Żegnaj Szkoło! Witaj dojrzałe życie!

Koniec roku szkolnego to zawsze chwila na refleksję, wnioski, postulaty na nowy rok. To także fala emocji, która spływa na wszystkich nauczycieli.
Ci z nas, którzy w tym roku szkolnym żegnali abiturientów Liceum, w warunkach koronawirusa i ograniczonej możliwości kontaktu z uczniami, uściskania ich, przekazania im gratulacji i życzeń na nową drogę do dojrzałości, musieli ograniczyć się do wirtualnego zakończenia kilkuletniej szkolnej przygody.


Pani Marta Lazarowicz to nauczycielka polonistka, nauczyciel dyplomowany, z 15 letnim stażem w Szkole Polskiej im. Gustawa Herlinga Grudzińskiego przy Ambasadzie RP w Rzymie.

Sylwia Woźniak: Proszę opowiedzieć nam coś o początkach pracy w szkole oraz o wykonywanym przez panią zawodzie.

Marta Lazarowicz: Pamiętam szkołę, którą obserwowałam z perspektywy ławki szkolnej. Bodajże w klasie 7 na pytanie mojej ukochanej wychowawczyni – kim chciałabym być, gdy dorosnę ?- bez namysłu odpowiedziałam, że w życiu mogę być wszystkim: strażakiem, policjantem, ale nigdy nauczycielem. Na taką odpowiedź złożyło się chyba to, że w klasie, której byłam wtedy przewodniczącą, było 27 nieposkromionych chłopców i 7 grzecznych dziewczynek… Do dzisiaj pamiętam bezradność w oczach wychowawczyni, gdy po kolejnej klasowej awanturze, próbowała wprowadzić ład w klasie. Już wtedy wiedziałam, że praca nauczyciela do łatwych nie należy. Wychować na dobrego człowieka, który, jak może, przed tym się broni, nauczyć i wbić mu do głowy podstawowe prawdy o świecie, gdy on już i tak wie, jak wygodnie i dobrze żyć, nie jest proste.
Życie jest jednak nieprzewidywalne. Pisze różne scenariusze. Podobnie było i w moim przypadku. Skończyłam liceum i nagle znalazłam się na filologii polskiej w Krakowie, specjalność nauczycielska. Jeszcze tam po cichu się buntowałam, jeszcze wydawało mi się, że nie skończę jako nauczycielka w szkole. Po studiach trzeba było wejść w dorosłe życie, zacząć pracę i przestać marzyć. Pomogła mi w tym pani dyrektor z mojego byłego liceum, zapraszając mnie do współpracy. Tak zostałam „panią profesor” w liceum, w miasteczku, z którego pochodzę, w miasteczku, z którego pochodzili moi rodzice i gdzie urodzili się moi dziadkowie.
Moi” byli” profesorowie stali się moimi kolegami, a pani dyrektor na konferencjach zwracała się do mnie „dziecinko”. Za to młodzież? Młodzież była świetna! Dzięki niej, szybko odnalazłam się w zawodzie. Literaturę kochałam, z zapałem o niej mówiłam i wtedy nagle przyszło pytanie- I to już wszystko ? Te same ścieżki do końca życia? Ten sam dzień i Ci sami ludzi. Przestraszyłam się i wróciłam do Krakowa.
Życie zmieniło się od nowa. Szkoła jednak została. Dodatkowo dorabiałam sobie, ucząc języka polskiego jako obcego. Spotykałam się więc na lekcjach ze Słowakami, Wietnamczykami i Włochami. I to ci ostatni zaproponowali mi pracę w słonecznej Italii.
Różnie bywało, godzin językowych było mało, więc i dziećmi włoskimi trzeba było się opiekować. Myślałam już o powrocie do Polski, gdy usłyszałam w polonijnym radiu, że poszukują nauczyciela języka polskiego do Zespołu Szkół dla dzieci obywateli czasowo przebywających za granicą przy Ambasadzie RP w Rzymie, ze specjalnością nauczycielską i praktyką w Polsce.
Złożyłam podanie. Na bazie moich kwalifikacji i doświadczenia zostałam
przyjęta. Wróciłam do zawodu, którego kiedyś tak się bałam, a który już w Polsce pokochałam. Szybko doszłam do wniosku, że praca polonisty za granicami Polski jest inna. Zdałam sobie sprawę, że nauka języka polskiego tutaj jest „mostem”, który łączy mnie i moich uczniów z naszą ukochaną ojczyzną. Zdałam sobie sprawę, że to język jest często jedynym – ogniwem, spajającym tożsamość osobową jak i narodową naszych uczniów. Bez niego zapomną, skąd pochodzą, odetną się od własnych korzeni. Zamkną w sobie na zawsze emocjonalną przeszłość, która należy do nich, do ich matek i rodzin w Polsce.


Sylwia Woźniak: Czy i jak zmieniła się funkcja nauczyciela języka polskiego w szkole za granicą na przełomie lat Pani kariery?

Marta Lazarowicz: Gdy zaczynałam pracę w Szkole Polskiej w Rzymie – 15 lat temu, naszymi uczniami były dzieci urodzone w Polsce, które to, z takich czy innych powodów, znalazły się na włoskiej ziemi. One swój kraj znały, ich rodzicami byli Polacy, dzieci te dobrze mówiły po polsku. Z czasem do szkoły zaczęły uczęszczać dzieci, które pochodziły z małżeństw mieszanych polsko-włoskich a językiem, który używały w domu, był język włoski.
Słabo posługiwały się językiem polskim. Należało go wzmocnić. W pracy tej prym wiodą nasze panie nauczycielki z klas 1-3. To one przez trzy lata
wprowadzają w język i kulturę polską naszych uczniów. Potem dzieci te przychodzą do klasy czwartej i my, pracując w ramach programowych nauczania, zatwierdzonych przez nasze Ministerstwo Edukacji Narodowej, korzystając z polskich podręczników, prowadzimy dzieci przez następne etapy ich edukacji, aż do ukończenia przez nich liceum. W trakcie tego procesu następuje konsolidacja klasy jako grupy, wyrównuje się poziom znajomości języka i uczniowie nabywają umiejętności i wiadomości z zakresu języka polskiego i kultury polskiej na poziomie uczniów szkół polskich w Polsce.


Sylwia Woźniak: Co uważa Pani za najważniejsze w pracy z dziećmi  i młodzieżą za granicą? Na co kładzie Pani specjalny nacisk w nauczaniu języka polskiego?

Marta Lazarowicz: Moim mottem jako nauczyciela jest:
POWIEDZ MI, TO ZAPOMNĘ. NAUCZ MNIE, TO MOŻE ZAPAMIĘTAM.
ZAANGAŻUJ MNIE EMOCJONALNIE, TO SIĘ NAUCZĘ.
Według mnie nauka jest skuteczna, gdy uczeń nabywa umiejętności poprzez emocjonalny stosunek do tego co robi. Uważam, że nauka w szkole, która obowiązkową nie jest, powinna na tyle zaangażować ucznia w proces nauczania, żeby sam z siebie, chciał tutaj przychodzić i mniej lub bardziej świadomie, stawał się Polakiem, Europejczykiem. Staram się więc, aby najpierw odnalazł się w klasie, w pracy zespołowej, potem staram się, aby proces nauczania był ciekawy i nie ograniczam się tylko do lekcji.
Organizuje wraz z gronem pedagogicznym festiwale, konkursy, przedstawienia nie tylko na forum szkoły, ale również na forum Polonii, uczestniczę w rzece projektów często we współpracy w lokalnymi instytucjami.

Przez cały czas staram się dokształcać. Kiedyś poproszono mnie, abym przyniosła kserokopie dokumentów potwierdzających moje doskonalenie zawodowe, które zdobywam od lat, krok po kroku. Sama zdziwiłam się, że tyle tego jest.

To wszystko, plus 15 lat praktyki pracy w Szkole Polskiej w Rzymie i 8 lat pracy w Polsce, zaprawione tonami entuzjazmu, daje wymierne rezultaty. Roczniki abiturientów,” wypuszczane” z naszej szkoły, jeszcze po iluś tam latach po jej ukończeniu, tęsknią do niej i z duma mówią : to My, Polacy.
A ty zdajesz sobie sprawę, że to język polski sprawił, że wzrastając harmonijnie, poznali swoje korzenie i są w pełni zintegrowanymi jednostkami, przed którymi świat stoi otworem. Czasami wracają do Polski, czasami wyjeżdżają i studiują w innych krajach, ale zawsze mogą powiedzieć:- jestem Polakiem, mówię i piszę po polsku po włosku i
mieszkam /mieszkałem/ we Włoszech.

Sylwia Woźniak: Jak zachęciłaby Pani młodzież i rodziców, nie będących częścią  naszej szkolnej społeczności  do podjęcia nauki języka polskiego za granicą?

Marta Lazarowicz: Myślę, że moja praca, jak i praca moich koleżanek i Pani Dyrektor, daje gwarancje uczniom i rodzicom, że nauka w naszej szkole ”to jest całkiem poważna rzecz”. Trzeba tutaj wspomnieć o roli państwa polskiego. Polska, jako jeden z niewielu krajów u na świecie, prowadzi bezpłatną edukacje dla dzieci polskich mieszkających za granicami kraju. Zwykle oferta dotycząca nauki na obcej ziemi funkcjonuje w formie prywatnej czyli płatnej szkoły. Chcemy, by dzieci i młodzież, ucząca się w naszej szkole, była dwujęzyczna, a opuszczając mury naszej szkoły, znała i kochała Polskę, oraz potrafiła się odnaleźć we włoskiej i polskiej rzeczywistości. Nie jest to łatwe. Wymaga pracy i współpracy z rodzicami z nauczycielami, całym sztabem doradców, metodyków. Potrzeba serca, entuzjazmu, zaangażowania, czasu. Niejednokrotnie proces ten przebiega szybko, a czasami są to żmudne ćwiczenia, małe kroczki, pochylanie się nad maleńkimi główkami i nauka wymowy poszczególnych wyrazów.

Dzieci ze słabą znajomością języka polskiego mogą brać udział w prowadzonych dodatkowo zajęciach, opartych o naukę języka polskiego jako obcego . Przy naszej szkole działa Stowarzyszenie Nauczycieli Kultury Polskiej i Języka Polskiego. Prowadzi ono przedszkole dla najmłodszych, organizuje konferencje o dwujęzyczności dla nauczycieli z Włoch oraz zajmuje się nauczaniem języka polskiego jako obcego. Prowadzę tam lekcje z małymi dziećmi i z dorosłymi. W tym roku w warunkach pandemii zaproponowałyśmy jako Stowarzyszenie kursy języka polskiego jako obcego w formie online, skierowane do osób bardzo słabo posługujących się językiem polskim, które w ten sposób miały szansę „podciągnąć się” językowo, lub też ułatwić sobie start do języka polskiego, tak by stać się pełnoprawnymi uczniami naszej Szkoły w przyszłym roku szkolnym.

Lepszemu poznawaniu języka służy też czytelnictwo. W naszej Szkole
funkcjonuje bogato wyposażona Biblioteka Szkolna. Wraz z moimi koleżankami zajmuję się biblioteką. Z pomocą Rady Rodziców
wzbogacamy księgozbiór, dbając o to, aby nowe, zakupione książki, zachęcały do zanurzenia się w języku polskim i kulturze polskiej.


Sylwia Woźniak: Jak ocenia Pani wykonywany zawód nauczyciela: czy jest to łatwe zadanie  i czy daje satysfakcję?


Marta Lazarowicz: Proces nauczania w naszej szkole nakierowany jest na dziecko i na język. I to przynosi efekty i daje ogromna satysfakcje. Kiedy widzę dawnych pierwszaków już w klasie trzeciej liceum, to zdaję sobie
sprawę, że mam przed sobą młodzież w pełni świadomą tego: kim jest i czego chce od życia, młodzież, która może podjąć studia lub pracę, czy to we Włoszech czy to w Polsce. Gdy na egzaminie pytam ich, w jakim języku chcieliby przedstawić swoje prezentacje, jest im to obojętne. Z łatwością poruszają się w dwóch obszarach językowych i kulturowych. Nas Nauczycieli, a przede wszystkim Rodziców rozpiera wtedy duma. Nie są wtedy ważne: późne powroty do domu, nieprzespane czasami noce czy wątpliwości i pytania.

Mówią Nam, że warto było, że otworzyliśmy im dodatkowe drzwi, przez które mogą przejść i kształtować swoja przyszłość, przyszłość Włoch , Polski czy Europy.

Sylwia Woźniak: Jak w kilku zdaniach podsumowałaby Pani lata pracy z dziećmi, które teraz prezentują się już jako abiturienci naszego Liceum ?

Marta Lazarowicz: Przybliżyłam Im – ich polskie korzenie, starałam się dać im skrzydła, aby mogli latać wysoko i zdobywać świat. Pokazałam jakim bogactwem są dla krajów z których się wywodzą, chciałam, żeby mieli odwagę mówić o sobie jasno i prosto. Uczyłam ich szacunku: do pracy, do siebie i do innych. Wpajałam im zasady dobrego postępowania dotyczące słabszych i tych, których na drodze swej spotkają. Tłumaczyłam im, jak bronić siebie, swoich bliskich, swojego zdania. Podkreślałam, że świat jest dlatego piękny, bo jest różny. Mówiłam im, że bez pasji będą żyli na pół gwizdka.
Tłumaczyłam , że wiedza jest ważna ale mądrość – ważniejsza i tej powinni w życiu szukać.

Jak to robiłam? Język polski jest szczególnym przedmiotem. Poprzez wiersze, literaturę, kontakt słowny, kształtuje się człowieka. Mam nadzieję , że udało mi się to zrealizować w trakcie 9 lat wspólnej przygody z nimi.
Życzę im odwagi i wytrwałości w osiąganiu celów, które sobie postawili. Życzę im tego, by potrafili, gdy będzie trzeba, brać się z życiem za bary i wykuwać swój los, na miarę tego czego Szkoła Polska w Rzymie, środowisko polonijne, rodzina ich nauczyły.

Chciałabym, aby na swej drodze spotkali dobrych ludzi i potrafili z tej dobroci skorzystać i dzielić się nią. Nauczyły się ich tego szkolne, polskie przyjaźnie, zawarte w ławce polskiej szkoły. Wierzę, że przetrwają z nimi na długie lata i wiem, że oni sami, w życiu sobie, poradzą.

Sylwia Woźniak: Pani Marto, jestem pewna, że to właśnie dawka energii, empatii i zaangażowania, które każdorazowo inwestuje Pani w proces dydaktyczno- wychowawczy gwarantują tak wspaniałe rezultaty! Dziękuję Pani za rozmowę pełną refleksji i emocji.

Z panią Martą Lazarowicz rozmawiała Sylwia Woźniak nauczycielka i
koleżanka z pracy.


Wykorzystani zdjęcia z archiwum pani Marty Lazarowicz.




Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *