Andrzej Sznajder: Włoskim tropem Marii Konopnickiej

Kilka miesięcy temu sejm RP ustanowił rok 2022 Rokiem Marii Konopnickiej, by upamiętnić 180. rocznicę jej urodzin. Przyszła poetka i działaczka społeczna urodziła się 23 maja 1842 roku, jako Maria Wasiłowska w Suwałkach, młodość spędziła w Kaliszu, a małżeńskie życie z Jarosławem Konopnickim i ósemką ich dzieci w majątkach Bronów i Gusin na ziemi łódzkiej.

Dom rodzinny Konopnickiej w Suwalkach, foto Narodowe Archiwum Cyfrowe w Warszawie, domena publiczna

Potem zostawiwszy męża przeniosła się wraz z dziećmi do Warszawy, Aż wreszcie pod wpływem malarki, Marii Dulębianki, zdecydowała się wyjechać na dłuższy czas za granicę. Tak rozpoczął się długi okres jej europejskich podróży, trwający dokładnie od 13 lutego 1890 roku, od dnia jej wyjazdu z Warszawy, aż po dzień jej śmierci, 8 października 1910 roku. Był to jednocześnie czas jej najbujniejszej twórczości poetyckiej, prozatorskiej i dziennikarskiej.

Foto: Wikimedia Commons, Leopold Bude

Bardzo ważną rolę w tych wojażach odegrała Italia. Jej pierwszy „włoski” list, to wiadomość wysłana 4. listopada 1891 roku z Mediolanu do córki Zofii i jej męża Bolesława Królikowskiego. Opisuje w nim m. in. swoją kwaterę przy ul. Fontana 7:

… dom ma wewnętrzną kolumnadę dookoła podwórza wyłożonego kamieniem, za którym poustawiane w klomby wielkie drzewa tui, granatów, cytryn i pomarańcz. Pan: siwy, z bródką napoleońską, grający na fleciku. Pani mała i czarna, jak mrówka. […] Płacę za pokój 30 fr. Sama sobie robię kawę i herbatę. W domu zaś dają mi na obiad kawałek smażonego mięsa i kartofli smażonych, ale obiad o 5-ej dopiero, już przy lampie; więc o 1-ej gotuję sobie dwa jajka. Owoców pełno, ale nie takie znów tanie: jedne kasztany, ale szkaradne, bo rzadko pieczone, a najczęściej gotowane na parze. (cytaty fragmentów listów Konopnickiej pochodzą z książki Tadeusza Czapczyńskiego Tułacze lata Marii Konopnickiej, wydanej w Łodzi w 1957 roku)

Dalej poetka opisuje w liście spotkania towarzyskie w domu swoich gospodarzy:

Stół na środku pokoju czerwono okryty, przy stole 3 młodzieńców z instrumentami, na stole dwie butelki czerwonego wina i trochę szkła, tudzież talerz z sucharkami i lampa. Jeden z młodzieńców trzyma gitarę, drugi ‘mandola neapolitana’, trzeci ‘mandolina milanese’.

Kolejny list z Mediolanu do Królikowskich pochodzi z grudnia 1891 roku zawiera opis miasta:

Zaszłam tu do starej, prastarej bazyliki św. Eustachego. Byłam na wieży katedry, nie na samym szczycie nawet, bo to wysokość zawrotna, a idzie się zewnątrz, wśród tak rzeźbionych galerii, iż zdaje się, wszystko wiatr zdmuchnie do licha. A jednak widziałam i Alpy i Apeniny stamtąd! Wielki Gothard, Mont Cennis, wszystko pod śniegiem lśniącym w słońcu jak kryształ: dalej Supergę pod Turynem, dalej Kartuzję pod Pawią, tam gdzie było pole bitwy za Franciszka I.

Wielkie wrażenie zrobił na Konopnickiej pałac Brera:

Na górze pinakoteka. Obrazów przecudnych moc, sami to mistrze: Rafael, Tycjan, Veroneze, Borgognone, Van Dyck, Rubens, Carraccio, Salvator Rosa, Velasquez, Sassoferrato, Tintoretto i innych tylu. […] Nazajutrz o dziewiątej rano pojechałam do Pawii. Najpierw zatrzymałam się w sławnej Kartuzji Certosa, która ma najbogatszy klasztorny kościół na świecie. […] Sama nawa ogromna, ale niemal pusta. Dopieroż kaplice są prawdziwym przybytkiem sztuki. Obrazy najsławniejszych mistrzów, freski przepyszne na ścianach i sklepieniach, mozaiki z drogich kamieni i kolorowych marmurów, a nade wszystko rzeźby nieocenionej wartości.

