Kobiety przez duże K. Polki w Italii nie zawsze słonecznej. Aneta Malinowska, Kobieta po twardej szkole życia.

W zamierzeniu Ewy Trzcińskiej, dziennikarki naszej Redakcji – Polki w Italii nie zawsze słonecznej – to cykl reportaży i wywiadów o Polkach zamieszkujących Półwysep Apeniński.
Jakie one są? Jak sobie radzą we Włoszech? Z danych statystycznych wynika, że we Włoszech zdecydowanie jest więcej kobiet niż mężczyzn z Polski, oddajmy im głos. Opowiedz mi swoją historię…

.

Kobieta po twardej szkole życia

Aneta Malinowska w rozmowie z Ewą Trzcińską.

Aneta Malinowska urodziła się w małym miasteczku na południu Polski w 1975 roku. Dorastając, często rysowała. Jej pierwsze poważne prace powstały w Bolonii, gdzie mieszka od ponad 19 lat, bo właśnie tu odkryła swoje artystyczne powołanie. Artystka i fotografka zakochana w Bolonii, jej kolorach, detalach, ciekawostkach, różnorodności, prostocie i wszystkim, co jest jej częścią. Wiele z jej obrazów powstaje spontanicznie z pasji, jej stan umysłu i myśli przenosi na płótno. Fotografie różnych miejsc, zwłaszcza Bolonii i jej okolic, wyróżniają się specjalną uwagą na detale i kompozycje. Aneta eksperymentuje, korzystając z wielu form artystycznych. Lubi fotografować ludzi, ukazując ich myśli i uczucia. Znane są też jej autoportrety, świetnie oddający skomplikowane wnętrze autorki. Wielokrotnie reprezentowała Polskę na wystawach fotograficznych i malarskich.

.

.

Od lat korespondentka portalu „Polacy we Włoszech” a także twórczyni na Fb Polacy z Bolonii i okolic. W 2017 roku została laureatką nagrody w Reggio Calabria w I Edycji „Polak Roku we Włoszech” w kategorii kultura/ sport.

Jest założycielką projektu promującego Polskie Dumne Kobiety na świecie, którego celem jest przedstawienie w formie zbiorowego portretu obrazu polskiej kobiety za granicą, która nigdy nie zapomniała o swoich korzeniach. Za całokształt działalności w 2021 roku została laureatką nagrody ,,Osobowość polonijna Roku im. Edyty Felsztyńskiej.

Aneto, zaczniemy klasycznie – jak zaczęła się Twoja włoska przygoda?

Moja przygoda, a raczej perypetie zaczęły się tuż przed wejściem Polski do Unii Europejskiej. W lutym 2004 roku przyjechałam po raz pierwszy do Włoch, do Orta Nova w regionie Apulia. Był to swoisty obóz pracy, gdzie płaca i warunki mieszkaniowe były opłakane a w samym magazynie, w którym spędzaliśmy do 12 godzin było niesamowicie zimno. Pilnujący nas boss dbał o to by szybko pracować. Nie było wolno się zatrzymać nawet na chwilę, bez jego zgody iść do toalety, o rozmawianiu czy śmianiu się nie wspominając. Nie było wolno zachorować, pracowało się również z gorączką… Po kilku miesiącach udało mi się uciec do Toskanii, gdzie pracowałam od rana do wieczora w barze. Tu jedna z Włoszek znalazła mi pracę z zamieszkaniem w Bolonii jako niania. Od tego momentu byłam spokojniejsza – powoli zaczęłam uczyć się języka, mogłam też sprowadzić mojego 9 letniego syna. Miałam już do czego…

.

Orto Nova, inne życie

.

Zawodowo przeszłaś długą drogę…

Tak, to była długa droga. W Polsce nie miałam takich możliwości. Początkowo także we Włoszech nie było łatwo, dopiero w Bolonii mogłam zacząć pielęgnować moje pasje. Bolonia jest miastem, które otworzyło mi wiele możliwości, ale także inne spojrzenie na świat. To miasto kultury, gdzie ciągle się coś dzieje od wystaw po targi sztuki, festyny, imprezy kulturalne, konkursy, kursy w różnych dziedzinach itp…

.

.

Pracując i wychowując sama syna nie miałam dużo czasu, ale w tych wolnych chwilach zawsze dążyłam do tego by się rozwijać. Jeszcze wtedy nie myślałam a może nie śmiałam nawet pomarzyć by kiedyś stały się one moja pracą; po prostu szłam w tym kierunku – wszelkie możliwe kursy, szkolenia – wszędzie mnie było pełno tam, gdzie można było praktykować. To było dla mnie także coś co mnie uspakajało i dawało satysfakcję a także pozwalało oderwać się od szarej j rzeczywistości. Zaczęłam brać udział w konkursach malarstwa i fotograficznych. Pierwszy konkurs wygrałam spośród 1000 uczestników i to był właśnie ten przełomowy moment, kiedy w końcu uwierzyłam w siebie i zebrałam się porządnie w garść.

Czujesz się spełniona zawodowo i osobiście?

Dziś z pewnością mogę powiedzieć tak. Syn wyrósł i już pracuje, dokłada się do domowego budżetu i dba o porządek…

Od 2 lat mam własną działalność jak fotografka i artystka. Jestem dosyć znana w moim otoczeniu zarówno polskim jak i włoskim, co oczywiście pomaga w zdobyciu nowych klientów czy nawiązywaniu nowych współpracy. Prowadzę też blog po włosku o ciekawostkach i okolicach Bolonii, to także daje mi dodatkową możliwość pokazania się od strony zawodowej.

.

.

Czy to, że jesteś Polką w jakiś sposób Ci pomaga, przeszkadza czy po prostu nie ma znaczenia?

Osobiście bardzo mi to pomaga, rodacy często szukają współpracy z Polakami we Włoszech nie tylko ze względu na lepsze porozumiewanie się, ale również dlatego, że często wolą wesprzeć swoich i z nimi współpracować.

Aneta Malinowska to przede wszystkim…

Kobieta po twardej szkole życia; tolerancyjna, kreatywna, pełna energii, pomysłów i optymizmu. Wysłucha, zorganizuje, pomoże, doradzi a czasem w nagrodę dostanie za to porządnego kopniaka (tu śmiech) bo … tak to w życiu bywa.

Znamy się już trochę, od lat obserwuję, ile robisz dla Polonii mieszkającej w Bolonii i okolicach, co Cię tak napędza?

Napędza mnie chęć bycia pożyteczną w moim otoczeniu. Lubię widzieć innych jak sobie dobrze radzą, a ci którym gorzej idzie mogą liczyć na moje wsparcie. Kiedyś nikogo tu nie znałam i pamiętam, jak jest ciężko na początku. Od kiedy zaistniał Facebook to był dobry moment by zacząć organizować spotkania by poznać rodaków mieszkających tuż obok. Brak było mi polskiego towarzystwa, zwłaszcza że po włosku jeszcze dobrze nie mówiłam. Założyłam grupę integracyjno- informacyjną ,,Polacy z Bolonii i okolic”. Na pierwszym spotkaniu było 7 osób, dziś jest nas od 30 do 50 osób. To świetna okazja by poznać nowe osoby, porozmawiać po polsku a nawet … miłość życia! Grupa bardzo pomogła wielu osobom w różnych sytuacjach życiowych a spotkania są też po to by wzmocnić tę więź i razem spędzić czas z tymi, którzy udzielają się też w grupie. To także możliwość dla nowo przybyłych do miasta by poznać tu swoich rodaków i trzymać niezbędne informacje w załatwieniu różnych spraw.

.

.

Opowiedz coś więcej o projekcie (do którego i mnie wrzuciłaś!), który zatytułowałaś o Polskie Dumne Kobiety na świecie. Ile nas już jest? Gdzie pokazujesz sfotografowane przez Ciebie Polki?

Projekt dotyczy Polskich kobiet we Włoszech i na świecie – od 18 do 100 lat. Przedstawiam na nim moje rodaczki żyjące poza granicami Polski, ale które nigdy nie zapomniały o swoich korzeniach i są dumnymi Polkami na świecie. Portrety te mają złożyć się na zbiorowy pokaz kobiet, świadomych swoich korzeni i odczuwających dumę ze swojego polskiego pochodzenia. Na każdej fotografii musi znaleźć się element kojarzony z naszym krajem – polskie koloru, miejsca pamięci czy kuchnia polska. Mieliśmy już wystawę online, w przyszłości planowana jest wystawa fotograficzna na żywo. Teraz mamy 40 świetnych zdjęć, projekt nadal się rozrasta więc liczę na dużo więcej – sami sprawdźcie https://www.facebook.com/Polskiedumnekobiety/

.

.

Najbliższe polskie spotkanie z polskimi daniami – kiedy możemy się spodziewać? Jakie jeszcze atrakcje przewidujesz, bo wiem, że takie są?

Właśnie niedawno obchodziliśmy 10 lecie grupy. Uczciliśmy to pięknym polskim tortem. Było nas naprawdę sporo, na stole gościły polskie przysmaki, polska muzyka w tle i polskie piosenki wspólnie śpiewane przy gitarze. Następne spotkanie planujemy przed świętami z kolędami i opłatkiem.

.

.

Interesujesz się tym, co dzieje się w Twoim kraju ojczystym? Twoje dziecko mówi po polsku, Twoi znajomi? Przekazujesz im historię i tradycje kraju pochodzenia?

Wyrzuciłam mój telewizor na śmietnik – naprawdę nie da się oglądać tego co dziś nadają w tv. Mieszkam tu od prawie 19 lat i skupiłam się na Polonii – by tu w obcym kraju poczuć się swojsko i pielęgnować nasze tradycje. Oczywiście, mój syn mówi świetnie po polsku – przyjechał tu mając 9 lat, chodził też do polskiej szkoły. Jeśli jesteśmy między rodakami to rozmawiamy tylko po polsku, nie ma innej opcji. Do Polski jeżdżę bardzo rzadko gdyż po prostu nie mam już tam do kogo.

Co możesz doradzić młodym Polkom: co zrobić, aby w Italii dobrze się czuć, przy wielu różnicach kulturowych, które poznaje się przy dłuższym pobycie?

Pierwszą bardzo ważną rzeczą jest umieć porozumieć się po włosku. Włochy są przyjaznym krajem, nie sądzę by były tu jakieś szczególne problemy w zaadaptowaniu się. Uszanujmy ich kraj, mieszkańców z ich tradycjami i kulturą, bądźmy uczciwi to oni uszanują nas. Na pewno, jeśli pokażemy się z dobrej strony dużo nam to pomoże i nie odczujemy, że jesteśmy tu ,,obcy”. Podpowiem jeszcze, że Włosi to podrywacze, więc zanim im całkowicie zaufacie miejcie oczy szeroko otwarte.

Co dała ci emigracja do Włoch, a co zabrała?

Emigracja dała mi wiele możliwości nie tylko zawodowych, ale poznania innych ludzi, innej kultury, szerszego spojrzenia na świat. Jestem bardziej tolerancyjna i otwarta na dla ludzi, bardziej pewna siebie i wierzę w moje możliwości. Na emigracji jest nas sporo; możemy spotykać się, organizować rożnego rodzaju imprezy brać udział w polskich uroczystościach. Mamy sklepy z polskimi produktami, biblioteki z polskimi książkami, polska szkołę i to wszystko razem sprawia, że czuje się prawie jak u siebie w Polsce.

Czy coś mi zabrała? Nie sądzę, ale czasami tęsknię do polskiej ziemi.

.

Szymborska Festival w Bolonii

.

Patrząc z Twojej perspektywy, może też przez własne doświadczenia – z jakimi problemami i ograniczeniami borykają się polskie kobiety tutaj, w Italii?

Ogólnie polskie kobiety są mądre, zaradne i pracowite; dają sobie radę, jest też więcej pracy dla nich niż dla mężczyzn. Jednak z własnego doświadczenia wiem, że samotnym matkom jest naprawdę ciężko, wsparcie ze strony państwa znikome, a w pracy np. na zmiany nikogo nie obchodzi, że musisz zaprowadzić i odprowadzić dziecko do przedszkola czy szkoły. Jest to trudne, zwłaszcza jeśli nie mamy tu nikogo bliskiego kto mógłby pomóc.

Aneto, bardzo Ci dziękuję za rozmowę. Spełnienia marzeń i pragnień. Czekam na zaproszenie na Twoją kolejną wystawę, ale też i na tę z dumnymi Polkami uwiecznionymi w kadrze.

.

.

Z Anetą Malinowską rozmawiała Ewa Trzcińska

Zdjęcia z archiwum Anety Malinowskiej.




Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *