Jadwiga, matka Kazimierza Wielkiego, Zofia – matka króla Jana III Sobieskiego, czy Maria – matka Piłsudskiego to tylko niektóre matki, które odegrały istotną rolę w historii Polski. Wszystkie były kobietami silnymi, niezależnymi i świadomymi roli, jaką miały odegrać. Z okazji obchodzonego w Polsce 26 maja Dnia Matki poczet „Matek-Polek” przypomina Iwona KIENZLER – autorka kilkudziesięciu książek historycznych.
Macierzyństwo w kulturze dawnej Polski było wysoko cenione, nie tylko dlatego, że w przeszłości, i to stosunkowo bliskiej, wartość kobiet oceniano niemal wyłącznie przez pryzmat ich płodności. Niemały wpływ na postrzeganie macierzyństwa w naszej ojczyźniemiał rozbudowany kult maryjny, wszak najstarsza zachowana pieśń religijna, Bogurodzica, pełniła de facto rolę polskiego hymnu narodowego.
Kobieta, niezależnie od jej statusu społecznego, zostając matką, zyskiwała powszechny szacunek. Siedemnastowieczny dominikanin Hiacynt Mijakowski zastanawiał się, „czym stan białogłowski najbardziej przysłużyć się może Ojczyźnie”. I wnioskował: „Mężczyzna przysługuje się Ojczyźnie odwagą, dzielnością, mądrością, sercem, krwią i kosztem. Ale białogłowa nie wiem czym by Koronie zalecić się miała”. Jego zdaniem największą przysługą oddaną Rzeczypospolitej przez jej obywatelki będzie obdarzenie ojczyzny synami, którzy w razie potrzeby wystąpią zbrojnie przeciwko najeźdźcy.
Staropolskie mowy pogrzebowe wygłaszane przy okazji pochówku zacnych dam, żon i matek magnatów czy szlachciców pełne są epitetów i przenośni podkreślających wypełnienie przez zmarłe najważniejszej roli kobiety – macierzyństwa, wychowania dzieci: „macica winna”, „mądra matka”, „Kochana Matka”, „Matrona Wielmożna”, „Matka żarliwa”, „najmilsza Rodzicielka Matrona” czy „Matka piastownica”.
Jadwiga, żona Łokietka
Wprawdzie na polskich dworach królewskich, tak jak to bywało na całym świecie, żony polskich monarchów nie miały żadnego wpływu na wychowanie synów. Gdy tylko mali książęta odrośli od ziemi, oddawano ich pod opiekę męskich wychowawców. Ale i od tej reguły były wyjątki: z całą pewnością niemały wpływ na syna miała Jadwiga Kaliska, polska królowa, żona Władysława Łokietka, a zarazem ostatniego Piasta na tronie Polski – Kazimierza Wielkiego. Wprawdzie nie zachowały się żadne historyczne świadectwa dowodzące jej uczestnictwa w wychowaniu przyszłego króla, ale możemy przypuszczać, że brała w tym udział, i to niemały. Jadwiga była bowiem jedną z nielicznych żon monarchów władających naszym państwem, która cieszyła się takim zaufaniem męża, że praktycznie sprawowała rządy w jego imieniu. Skoro Łokietek nie wahał się powierzyć jej pieczęci królestwa, trudno sobie wyobrazić, by odseparował ją od wychowania syna, następcy tronu. Późniejsze osiągnięcia króla Kazimierza Wielkiego, sławione przez pokolenia historyków, zawdzięczamy zatem po części także, dziś już nieco zapomnianej, Jadwidze.
Elżbieta – żona Jagiellończyka
Bez wątpienia najsłynniejszą matką doby jagiellońskiej jest Elżbieta Rakuszanka, żona Kazimierza Jagiellończyka, której płodne łono wydało na świat aż trzynaścioro dzieci. Dzięki tym mariażom jej córek, w aranżowaniu których królowa miała niemały udział, dom Jagiellonów został spowinowacony z największymi dynastiami ówczesnej Europy. Co więcej, współcześnie poza Hiszpanią, znajdującą się we władaniu Burbonów i Księstwa Liechtenstein, gdzie od wieków panuje ród Liechtensteinów, krew Jagiellonów, wprawdzie zmieszana z krwią Habsburgów, płynie w żyłach wszystkich rodów królewskich i książęcych Starego Kontynentu. I chociaż jako żona monarchy Elżbieta nie zajmowała się bezpośrednio wychowaniem swoich synów, to wydaje się, że jednak miała coś do powiedzenia w tej kwestii, skoro po latach, kiedy za sprawą swojego najstarszego syna Władysława Jagiellończyka, króla Czech i Węgier, miała zostać babcią, chwyciła za pióro, by spisać traktat w języku łacińskim, znany jako De institutione regii Peri (łac. O wychowaniu królewskiego dziecka). Zawarła w nim porady dotyczące wychowywania następcy tronu. Ona sama bywa nazywana matką królów, bo głowy czterech jej synów: Władysława, Jana Olbrachta, Aleksandra i Zygmunta, zwieńczyła korona królewska.
Zofia – matka Sobieskiego
O ile jednak wpływ matek na wychowanie przyszłych władców jest dyskusyjny, rzecz wyglądała zupełnie inaczej w Rzeczypospolitej szlacheckiej, bo to właśnie na szlachciankach spoczywał główny ciężar wychowania dzieci, w tym także synów. Więzi między matką i synami były wręcz nierozerwalne i trwały przez całe życie. Doskonałym tego przykładem jest Jan Sobieski i jego relacje z matką – Zofią Teofilą z Daniłowiczów. Przyszły król mawiał o niej, iż „nie białogłowskiego, ale męskiego była serca, największe sobie mając za nic niebezpieczeństwo”. Spokrewniona po kądzieli ze słynnym hetmanem Stanisławem Żółkiewskim swoim dzieciom, a zwłaszcza synom, Markowi i Janowi, zaszczepiła kult ich słynnego pradziadka. Kiedy tylko Marek i Jan podrośli na tyle, by zrozumieć zawiłości historii, matka prowadziła ich na grób hetmana, by opowiedzieć im o wielkiej odwadze ich przodka i o jego zasługach dla Rzeczypospolitej. Ona też wychowywała ich obu na patriotów, zaszczepiając im umiłowanie ojczyzny i szacunek dla bohaterów narodowych. Przyszły król już jako dorosły człowiek wspominał, iż pierwszymi słowami w języku łacińskim, jakie dane mu było poznać, była sentencja z Ody Horacego: Dulce et decorum est pro patria mori, czyli Słodko i zaszczytnie jest umrzeć za ojczyznę. Potem, kiedy Marek i Jan mieli po raz pierwszy wyruszyć na pole bitwy, nawet nie oponowała, wręcz przeciwnie – jak mantrę powtarzała synom: „gdyby tak, który z synów miał ujść z potrzeby, nigdybym go za syna nie miała”. Jej trud włożony w wychowanie obu braci Sobieskich nie okazał się daremny: obaj okazali się wyśmienitymi i bitnymi żołnierzami, jak również dobrymi wodzami. Niestety, starszy z nich Marek nie miał okazji dowieść pełni swoich możliwości, bo w 1652 roku wraz z kwiatem polskiej szlachty zginął pod Batohem, bynajmniej nie w regularnej bitwie, ale ścięty na rozkaz przywódcy zbuntowanych Kozaków zaporoskich Bohdana Chmielnickiego. Nieszczęsna Teofila nie przestała opłakiwać swojego syna do końca życia, nie dane też jej było cieszyć się ze zwycięstw drugiego z synów, Jana, którego osiągnięcia miały przewyższyć dokonania jej wielkiego dziada, hetmana Żółkiewskiego. Zmarła w 1661 roku, kiedy Sobieski był na początku swojej wielkiej kariery.
Konstancja – matka ostatniego króla
W dobie oświecenia propagowano ideał matki wychowującej mądrych i światłych obywateli Rzeczypospolitej, i to niezależnie od ich płci, bowiem właśnie wówczas zaczął się proces emancypacji kobiet, a wiele Polek, chociaż formalnie nie miało praw wyborczych, brało się za politykę. Także ostatni król Polski Stanisław August Poniatowski otaczał się gronem doradców w spódnicach, bo cenił sobie towarzystwo, a przede wszystkim opinie inteligentnych dam. Takie podejście do płci pięknej zawdzięczał niewątpliwie swojej matce Konstancji z Czartoryskich Poniatowskiej, kobiecie niebywale inteligentnej i niezależnej, która w Familii odgrywała równie ważką rolę jak jej dwaj bracia.
Maria – matka Marszałka
W czasach zaborów to właśnie polskie matki przekazywały kolejnym pokoleniom nie tylko znajomość języka, ale także historii ich zniewolonej ojczyzny, jak również polskich tradycji i obyczajów. I wywiązały się z tego zadania wspaniale, bo to głównie dzięki nim polski naród przetrwał przeszło stuletnią niewolę, opierając się wszelkim próbom germanizacji i rusyfikacji. Przykładem takiej matki-Polki, wychowującej dzieci w duchu patriotycznym, była niewątpliwie Maria z Billewiczów Piłsudska, matka Józefa Piłsudskiego, człowieka, któremu dane było odegrać kluczową rolę w tworzeniu porozbiorowej Polski. Chociaż była kruchą, delikatną kobietą, której słabe zdrowie skutecznie podkopywały liczne ciąże, grała pierwsze skrzypce w rodzinie Piłsudskich. Co więcej, była żywym dowodem na to, iż termin matka-Polka, któremu niechętne są współczesne polskie feministki, nie był jedynie pustym frazesem, że istniały kobiety, które uważały, iż najważniejszym elementem wychowania małych Polaków jest zaszczepienie im miłości ojczyzny. Opowiadane najmłodszym przez Marię Piłsudską baśnie polskie w miarę dorastania dzieci stopniowo zastępowane były historiami zaczerpniętymi z dziejów Polski i zakazanymi przez władzę lekturami polskiej literatury, szczególnie poezji. Wieczorami, kiedy służące znikały w kuchni pochłonięte swoimi obowiązkami, Maria otwierała tajemnicze szuflady, z których wyciągała portrety polskich i litewskich patriotów, by pokazać je dzieciom i opowiedzieć historię ich życia, złożonego na ołtarzu ojczyzny. Bez wątpienia była najważniejszą osobą w życiu Marszałka, a pamięć o tej niezwykłej kobiecie trwa do dzisiaj. Każdy przeciętnie wykształcony Polak wie, gdzie znajduje się grób matki Józefa Piłsudskiego, ale konia z rzędem temu, kto powie, gdzie spoczywa jego ojciec, Józef Wincenty Piłsudski…
Kolejną wielką próbę polskie matki przeszły w czasach II wojny światowej, kiedy naród polski był świadomie eksterminowany przez okupanta, a potem w czasach stalinowskich. Większość Polaków, którym serwowano w szkołach zafałszowany obraz dziejów ich ojczyzny, poznawała prawdę o naszej historii właśnie od swoich mam.
Skłodowska-Curie – matka i naukowczyni
Dziś wielu tradycjonalistów załamuje ręce nad zgubnym, ich zdaniem, wpływem nurtów feministycznych. Twierdzą, że nurty te deprecjonują rolę macierzyństwa – naczelnego zadania każdej kobiety. Tymczasem współczesne feministki dowodzą, iż przedstawicielki płci pięknej mogą się realizować nie tylko jako strażniczki domowego ogniska, ale również robiąc karierę zawodową. I wbrew pozorom jedno nie wyklucza drugiego. Zresztą mamy w naszej historii doskonały przykład kobiety realizującej się zawodowo i samotnie wychowującej dwójkę dzieci. Chodzi o jedną z najwybitniejszych uczonych wszechczasów Marię Skłodowską-Curie, która po śmierci męża Piotra w 1906 roku musiała pogodzić pracę naukową z wychowaniem dwóch maleńkich córek. A łatwo jej nie było, bo nie dość, że pracowała nad epokowymi odkryciami, to jeszcze jako pierwsza kobieta profesor na paryskiej Sorbonie przecierała szlaki dla swoich późniejszych naśladowczyń, mierząc się z uprzedzeniami i ograniczeniami. Pomimo to zdobyła po raz drugi nagrodę Nobla i wychowała dwie wspaniałe córki, z których starsza, Irena, poszła w jej ślady, zostając światowej klasy naukowczynią i laureatką tego najcenniejszego wyróżnienia w świecie nauki.
Tekst Iwona Kienzler, polska pisarka historyczna autorka ponad stu książek – publikacji non-fiction z zakresu historii, jak również leksykonów i słowników. Pisze także reportaże z podróży oraz artykuły dotyczące spraw gospodarczych i historii Polski, a także odwiedzanych przez nią krajów i regionów. Pasjonuje się historią, a zwłaszcza rolą kobiet i ich często zapomnianemu lub niedocenianemu wpływowi na losy i decyzje mężczyzn rządzących państwami, czy też będącymi wpływowymi politykami lub mężami stanu.
Projekt finansowany ze środków Kancelarii Prezesa Rady Ministrów w ramach konkursu Polonia i Polacy za granicą 2022 r.
*Publikacja wyraża jedynie poglądy autora i nie może być utożsamiana z oficjalnym stanowiskiem Kancelarii Prezesa Rady Ministrów.
Źródło: DlaPolonii.pl