Rok następny, 1892, to przede wszystkim listy z Genui, z opisami Pizy:

Piza bardzo mi się podobała, właściwie jedna jej część tylko, gdzie jest katedra bardzo stara i piękna. Babtisterium, czyli dawna bazylika i cmentarz. W katedrze wisi ten sam jeszcze brązowy świecznik, na który patrząc Galileusz powziął pierwszą myśl o ruchach ziemi.

Poetka zwiedzała też dom, w którym urodził się wielki astronom. Potem wyjechała do Rapallo:

Droga jest cudowna. Jest to bowiem przeciwległy brzeg tej sławnej Riwiery, która ma mnóstwo miejsc klimatycznych, jak Nicea, San Remo. […] Taką drogę trzeba by inaczej zwiedzać, niż koleją; bowiem idzie samymi tunelami, przeciw którym taki wielki tunel św. Gotharda jest dziecinną igraszką. […] Tunele są tak wielkie, że w jednym z nich, za Specją, pociąg staje i nabiera wodę przy palących się tam pochodniach. Nareszcie stajemy w Rapallo.

Oczywiście we włoskiej korespondencji Konopnickiej nie może zabraknąć opisów zwiedzania przez nią Rzymu, jak np. w liście z 1892 roku do Zofii Mickiewiczowej, swojej córki, która po śmierci pierwszego męża Bolesława Królikowskiego, wyszła powtórnie za mąż, za Stanisława Adama Mickiewicza:

Tu morze można widzieć o dwie godziny jazdy w porcie d’Anzia albo jeszcze bliżej w Fiumicino, gdzie Tyber uchodzi. […] Byłam wczoraj w Panteonie, który był na lat 27 przed naszą erą zbudowany przez Agryppę, a teraz jest olbrzymim kościołem, choć całego obszaru murów nie zajmuje i ruiny dokoła znać z dawnej, potężnej epoki. Tu jest grób Rafaela i Annibala Caraccio, tęgiego też malarza. […] Puściliśmy się stamtąd oglądać Termy Dioklecjana, które są tuż prawie przy naszym domu. Jest to ogromna przestrzeń ruin, które przerobiono częściowo na mieszkania dla ubogiej klasy, na ochronki, na przytułki kalek. Ze środkowej części zrobił Michał Anioł Kościół Matki Boskiej Anielskiej. […] A 25 kwietnia byłam w San Onofrio, na wzgórzu Janiculum, dość daleko od miasta, za Tybrem już, w okolicach Watykanu. To była rocznica śmierci Torquata Tassa. Byłam obecna przy składaniu wieńca w jego grobowej kaplicy, widziałam i pierwotny grób jego, pokorną płytę u drzwi kościelnych, i dąb, pod którym pisał „Jerozolimę wyzwoloną’, i celę, w której umarł.

Łuk Konstantyna w Rzymie, foto Narodowe Archiwum Cyfrowe w Warszawie, domena publiczna

Ciekawy opis jej rzymskich wycieczek pochodzi z roku 1896, z wizyty w Watykanie:

Widziałam papieża. Byłam na uroczystości koronacji jego rocznicy w Watykanie. Monsignor Salva, generał dominikanów, dostarczył mi biletu. Więc cały plac przed Św. Piotrem był tak zapchany powozami, że przejechać było niesposób. W Watykanie ścisk. Publiczność zatłoczona (Sedia) Regia, gdzie tron papieski – szpaler gwardii papieskiej z nabitymi karabinami, aż do kaplicy Sykstyńskiej. Wrażenie bardzo dziwne i niemiłe, ta komenda, ten stuk broni „do nogi” spuszczonej, ci oficerowie z gołymi pałaszami, ci znów honorowi gwardziści w bermycach, łosiowych spodniach i butach z cholewami, w mundurach czarnych, haftowanych złotem, ci lokaje w czerwonych aksamitach, ci szwajcarzy cali w paski żółte, czarne i białe, ten ścisk, ten tłum ciekawych twarzy, te miny świętoszek światowych w czarnych woalach – a jakże! I ja musiałam mieć! To wszystko coś niewłaściwego miało w sobie, coś z kordegardy i teatru.[…] Ścisk, gorąco – nie do wytrzymania. Nareszcie zachwiały się strusie wachlarze nad tronem, papież się ukazał i na tron wstąpił. Szalone oklaski, wrzask nie do opisania, brawa, jak w cyrku. ‘Viva papa’!

Początek wakacji 1902 roku spędzała Konopnicka razem z nieodłączną Dulębianką w Rimini:

Teraz mam tu też nieźle. Całe wybrzeże jeszcze dotąd puste, ale za dwa tygodnie sezon; jak się ludzi napcha – pewno wyjedziemy. Żal mi, że się nie kąpię; chodzimy tylko na spacer tak blisko morza, które tu ma brzeg zupełnie równy i płaski, że często uciekać trzeba przed falą, jak leci, a czasem znów rozzuwam się i boso brodzę zbierając muszelki. Wielka swoboda. Mieszkanie też niezgorsze. Każda ma pokój z oknem na morze, na wschód i z drugim na ląd, a we środku jest mniejszy, stołowy z balkonem, też na morze.

Często Konopnicka bywała razem z Dulębianką w Gorycji. Ta sprawa wymaga dziś małego, geograficzno-historycznego wyjaśnienia. W czasach poetki Gorycja buła miastem włosko-słoweńskim w granicach monarchii Austro-Węgierskiej. Dziś jest miejscowością na granicy włosko-słoweńskiej, po lewej stronie leży włoska Gorizia, a po prawej, po słoweńska Gorica:

Jesteśmy od tygodnia w Gorycji. (to list z roku 1908, pisany na dwa lata przed śmiercią poetki) Pięć dni w hotelu na bezskutecznym poszukiwaniu mieszkania, 2 dni na pensji, prawie poza miastem, gdzie świat zamknięty podkową gór (Karstu) i krzywym biegiem rzeki (Sączy słowiańskiej), którą tu Izonzo zowią. Pensja – wprost przytułek starych panien, tak od 60-latek, płaci się 5 koron od osoby, opał i lampa osobno. Kawa podła. Obiad wybiera się z karty, co kto chce, i jada się przy małych, osobnych stolikach w dużej Sali. Dają: zupę, pieczeń , jarzynę i leguminę. My bierzemy każda co innego i dzielimy się – to urozmaica trochę.

Panorama Gorycji, foto Narodowe Archiwum Cyfrowe w Warszawie, domena publiczna

W innym liście do córki Zofii, jest opis goryckiej Wielkanocy:

Na ulicach były prawdziwe hece. Rezurekcja zwłaszcza: bengalskie ognie, rakiety, iluminacja, cyfry oświetlane, fontanny ogniste, słupy pozapalane i wśród tego czereda Włochów z cygarami w zębach, w kapeluszach, głośne śmiechy, rozmowy, flirt naturalnie, szczerzenie zębów, krzyki, popychania to tło procesji, która też niemal dostraja się swoją jaskrawością do tej szopki.

Innym, dziś także włoskim miastem, w którym poetka często przebywała, jest Abbazia. W XIX wieku była stolicą austriackiej Riwiery, jednym z najbardziej znanych kurortów Austro-Węgier, a dziś, jako Opatija, znajduje się w Chorwacji na półwyspie Istria. Piękny jej opis zachował się w listach Konopnickiej:

Oto jesteśmy nad morzem. Właściwie to zatoka. Ale horyzont ma ogromny, nasiany wyspami i półwyspami. Wyrzyna się tu z morza Lusin Picolo, Lusin Grande, Cherso, Veglia, Capo d”Istria. Lud mówi po kroacku, prawie ze wszystkimi, mówiąc po polsku, porozumieć się można.

Te kilka listów sprzed ponad stu lat, to tylko wybrane przykłady wędrówek polskiej poetki po Italii. Warto te miejscowości obejrzeć dziś i zobaczyć zmiany jakie w nich zaszły w ciągu wielu lat i porównać z tym, co oglądała kiedyś sama Konopnicka. Polecam taką objazdową trasę polskim i nie tylko polskim turystom.

Tekst: Andrzej Sznajder




Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *