George Clooney i Stanisław Lem

Lato 2004 r, na tarasie kawiarenki Cafe Romantica siedział niewiarygodnie przystojny mężczyzna. Widać , że dobrze się czuje w tym małym, sennym miasteczku. Tutaj nikt się nie spieszy, życie toczy się wolno i leniwie. W krótkim czasie stolik oblegają rozchichotane nastolatki i zaciekawieni przchodnie. To George Clooney – hollywoodzki gwiazdor filmowy, który zauroczony jeziorem Como zakupił dom w Laglio.

Mieszka tu niewiele ponad tysiąc mieszkańców. Aktor nie złości się nadmierną popularnością, chętnie rozdaje autografy i rozmawia z mieszkańcami popijając włoskie espresso.

Jego przygoda z Włochami zaczęła się w 2002 r, kiedy pierwszy raz przyjechał na stary kontynent z Greory’giem Peck i jak powiadał: „zakochałem się w tym miejscu. Kocham wszystko co włoskie: jedzenie, wino, pogodę i … garnitury od Armaniego“.

George Clooney nabył w Laglio Villę Oleandra, XIX – wieczną posiadłość Heinzów (właścicieli fabryki keczupu), z ogromnym cyprysowym ogrodem.

Kilka miesięcy później dokupił sąsiadującą willę Margherita, gdzie urządził (nieco skromniej) miejsce pracy. W jednym z gabinetów znajdują się dworcowe zegary wskazujące czas w różnych częściach świata. Tu powstał scenariusz do filmu „Good Night and Good“, nominowany do Oscara.

„W tym miejscu tworzy mi się najlepiej. Siadam na tarasie, moja gosposia Elena przynosi mi orzechowe ciastka, kieliszek wina i od razu przychodzą mi do głowy nowe pomysły“, powiedział aktor w wywiadzie dla włoskiej stacji telewizyjnej.

Jezioro Como należy do najbardziej malowniczo położonych jezior w Alpach, do tego położone jest w jednym z najbogatszych regionów Włoch.

Mieszkańcy przyzwyczaili się do widoku wielkich gwiazd, latem Gianni Versace odwiedzała Madonna, cząsto bywa tu Brad Pitt.

Willa George’a Clooney składa się z wysokiego parteru i dwóch eleganckich pięter, ale jest znacznie skromniejsza niż wspaniały pałac zastrzelonego w Hollywood włoskiego projektanta Versace.

Ten król przepychu i przesady graniczącej z kiczem kupił tu prawdziwy pałac, w którym gościł Madonnę i księżną Dianę. Po śmierci Versace, siostra postanowiła zatrzymać pałac jeko siedlisko rodzinne. W słynnej Villi Balbianello kręcono „Gwiezdne wojny“ i thiller „Ocean Twelve“, a na słonecznej plaży Como część filmu o Jamesie Bondzie Casino Royale.

Rok 2002 był dla Georga Clooney bardzo trudny. Brał udział w produkcji filmu „Solaris“ na podstawie powieści Stanisława Lema.

Autor sprzedał wytwórni 20-th Century Fox prawa ekranizacji Solaris, produkcji podjął się Jems Cameron. Od samego początku Lem towarzyszył produkcji hollywoodzkiej nie szczędząc ostrej krytyki. Do adaptacji reżysera Soderbergha miał bardzo sceptyczny stosunek, ale nie chciał mieć wpływu na fabułę filmu.

„W moim przeświadczeniu i podług mojej wiedzy książka nie jest poświącona erotycznym problemom ludzi w przestrzeni pozaziemskiej“, pisał Stanisław Lem.

Legendą obrosło wspomnienie szeleństwa Lema, bezpardonowo besztającego rosyjskiego reżysera Solaris w 1976 r. Lem krytykował wyolbrzymienie życia wewnętrznego i skomplikowanej psychiki bohaterów. Reżysera filmu Tarkowskiego nie interesowały aspekty poznawcze i science fiction obcych planet, ani też nowe formy życia tak drobiazgowo opisane w książce.

Lem był wściekły, widząc niezmącony spokój i niezłomną artystyczną konsekwencję Tarkowskiego.

Opuścił plan filmowy i wrócił do kraju.

Solaris w reżyserii Soderbergha również nie spełniał oczekiwań polskiego autora.

Na pierwszy plan wysunięta została tragiczna miłość Krisa i Harey. Zamiast konfrontacji ludzi z niemożliwymi do ogarnięcia mocami oceanu, widzowie otrzymali niezwykły film o miłości, o nieokreśloności granic ludzkiej wyobraźni i kształtujących ich wspomnień. Książkę przepełnia mistyczna atmosfera spotkania z nieznajomymi, natomiast film analizuje motywy ziemskiej miłości. Dla Clooneya było to kolejne wyzwanie, mając do dyspozycji minimalne środki, musiał zbudować przekonywującą rolę profesora psychologii uciekającego w świat zjaw, iluzji, które nie istnieją. Wszystko to było uzasadnione subtelnym ludzkim pragnieniem poznania wszechświata.

Stanisław Lem prawie codziennie przebywał na planie filmowym. Podobała mu się oszczędna gra Georga Clooneya. Ten spokojny styl spójny z formą i tempem filmu był najtrudniejszą formą tworzenia z jaką przyszło aktorowi pracować. Mając do dyspozycji niewielkie środki wyrazu przekazał całą gamę emocji, jak również złożoną osobowość granej postaci. Nie da się też ukryć, że dużą rolę w Solaris odegrała komputerowa technika i muzyka autorstwa Cliffa Martineza, doskonale oddająca lemowski klimat.

Film nie zrobił kariery, ale twórcom nie chodziło o zbiciu kasy na Lemie. Steven Soderbergh przedstawił przejmujący dramat uczuć dwojga ludzi w oparciu o twórczość racjonalisty, którego bardziej interesowała budowa mózgu niż serce i uczucia. Mimo wszystko była to najpoważniejsza ekranizacja prozy Stanisława Lema jaka do tej pory powstała.

Lem nie pojawił się na specjalnie dla niego zorganizowanym przedpremierowym pokazie Solaris, nie było go także na projekcji filmu dla prasy. Film obejrzał w domu.

Dla prasy wystosował oficjalne oświadczenie:

„…Soderbergh popełnił kawałek ambitnego, artystycznego kina – trudny do zgryzienia orzech dla masowego odbiorcy karmionego hollywoodzką papką“

Polski pisarz nie znoszący wersji Tarkowskiego, nie tylko obejrzał Solaris Soderbergha, ale odniósł się do niego w miarę umiarkowanie. Jak na Lema była to wręcz entuzjastyczna ocena.

Po premierze filmu George Clooney podjął decyzję o kupnie domu nad jeziorem Como i kilka miesięcy spędził w Laglio. Senior Giorgio, mówią mieszkańcy kiedy rozlega się warkot motoru.

Jedzie do kiosku po gazetę i do kawiarenki, gdzie czeka jego ulubiony stolik i prawdziwe espresso.

„Gdy jestem w Laglio, wstaję o 6.30 i jem świeżo upieczony chleb i sery typowe dla tego regionu. Potem godziny na siłowni, ćwicząc słucham płyt do nauki języka włoskiego. Casem pożegluję lub

motorem jadę do Cernobbio na włoskie kanapki – panini“, zdradził sekret dobrego samopoczucia we Włoszech, na łamach Vanity Fair.

Dla portalu Polacy we Włoszech napisała korespondentka z Niemiec, Alina Bala. 




Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *