Polacy we Włoszech: Od jak dawna mieszka pani we Włoszech?
Małgorzata Kowalewska: Pochodzę ze Słupska. Na stałe mieszkam we Włoszech od 1990 roku.
Polacy we Włoszech: Czy pierwsze kroki skierowała pani od razu do Umbrii czy wcześniej były inne regiony, w których pani mieszkała?
Małgorzata Kowalewska: Turystycznie poznawałam wcześniej Włochy głównie północne, ale chęć pogłębienia znajomości włoskiego sprawił, że przyjechałam do Perugi na kursy językowe na Uniwersytecie dla Obcokrajowców.
Polacy we Włoszech: Studiowała pani w Perugi. Uzyskała dyplom Akademi Sztuk Pieknych na wydziale scenografii. Czy na co dzieǹ zajmuje się pani właśnie scenografią?
Małgorzata Kowalewska: Niestety po ukoǹczeniu Akademi Sztuk Pięknych nie udało mi się kontynuować obranego kierunku i podjęłam pracę w biurze informacji turystycznej, mogąc w ten sposób rozwijać i pogłębiać mój warsztat języków obcych.
Polacy we Włoszech: Czy Umbrię odwiedza wielu Polaków? Czy ma pani często kontakt z turystami z Polski?
Małgorzata Kowalewska: Na co dzieǹ, w biurze mam bardzo częsty kontakt z rodakami. Zaskoczenie, radość, odprężenie, to pierwsze reakcje na możliwość porozumienia się w ojczystym języku, które są dla mnie źródłem szczerej satysfakcji. Uważani dawniej za kraj “prawie trzeciego świata”, staliśmy się nareszcie pełnoprawnymi obywatelami Europy mogącymi swobodnie podróżować i poznawać świat.
A tak na marginesie, to Polacy jako turyści, w porównaniu z innymi nacjami są kulturalni (grzeczni i władający sprawnie obcymi językami), dysponujący bazą podstawowych wiadomości, zdrowo zaciekaweni, z dobrze określonym celem podróży.
Polacy we Włoszech: Prosze opowiedzieć o pasji malowania.
Małgorzata Kowalewska: Moje malowanie czy rysowanie, tak bez enfazy, to konieczność. Jest to rodzaj dialogu z samą sobą i z otoczeniem, w którym dzięki koncentracji można przenieść się w inne zakamarki własnej świadomości.
Może być również ucieczką od samej siebie, rodzajem terapii. To, co próbuję kreować to rzeczywista nierzeczywistość. Świat jakiś tam, gdzieś tam…A potem wracam do realiów i z moim wielorasowym Bobby idziemy na polowania fotograficzne; on szuka jeży, jaszczurek, co kawałek aromatyzuje uroczystym gestem podniesionej tylnej łapy jakiś krzaczek, a ja zatracam się w gąszczach, w wysokich trawach pofałdowanych krajobrazów .. i kwiatki podglądam…a one się nie wstydzą!
Taka niby słowiaǹska dusza miotana melancholią, błąkająca się w poszukiwaniu tamtych lasów i przestrzeni nieskalanych jeszcze urbanizacją i przemysłem… bo do Polski wracam średnio raz, dwa razy do roku i wtedy, oprócz śledzenia stanu krajobrazu lawinowo i łapczywie pochłaniam prasę, jak sie uda jakąś książkę. Ta tekstowa bulimia bierze się z chęci nadrobienia braków językowych i informacyjnych, które narastają z biegiem lat oddalenia od kraju.. Ze smakiem delektuję się soczystym językiem tygodników, podziwiam sprawność w tworzeniu nowych terminów i konstruowaniu nowych form ekspresyjnych, a melodyka całości uświadamia mi jak istotnym łącznikiem emocjonalnym pozostaje mój jezyk ojczysty.
Polacy we Włoszech: Czy odbywają się wystawy pani obrazów?
Małgorzata Kowalewska: Jeśli chodzi o moje artystyczne “działania”, to od czasu do czasu udaje mi się uczestniczyć w wystawach zbiorowych, chociaż nie pogardzam również wykonywaniem prac na zamówienia typu: prace malarskie na płótnie/drewnie plansze graficzne dla muzeów, mapa okregowych placówek agroturystycznych czy prace graficzne ilustrujące w sposób humorystyczny dojazd do centrum miasta.
Polacy we Włoszech: Serdecznie dziekuję za wywiad.
Z Małgorzatą Kowalewską rozmawiala Aleksandra Seghi.