Królowa Maria Kazimiera Sobieska w Rzymie

Po śmierci męża i wyborze na króla Polski – Augusta II Sasa królowa Maria Kazimiera Sobieska postanowiła wyjechać z kraju. Tak uczyniła kilkadziesiąt lat wcześniej królowa Eleonora, wdowa po Michale Korybucie Wiśniowieckim, a jeszcze wcześniej królowa Bona.
Pretekstem do wyjazdu królowej była chęć odbycia pielgrzymki do Rzymu z okazji roku jubileuszowego. Otrzymawszy od króla i sejmu zgodę na wyjazd Marysieńka rozpoczęła przygotowania do podróży. Trzeba było zabrać do Włoch sprzęty potrzebne do umeblowania pałacu Odescalchi, który zamierzała wynająć, kosztowności, pamiątki po Janie III, wyznaczyć trasę przejazdu, przygotować i odnowić karety, sprawić sobie nowe suknie. Wydatki związane z wyjazdem były
ogromne. Opuszczając kraj zabrała ze sobą najstarszą wnuczkę, swoją imienniczkę, 4-letnią Marię Kazimierę, córkę królewicza Jakuba.
Orszak królowej wyruszył 2 października 1698 r. Polskę wraz z królową opuszczało liczne grono jej towarzyszy, ojciec i brat. Orszak liczył trzysta osób, a składał się z trzydziestu karet, pięciuset koni i kilku…wielbłądów. Poprzez Wiedeń, Salzburg, Innsbruck dotarli na nowy rok 1699 do Trydentu. We Włoszech nie zapomniano sukcesów Jana III w walce z Turkami. Pamięć o królu wciąż była żywa. Wdowę po pogromcy Turków witano z zachwytem. Miasta będące na trasie jej przejazdu – Werona,
Vicenza, Padwa, Mantua, Modena, Bolonia – prześcigały się w przygotowaniu wspaniałych uroczystości na jej cześć.

Portyk w Bolonii

Po drodze witali królową kardynałowie wysłani na jej spotkanie przez
papieża Innocentego XII. Marię Kazimierę zachwycały te powitania i nie posiadała się z dumy.
23 marca 1699 r. Maria Kazimiera stanęła w Rzymie i wkrótce została przyjęta przez papieża Innocentego XII – tego samego, który jako legat papieski udzielił Janowi Sobieskiemu i Marysieńce ślubu. Obydwoje więc mieli razem co wspominać.
Wkrótce do matki dołączyli jej dwaj synowie – Aleksander i Konstanty oraz ojciec. Maria Kazimiera zamieszkała w pałacu, który ofiarował jej Livio Odeschalchi, bratanek papieża Innocentego XI. Prowadziła tam kilkusetosobowy dwór. Wokół jej rezydencji skupiało się życie Polaków
przebywających w Rzymie. Przez wszystkie lata spędzone w Rzymie królowa bardzo dbała, by jej pozycja była uznana i honorowana. Pozycję jaką zajmowała w Wiecznym Mieście, względy okazywane jej przez papieży i kardynałów oparte były przede wszystkim na wdzięczności wobec zasług jej zmarłego męża. Królową otaczała także sympatia ludu rzymskiego. Uwielbiała pokazywać się na ulicach miasta w otoczeniu służących ubranych po turecku, co wywoływało sensację rzymian. Uczestniczyła we wszystkich możliwych uroczystościach religijnych, odwiedzała arystokratów i papieży. Co roku 12 września – w rocznicę zwycięstwa pod Wiedniem zamawiała msze za dusze wszystkich poległych tam Polaków,
organizowała iluminacje na placu Świętej Trójcy podczas których Polacy występowali w strojach sarmacko-orientalnych, zamawiała panegiryki i przedstawienia poświecone wiktorii wiedeńskiej, zabiegała o ustawienie na Kapitolu pomnika Jana III. Wspierana przez syna Aleksandra stworzyła w
Rzymie teatr operowy, który wkrótce stał się jednym z najważniejszych w całej Italii. Wydarzenia teatralne musiały być adekwatne do majestatu i rangi królowej Polski. Wśród jej gości znajdowali się ówcześni patrycjusze, kardynałowie oraz kompozytorzy, jak np. Corelli, a może i sam Haendel.

Foto: Wikipedia

Opery dla teatru królowej komponował Domenico Scarlatti. Na zamówienie opery u Haendla Marysieńki raczej nie było stać, bo wciąż się borykała z problemami finansowymi. Musiała oddawać w zastaw swoją biżuterię, obrazy, wszystko co przywiozła z Polski. Pieniądze, które dostawała od
Rzeczypospolitej przychodziły z wielkim opóźnieniem albo wcale. Przedstawienia operowe odbywały się w jej Palazzo Zuccari. Pałac w nieco zmienionej postaci możemy podziwiać do dzisiaj, znajduje się niedaleko Schodów Hiszpańskich. Obecnie w pałacu mieści się biblioteka Hertziana. Budynek wielokrotnie przebudowywano, zwłaszcza w XX w., kiedy stał się własnością niemiecką. Na próżno można dzisiaj szukać śladów królowej, chociaż na fasadzie widnieje nadal – w bardzo złym stanie –
herb rodu Sobieskich.
Rzymianie plotkowali, że Marię Kazimierę połączył romans z kardynałem Giovannim Francesco Albanim, który został później papieżem Klemensem XI. Swój pontyfikat rozpoczął od odwiedzenia królowej w jej rezydencji, przynosząc półmisek poziomek z watykańskiego ogrodu. Inna plotka
połączyła ją z kardynałem Pietro Ottobonim. Kardynał słynął z podbojów miłosnych, ale był w wieku jej syna, a królowa żądna była nie przygód miłosnych, ale zaszczytów.
Organizowanie życia w Rzymie nie pochłaniało całej energii królowej. Śledziła co działo się w Polsce, wciąż wierzyła, że jej synowie zdobędą koronę królewską.
Z biegiem czasu pozycja królowej w Rzymie pogarszała się. Nowi kardynałowie nie pamiętali zwycięstwa pod Wiedniem, próbowali ograniczyć jej ceremonialne uprawnienia, osoba królowej nie wzbudzała już sensacji na ulicach. Nastąpiło też ochłodzenie stosunków z papieżem Klemensem XI Latem 1714 r. Maria Kazimiera wraz z wnuczką postanowiła przenieść się do Francji. Król Ludwik XIV wyznaczył dla niej rezydencję na zamku w Blois, gdzie początkowo czuła się świetnie. Żyła jeszcze ponad rok. Zmarła 30 stycznia 1716 r.
W 1734 r. spoczęła wraz z mężem na Wawelu.

Korespondencja Izabela Gass.




Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *