Euro w Polsce: Tak czy Nie?

Od czasu do czasu, na przykład w trakcie różnych kampanii przedwyborczych pojawia się temat wejścia Polski do strefy euro. Z sondaży wynika, że zarówno większość polityków, jak i społeczeństwa jest przeciwna szybkiej integracji walutowej. Inne zdanie mają przedsiębiorcy, według których przystąpienie do strefy euro byłoby dla Polski korzystne zarówno z politycznego, jak i finansowego punktu widzenia.

– Niedługo Polska będzie jednym z trzech krajów z licznej grupy państw postsocjalistycznych, które nie znajdą się w strefie euro, to będą Polska, Węgry i Czechy. Pozostałe kraje albo już są, albo zadeklarowały wyraźnie wolę polityczną wejścia do strefy euro. W strefie jest już 19 krajów unijnych, czyli zaczynamy być w mniejszościowym koszyku i to nie jest najlepsze miejsce dla Polski – podkreślał w rozmowie z agencją informacyjną Newseria Biznes prof. dr hab. Jerzy Wilkin, kierownik Zakładu Integracji Europejskiej Instytut Rozwoju Wsi i Rolnictwa PAN.

W Unii Europejskiej na 28 krajów członkowskich w 19 walutą jest euro. Po brexicie kraje te będą stanowić 70 proc. państw wspólnoty. W kolejce do przyjęcia euro ustawiły się już  Bułgaria, Chorwacja i Rumunia. Wtedy poza strefą euro zostanie zaledwie pięć krajów, w których mieszka 75 mln ludzi, z czego ponad połowa to Polacy.

W Polsce wejście do strefy euro nie cieszy się poparciem nawet prezesa NBP Adama Glapińskiego. Wszyscy ekonomiści oceniają, że wejście do strefy euro to skomplikowana sprawa, niektórzy są zwolennikami a inni przeciwnikami. Sympatycy euro podkreślają, że byłoby to kolejnym krokiem do większej integracji, bo stojąc z boku nie mamy większego wpływu na procesy ekonomiczne w unii.

W kwietniu Konfederacja Lewiatan przeprowadziła na ten temat sondaż wśród swoich członków. Okazało się, że 54 proc. firm jest za przystąpieniem Polski do strefy euro, 14 proc. jest temu przeciwne, ale aż 32 proc. nie ma zdania w tej sprawie. Zwolennicy euro w 70 proc. uważają, że Polska powinna przyjąć wspólną walutę w ciągu najbliższych pięciu lat, natomiast według 27 proc. powinno to nastąpić za 5 –10 lat. Z kolei z przeprowadzonego również w kwietniu badania SW Research dla serwisu rp.pl wynika, że aż 61 proc. mieszkańców wsi sprzeciwia się wprowadzeniu euro w Polsce. Jednak to właśnie rolnicy należą do głównych beneficjentów integracji europejskiej. Nie byli początkowo za wejściem Polski do UE, ale teraz  70–80 proc. rolników mówi pozytywnie o unii. Zwolennicy euro podkreślają, że euro ustabilizowałoby warunki handlu zagranicznego, w tym produktami rolno-spożywczymi, które  w około  80 proc. trafiają właśnie na rynek w strefie euro. To daje pewnego rodzaju przewidywalność środków, jakie eksportujący dostanie na konto.

Sceptycyzm do wspólnej waluty prezentuje także Prawo i Sprawiedliwość, argumentując swoją niechęć groźbą wysokiej inflacji oraz utratą niezależności przez Narodowy Bank Polski.

Zgodnie z danymi umieszczonymi w Białej Księdze Unii Europejskiej, w 19 krajach ze wspólną walutą ponad 70 proc. społeczeństwa pozytywnie się o niej wypowiada. Nawet Grecja ocenia że wspólna waluta mimo wszystko pomaga im  wychodzić z kryzysu.

Zdaniem prof. Gatnara (Rada Polityki Pieniężnej), w Polsce euro należy przyjąć jak nasze firmy będą silniejsze a sama strefa euro wyeliminuje występujące w niej nierównowagi. Według profesora płynny kurs złotego wspiera konkurencyjność polskich eksporterów, co napędza krajową gospodarkę, a ryzyko kursowe nie ma wielkiego wpływu na ich działalność, dlatego jego zdaniem z przyjęciem euro trzeba poczekać, aż zrównamy się z unijną średnią pod względem PKB per capita, a polskie firmy w większym stopniu uniezależnią się od międzynarodowych korporacji.

– Wstąpienie do strefy euro, mówią o tym zwolennicy tego kroku, pozwoliłoby uniknąć ryzyka kursowego. Ale to tak naprawdę nie jest ryzyko polskich przedsiębiorstw, tylko zagranicznych korporacji, które działają w naszym kraju – mówi agencji informacyjnej Newseria Biznes prof. dr hab. Eugeniusz Gatnar, członek Rady Polityki Pieniężnej. – Polski eksport w 44 proc. jest wewnątrzkorporacyjny, a więc polskie przedsiębiorstwa produkują i eksportują wewnątrz międzynarodowych korporacji – samochodowych czy sprzętu AGD. To też był – moim zdaniem – powód, dla którego Słowacja wstąpiła do strefy euro, chociaż była dość słabo rozwiniętą gospodarką. Tam ten eksport wewnątrzkorporacyjny sięga 80–90 proc., więc dla tych zagranicznych firm to ryzyko kursowe było istotne.

Jego zdaniem dla polskich firm to ryzyko pomijalne, natomiast własna waluta i korzystny kurs złotego zapewniają konkurencyjność cenową, co przekłada się na łatwiejszy eksport. W I kwartale 2019 r. eksport z Polski wyniósł 243,7 mld zł, czyli 56,6 mld euro., co stanowi  w złotych wzrost rok do roku wyniósł 7,6 proc., ale w euro już tylko 4,4 proc. W ubiegłym roku eksport wzrósł w polskiej walucie o 6,5 proc., w unijnej – o 7,0 proc.

W ciągu 15 lat Polska otrzymała z unijnej kasy w postaci dotacji 159,4 mld euro, wpłacając  52 mld euro. Netto zyskała więc ponad 107 mld euro, odpowiednik ok. 440 mld zł. Połowa tej kwoty została przeznaczona na modernizację wsi, prawie jedna trzecia sumy poszła na inwestycje publiczne, krajowe i samorządowe, a w 4 proc. – prywatne. Wybudowano i zmodernizowano blisko 15,5 tys. km autostrad, dróg ekspresowych, dróg krajowych, wojewódzkich, powiatowych i gminnych, a także prawie 4,5 tys. linii kolejowych. Powstały oczyszczalnie ścieków, linie wodociągowe, zakupiono ekologiczne środki transportu publicznego. Ponad 290 tys. osób otrzymało wsparcie na uruchomienie działalności gospodarczej. Przełożyło się to na wzrost  zamożności Polaków. Dziś  PKB na głowę mieszkańca wynosi 70 proc. średniej unijnej, a jeszcze  w 2004 roku PKB per capita wynosił w Polsce niespełna połowę średniej unijnej. Tylko w ciągu dekady 2008–2017 wzrósł on z 9,6 tys. euro do 12,2 tys. euro. Według rządowych szacunków około 2020 roku Polska ma szansę osiągnąć około 75 proc. średniego poziomu PKB per capita dla UE.

Wzrost zamożności to także zmiana proporcji między środkami wpłacanymi do wspólnego unijnego budżetu, a otrzymywanymi z niego na rozwój. Polska to teraz siódma gospodarka Unii Europejskiej. W momencie wstąpienia do UE Albani, Bośni, Hercegowiny czy innych państw z południa Europy, będziemy wtedy płacić do budżetu unijnego więcej niż otrzymywać. Unia Europejska to nie jest bankomat, to jest wspólnota, która ma wspierać kraje słabsze ekonomicznie aby dorównały bogatszym. Tak jak to robi od 15 lat dla Polski, a nasz kraj doskonale ten czas wykorzystał.

Korespondencja: Ewa Trzcińska, ekspert biznesowy, doświadczony organizator eventów biznesowych i targowych, tłumaczka języka włoskiego. Kontakt [email protected]

Przedsięwzięcie jest współfinansowane przez Stowarzyszenie „Wspólnota Polska” ze środków otrzymanych od Kancelarii Senatu w ramach sprawowania opieki Senatu Rzeczypospolitej Polskiej nad Polonią i Polakami za granicą.





Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *