Tadeusz Gajcy. Słona miłość nad ojczyzną

8. lutego minęła 100. rocznica urodzin Tadeusza Gajcego – polskiego poety czasu II wojny, żołnierza Armii Krajowej, który poległ w Powstaniu Warszawskim.

„W tym kraju smutnym pełnym gwiazd/ samotne trwanie, młodość chrobra/ i sen pod pługiem, co jak orła/ złamane skrzydło idzie nisko” – pisał jako młody poeta, jeszcze zanim zamienił pióro na karabin.

Tadeusz Gajcy odziedziczył swoje nazwisko po węgierskich przodkach. Przyszedł na świat w roku 1922 w Warszawie przy ulicy Dzikiej, którą zamieszkiwała polska i żydowska biedota. Państwu Gajcym żyło się mniej niż skromnie. Ojciec zarabiał jako ślusarz, a mama była akuszerką. Małym Tadziem najczęściej zajmowała się babcia, która prowadzała go do kościoła i uczyła łacińskiej ministrantury. Żarliwa wiara, którą nasiąkł jako dziecko, będzie Tadeuszowi towarzyszyć do końca życia.

Ponura uliczka Dzika i jej okolice nie dostarczały zbyt wielu rozrywek, więc mały Tadek uciekał w świat książek. Zdolności nie wystarczyło mu jednak, by dostać się do któregoś z renomowanych gimnazjów, więc nauki pobierał u ojców marianów na Bielanach. Tam wpajano chłopcom poczucie dyscypliny, kult tradycji i formowano postawy patriotyczne. Tadeusz zdał tak zwaną małą maturę, ale do liceum nie zdążył już pójść, ponieważ rok szkolny miał się rozpocząć 1 września 1939 roku. Na wieść o wybuchu wojny, jak wielu chłopców z jego pokolenia, zgłosił się do wojska. Nie przyjęto go jednak ze względu na zbyt młody wiek. Zgodnie z rozkazem naczelnego dowództwa zaczął się wycofywać w kierunku wschodnim, ale już niebawem Tadeusz z poczuciem klęski wrócił do Warszawy. Tam zapisał się do szkoły ojców marianów, którzy pod przykrywką kształcenia zawodowego dla budowniczych dróg prowadzili tajne nauczanie w zakresie licealnym. Tadeusz korzystał z niego skwapliwie i konspiracyjną maturę zdał w roku 1941.

Młody człowiek miał teraz sporo czasu, więc czytał, jak wcześniej, ale tym razem bardziej uważnie. Spod jego pióra zaczęły wychodzić pierwsze udane próby prozy. Widząc tak obiecujące rezultaty, ojcowie marianie ułatwili mu studia polonistyczne w ramach działającego w podziemiu Uniwersytetu Warszawskiego. Tu spotkał kolegów, którzy – podobnie jak on sam – za kilka lat przeszli do historii polskiej literatury: Tadeusza Borowskiego, Wacława Bojarskiego i Andrzeja Trzebińskiego.

W czasie studiów Gajcy zbliżył się do organizacji podziemnej o nazwie Konfederacja Narodu. Była to formacja narodowa i konserwatywna, która zaczęła wydawać periodyk literacki „Sztuka i Naród”. Na jego winiecie umieszczono motto z C. K. Norwida: „Artysta jest organizatorem narodowej wyobraźni”. To pismo uchodziło za najbardziej ambitne forum publikacji literatury polskiej podczas drugiej wojny. Ukazywało się mimo ogromnych przeszkód i trudności, do roku 1944, do samego wybuchu powstania warszawskiego. Wielu redaktorów i drukarzy przypłaciło tę działalność życiem.

W kręgach tych młodych ludzi oddanie i patriotyzm sąsiadowały często z brawurą i brakiem doświadczenia. Do jednej z takich akcji doszło 25 maja 1943 roku, kiedy to grupa poetów i redaktorów – Tadeusz Gajcy, Zdzisław Stroiński, Wacław Bojarski – postanowiła złożyć wieniec z narodowymi barwami po pomnikiem Mikołaja Kopernika przy Krakowskim Przedmieściu. Poetom brakowało konspiracyjnej rutyny i w trakcie akcji spanikowany Tadeusz Gajcy zupełnie niepotrzebnie strzelił, zresztą niecelnie, w stronę granatowego policjanta. Zdzisława Stroińskiego schwytano i tylko cudem udało się go wykupić z więzienia na Pawiaku, a Tadeusz Bojarski po postrzale w brzuch zmarł w szpitalu. Gajcemu co prawda udało się ujść z życiem, ale nie mógł sobie wybaczyć, iż przez niego zginął jeden z przyjaciół. Długo zmagał się w związku z tym z poważnym rozstrojem psychicznym.

Ponieważ redaktorzy naczelni „Sztuki i Narodu” ginęli jeden po drugim – Andrzej Trzebiński został rozstrzelany w publicznej egzekucji przy ulicy Nowy Świat – ster redakcji przejął Gajcy. Wykazał się większą elastycznością i dalekowzrocznością niż jego poprzednicy. Nawiązywał kontakty osobiste i artystyczne z innymi nurtami polskiej kultury podziemnej; porozumiewał się z literatami krakowskimi, próbował organizować w podziemiu przedstawienia teatru awangardowego. Te działania, prowadzone z ogromnym, jak na warunki konspiracyjne, rozmachem, przerwał jednak 1 sierpnia 1944 roku wybuch powstania warszawskiego.

Jako pisarz pracował intensywnie i nerwowo, jakby w przeczuciu, że zostało mu niewiele czasu. W każdym numerze „Sztuki i Narodu” publikował wiersze, recenzje, artykuły informacyjne i felietony. Ukazywały się one także na łamach innych pism podziemnych: „Dźwigary”, „Prawda Młodych”, „Biuletyn Informacyjny”. Na szczyty artystycznych możliwości wzniósł się Gajcy tomem poetyckim „Grom powszedni” (1944). Zachęcony pochlebnymi opiniami, młody poeta próbował jeszcze bardziej rozwinąć skrzydła. Miał już wtedy za sobą autorstwo groteski poetyckiej „Misterium niedzielne” (1943) i trzyaktowy dramat sceniczny „Homer i Orchidea” (1943). Przymierzał się do większych form. Planami na przyszłość dzielił się z rówieśnikami, na przykład podczas spotkań u Romana Bratnego w jego domu w Konstancinie. Bratny, początkujący prozaik, uważnie obserwował swoich młodych gości i po wojnie wydał ich trzytomowy zbiorowy portret w powieści „Kolumbowie rocznik 20” (1957). Książka umieszczona na liście obowiązkowych lektur szkolnych dała początek legendzie „pokolenia Kolumbów”, którą wzmocnił jeszcze nakręcony na jej podstawie serial telewizyjny z roku 1970 w reżyserii Janusza Morgensterna.

Jednocześnie komplikowała się sytuacja życiowa młodego poety. Liczne zajęcia literackie i konspiracyjne zmusiły go do rezygnacji z posady magazyniera w szwalni i przejścia na utrzymanie rodziców, którzy utyskiwali, iż młody człowiek nie dokłada się do bardzo szczupłego rodzinnego budżetu. Na te problemy nałożyły się także lekcje partyzantki miejskiej, które odbywały się w mieszkaniach młodych poetów. Resztę czasu zajmowały im próby zdobycia jakiejkolwiek broni.

I wreszcie nastąpiła ta upragniona godzina „W” – 17.00 1 sierpnia 1944 roku. Tadeusz Gajcy, jako gorzej uzbrojony (miał tylko pistolet typu Walther), w pierwszych dniach powstania trzymany był przez dowództwo na drugiej linii. Kiedy jednak pierwsza się wykrwawiła, brał udział w wyjątkowo zaciekłych walkach w rejonach ulicy Senatorskiej i Placu Bankowego. Młodzi, słabo wyszkoleni i uzbrojeni powstańcy mieli przeciwko sobie doskonale przygotowane, otrzaskane w boju i świetnie wyposażone oddziały generała Reinefartha. Ich szanse militarne były w tym starciu znikome.

Tadeusz Gajcy poległ prawdopodobnie 21 lub 22 sierpnia na terenie pobliskiego Arsenału. Jednak ani dokładne miejsce, ani nawet dzień zgonu nie były możliwe do ustalenia. Pośmiertnie oznaczono poetę Krzyżem Walecznych, a jego ciało spoczęło na Cmentarzu Wojskowym na Powązkach w kwaterze powstańczej.

Tekst Wiesław Kot, doktor nauk humanistycznych ze specjalnością literatura współczesna, profesor uniwersytecki SWPS, krytyk filmowy i publicysta. Autor ponad 30 książek, w tym ostatnio wydanej: „Manewry miłosne. Najsłynniejsze romanse polskiego filmu”.

Projekt finansowany ze środków Kancelarii Prezesa Rady Ministrów w ramach konkursu Polonia i Polacy za granicą 2022 r.
*Publikacja wyraża jedynie poglądy autora i nie może być utożsamiana z oficjalnym stanowiskiem Kancelarii Prezesa Rady Ministrów.

Źródło DlaPolonii.pl




Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *