Zapraszam na rozmowę z Panem Tadeuszem Machalskim, muzykiem z Florencji
(zobacz też https://polacywewloszech.com/2013/04/muzyczne-spotkanie-z-rodakiem/)
Od dawna zajmuje się Pan muzyką zawodowo? I jak potoczyła się Pana przygoda z muzyką w Polsce.
Jestem absolwentem Akademii Muzycznej im. Fryderyka Chopina w Warszawie. Swoje studia doskonaliłem później w MusikHochschule w Wiedniu. Przez wiele lat byłem muzykiem – solistą w Orkiestrze Teatru Wielkiego w Warszawie, z ktorą miałem zaszczyt akompaniować na gitarze samemu Luciano Pavarottiemu podczas jego koncertu w Warszawie.
Występowałem tez dla Prezydenta RP Aleksandra Kwaśniewskiego, jak również wielu znaczących osobistości życia publicznego w Polsce.
Zajmowałem się pracą pedagogiczną u w PSM II st w Zyrardowie. Grywałem sporo koncertów w kraju i za granicą jako solista, z różnymi zespołami i orkiestrami.
Skąd więc pomysł, żeby zostać muzykiem ulicznym? I dlaczego właśnie Florencja?
Rownolegle uprawiałem też aktywność jako „artista di strada” – głównie z powodów ekonomicznych, ale również, i może przede wszytkim, z powodu bezpośredniego kontaktu z publicznością, nieskrępowanego procedurami organizacyjnymi.
Kiedy około czternastu lat temu po raz pierwszy przyjechałem do Florencji odkryłem, że tutaj przyjażdżają ludzie z całego świata po to, aby doznać wrażeń artystycznych w tym przepięknym miejscu.
Od razu zakochałem się w tym mieście i osiedliłem się tu na stałe, czyniąc z Piazzale degli Uffizi moją „salę koncertową” – bo w taką zamienia się to miejsce wieczorami. Oczywiście grywałem też w innych miastach, takich jak Wenecja, Rzym, Mediolan… Florencja ma jednak ma swoją niepowtarzalną magię.
Czy trudno jest dostać pozwolenie od władz miasta, żeby wykonywać ten zawód?
Naturalnie uprawianie tego zawodu niesie ze sobą wiele przeciwności. Bardzo trudno jest otrzymać pozwolenie na granie w odpowiednim miejscu i czasie.
Czy wszystkie miasta wymagają takich pozwoleń?
Wszystkie turystyczne miasta we Wloszech traktują artystów ulicznych dość marginalnie wprowadzając różnego typu ograniczenia administracyjne. Często chcąc występować trzeba balansować na granicy prawa – a mandaty za nie przestrzeganie regulaminów są wysokie ( we Florencji 320 Euro ).
Czy łatwo było zaadaptować się do nowych warunków, czy napotkał Pan jakieś trudności jako cudzoziemiec?
Trzeba na codzień obcować z konkurencją (często bezlitosną) i różnymi „elementami ulicznymi” w postaci wszelkiej działalnosi tzw. „abusivi„. To jest niestety cena jaką się płaci za możliwość koncertowania w taki sposob.
Nagrodą za te wszystkie przeciwności jest to, że moja muzyka odnalazła okno na caly swiat. Poprzez sprzedaż/oferte moich CD i reklamę jaką zrobili mi na youtube turyści – fani z calego świata, jestem obecny ” w sercach ludzi” pod każdą szerokością geograficzną. Ilość emaili które otrzymuję od fanów jak również „otwarć” na youtube, daje mi wiarę w sens tego co robię.
Tak a propos moich video, to osobiscie nigdy ich nie oglądam. Jestem bardzo krytyczny w stosunku do swojej gry i nie chcę się irytować tym, że w sieci krążą moje wykonania, z których byłbym niezadowolony.
Pana największa satysfakcja życiowa?
Największą satysfakcję w mojej działalności artystycznej daje mi jednak to, że poprzez muzykę którą gram udało mi się wyrazić to co jest w życiu najbardziej wartościowe. Jest nią bez wątpienia miłość, która jak napisałem na swojej drugiej płycie „.. jest kluczem do zrozumienia piękna tego świata…” Dawanie ludziom nadziei, docieranie do ich serc, przeniesienie ich w krainę miłości, piękna, dobroci – to jest moje powołanie artystyczne.
Jak śpiewa Prefekt na ostatniej płycie „XXX” –
„..Trzeba żyć, to przecież Stwórca kazał sercu memu bić…”
Dziękuję serdecznie za rozmowę.
Rozmawiała Agnieszka B. Gorzkowska
Widziałam Pana. 🙂 Przeżyłam wzruszające chwile. Dziękuję! A tzw. granie na ulicy sama wspominam z największym sentymentem. (Jestem wiolonczelistką.)