mogę sobie pozwolić „na ten luksus”, by robić coś więcej niż tylko praca i dom.

Widzę, że mamy, bo w Ludotece są to głównie polskie mamy z dziećmi, lubią ze sobą przebywać, pożartować, wzajemnie się wspierają, czasem nawet nie zdają sobie z tego sprawy. Z własnego doświadczenia widzę, że łatwiej mi było z drugim dzieckiem, gdy spotykałam się z innymi polskimi mamami w Ludotece niż za pierwszym razem, gdy tego nie było. Pamiętajmy, że większość polskich mam na obczyźnie nie ma wsparcia w najbliższej rodzinie – ich mamy, bacie, siostry zostały w Polsce i nie działa wsparcie typu: „podrzucę Ci dziecię na kilka godzin, bo muszę załatwić…”. Do tego dochodzą inne realia niż w Polsce, np. od razu po porodzie we Włoszech nie przychodzi do Ciebie pielęgniarka środowiskowa. Jeśli ma się zatem wsparcie w polskiej koleżance, która tutaj mieszka i ma już trochę doświadczenia, to jest łatwiej. Tak mi się przynajmniej wydaje.

Na bazie waszych doświadczeń i obserwacji, jak oceniacie polską społeczność we Włoszech? Nasi rodacy sobie spontanicznie pomagają? aktywnie i chętnie przyłączają się do wspólnych imprez, spotkań, projektów, czy raczej izolują się, są nieufni i krytyczni…?

Ania: Moim pierwszym spostrzeżeniem jest, że społeczność polska we Włoszech maleje. Kto przyjechał tu dla celów zarobkowych kilka lat temu to opuszcza Italię. Pozostają Ci którzy założyli tu swoje rodziny, otworzyli biznes i są już na stałe związani z Włochami. Jeśli mam mówić o moich osobistych doświadczeniach to na szczęście spotkałam Polaka, który pomaga drugiemu, który bierze udział w imprezach, spotkaniach i projektach. Jeśli mogę podać przykład to wzruszyła mnie kiedyś pewna rodzina jednej z uczennic, która pomogła innemu uczniowi w dotarciu do nas na zakończenie roku szkolnego, gdyż mama nie była zmotoryzowana. Ta przesympatyczna rodzina mogła pokonać 20 km i być na uroczystości, a jednak pokonała około 60 w jedną i drugą stronę, aby przywieźć kolegę na ceremonię rozdania świadectw. Ten przemiły gest utknął mi w pamięci, gdyż mamy nie były jakoś specjalnie zaprzyjaźnione, nikt nie był mediatorem i nie namawiał do pomocy. To był po prostu piękny, spontaniczny uczynek Polaka do Polaka. Tym bardziej wspaniały, gdyż uczy nasze dzieci jak mają się zachowywać.

Co do imprez organizowanych przez naszą szkołę również nie mogę narzekać, wręcz jestem dumna. Często musimy wynajmować sale, które są w stanie pomieścić ponad 120 osób. Przychodzą Polacy i przyprowadzają włoską rodzinę lub znajomych. Wigilijne spotkania tętnią życiem, a stół ugina się pod polskimi i włoskimi potrawami, które przynoszą nasze szkolne mamy. Problem niestety powstaje, gdy wydarzenia nawiązujące do Polski odbywają się w dniach i godzinach kiedy nasi uczniowie są w szkole lub  na zajęciach pozaszkolnych, a ich rodzice w pracy. Wiele inicjatyw odbywa się w miejscach oddalonych nawet 70 km od miejsca zamieszkania. Trudno jest wtedy prosić o obecność. Zapraszamy, przypominamy o wydarzeniu, ale nie nalegamy i nie wymagamy. Przy projektach też trzeba się wykazać i o to dba już szkoła. Uczniowie mają wolny wybór czy chcą się przyłączyć czy nie. Odzew jest też podyktowany talentem dziecka, realnymi możliwościami i zainteresowaniem. Zazwyczaj frekwencja nie schodzi poniżej 75% liczby uczniów.

Agnieszka: Trudno mi jest się wypowiadać na temat ogółu. Chyba jednak społeczność polonijna we Włoszech jest tak różnorodna jak i społeczeństwo w Polsce. Zawsze znajdzie się ktoś, komu się nie chce, ktoś, kto wiecznie krytykuje, ale sam nic nie zrobi, by cokolwiek zmienić. Ja chyba mam jednak szczęście do ludzi, bo do tej pory spotykam osoby, które chętnie ze sobą przebywają, kontaktują się, chcą coś robić. Spotkałam tak wiele Polek, które mają tyle zapału! I każda jest inna! I to jest piękne! Myślę, że warto robić cokolwiek, nie tylko w obrębie stowarzyszeń polonijnych, ale chociażby coś małego dla społeczności w miejscu, gdzie się mieszka. Jeśli się rozejrzymy, to naprawdę jest sporo możliwości wokół.

Aniu, ty osobiście odebrałaś nagrodę w Reggio Calabria, powiedz, jakie wrażenia stamtąd wyniosłaś, to był twój pierwszy pobyt w regionie Kalabria, prawda?

Ania: Pierwsze ważne wyróżnienie  to flaga polska, jaką dostałam z rąk Prezydenta RP rok temu, w Dniu Flagi i Święta Polaków i Polonii za Granicą…,  ale to w Polsce. Nagroda POLAK ROKU, to efekt konkursu ogłoszonego i zorganizowanego we Włoszech, gdzie specjalnie powołana Kapituła konkursu wyłania finalistów. Organizacją wydarzenia już po raz drugi zajął się Związek Polaków z Kalabrii, którego prezesem jest pani Katarzyna Gralińska. Było dla mnie ogromnym zaskoczeniem dostać zaproszenie na finał konkursu, który zorganizowano w Reggio Kalabrii. Nie mogłam nie pojechać na sam czubek apenińskiego buta, gdyż pomyślałam, że tam czeka na mnie uczta dla duszy, oczu i …podniebienia. Dużo słyszałam dobrego o Kalabrii, o jej mieszkańcach, turystyce, tradycjach i specjałach kulinarnych. Chciałam tego wszystkiego dotknąć moją ręką i wyrobić moje własne zdanie. Nie zawiodłam się! Reggio Kalabria dała mi wiele satysfakcji. Organizatorzy wypełnili program na 4 dni pobytu, niestety mogłam skorzystać tylko z dwóch. W sobotni wieczór podczas ceremonii miałam zaszczyt odebrać nie tylko moją, ale i nagrodę przyznaną Agnieszce Kluzek. Uroczysta kolacja zgromadziła wszystkich przybyłych do sali Monteleone, siedziby  Regionu Kalabrii. W niedzielę zaś mogliśmy obejrzeć słynne Brązy z Riace – dwie bezcenny greckie figury z brązu, które znajdują się w Muzeum Narodowym miasta i pochodzą z V w. p.n.e. Program dnia wypełniła wizyta w katedrze, wspólny obiad i zwiedzanie turystycznego cudnego miasteczka rybackiego Scilla. Bezcenny widok z półwyspu na wybrzeże Sycylii i Etnę. Polecam odwiedzenie tego miasta, zwłaszcza w towarzystwie członków zrzeszenia, gdyż umieją oni zaspokoić ciekawość turysty pod każdym względem.

Wracając do jeszcze do konkursu, zastanawia tylko brak przyznanych nagród w niektórych kategoriach konkursowych. Trudno uwierzyć że wśród naszej Polonii nikt nie zasłużył na II i III miejsca…

Jeszcze raz gratulujemy Wam bardzo serdecznie za prestiżowe nagrody, i tym bardziej jest nam miło że po raz kolejny praca naszych korespondentek została doceniona (w zeszłorocznej edycji odznaczenia przyznano aż 4 osobom związanym z portalem „Polacy we Wloszech”).

Ania: Dziękuję.

Agnieszka: Dziękuję bardzo.

Od lewej: Anna Traczewska i Agnieszka Kluzek

Rozmawiała: Agnieszka B. Gorzkowska




Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *