Maria z Mediolanu: „sami jesteśmy w tym kraju imigrantami”

Zapraszamy na rozmowę z Marią Dzięgielewską, geografem z Mediolanu:

Pani Mario, jest Pani geografem ze specjalizacją z państw rozwijających się, a na dodatek odbyła Pani kilkumiesięczny staż w obozach romskich, proszę nam opowiedzieć więcej o tym niezwykłym doświadczeniu.

Na staż do organizacji wspierającej społeczność romską trafiłam dzięki programowi Erasmus Placement. Jeszcze jako studentka podjęłam decyzję o wyjeździe do Mediolanu na praktyki. Szukając organizacji non profit, natrafiłam na Opera Nomadi. Czyli stowarzyszenie, zajmujące się między innymi mediacjami kulturowymi pomiędzy Romami a społecznością większościową. Zostałam przyjęta na staż i było to dla mnie bardzo ciekawe doświadczenie. Uczestniczyłam w konferencjach, w spotkaniach z dyrekcją szkół, a przede wszystkim odwiedzałam obozy w Mediolanie i okolicach. Na własnej skórze przekonałam się, że warunki w jakich żyją Romowie we Włoszech znacznie odbiegają od standardów życia reszty społeczeństwa.

.

z koleżanką na stażu

z koleżanką na stażu

Ile jest prawdy w cechach stereotypowo przypisywanych narodowości romskiej? Dlaczego tak trudno im jest zintegrować się z resztą społeczeństwa?

Jestem przeciwna przypisywaniu stereotypów jakimkolwiek grupom czy narodowościom. Oczywiście, nie będę próbować przekonywać, że żaden z Romów nie kradnie, ale należy pamiętać, że „Cyganie nie kradną. Kradną złodzieje”. Dyskryminowanie całej społeczeności tylko dlatego, że część grupy dopuszcza się kradzieży, jest bardzo krzywdzące.

Podczas stażu poznałam wielu wspaniałych ludzi: otwartych, uczciwych, z poczuciem humoru. Przytoczę pewną anegdotę: podczas jednej z konferencji zapomniałam zabrać z sali torebki, na co jeden z Romów powiedział „Nie martw się, nikt Ci jej przecież nie ukradnie, to tylko sala pełna Cyganów” 🙂 Jeśli natomiast chodzi o integrację, należy wspomnieć o etniczności Romów, czyli o tym co odróżnia ich od reszty społeczeństwa (tzw. gadziów). Romowie żyją według zasad niepisanego kodeksu, których nieprzestrzeganie grozi tak zwanym skalaniem (mageripen). Społeczność większościowa, nieprzestrzegająca tych zasad, jest przez Romów dość często odrzucana. Stanowi to element ich kultury.

Jak Pani ocenia społeczność Romów we Włoszech?  Jak to wygląda statystycznie w porównaniu do innych krajów Europy i, oczywiście, Polski?  Ilu ich jest, z jakich pochodzą krajów, czym różnią się od siebie te społeczności?

Romowie są największą mniejszością etniczną w Europie, a ich liczebność wynosi od 10 do 12 milionów. 2/3 tej populacji zamieszkuje obszar Europy Wschodniej i Środkowej. We Włoszech mieszka prawie 160 tysięcy Romów. Połowa to obywatele włoscy, a około 30% to mieszkańcy dawnej Jugosławii. W Polsce liczebność Romów wynosi natomiast niecałe 35 tysięcy. Chociaż ani w jednym, ani w drugim kraju nie można mówić o dobrej sytuacji Romów, to jednak w Polsce jest ona nieco lepsza. Przede wszystkim na obszarze Polski obozowiska praktycznie nie występują, a we Włoszech jest ich prawie 700. W obu krajach podobny jest zaś poziom dyskryminacji i niestety jest on bardzo wysoki.

.

1

Dzisiejsze czasy stają się coraz trudniejsze dla migrantów jakiejkolwiek narodowości, skąd bierze się takie negatywne nastawienie naszego społeczeństwa, tylko ze strachu przed terroryzmem?

Myślę, że strach odgrywa tu kluczową rolę. Nie chodzi jednak o strach przed terroryzmem, ale o strach przed tym, czego nie znamy. Boimy się innych kultur, bo brak nam wiedzy na ich temat; inność jest dla nas niezrozumiała. Bardzo często ulegamy stereotypom – każdy muzułmanin do dla nas terrorysta, a Rom to złodziej.

Coraz częściej na forach dla Polaków we Włoszech spotykam się z rasistowskimi komentarzami na temat imigrantów. To smutne, bo przecież sami jesteśmy w tym kraju imigrantami.

.

4

Porozmawiajmy teraz jeszcze o pani pobycie we Włoszech. Od trzech lat mieszka Pani w Mediolanie, to dużo czy mało według Pani żeby się tu zadomowić? Jakie widzi Pani zalety, a jakie „niewygody” życia w Mediolanie?

Muszę przyznać, że pierwsze miesiące w Mediolanie nie były dla mnie łatwe. Nie znałam języka, angielski bardzo często nie wystarczał. W Polsce została cała rodzina, znajomi. Musiałam zacząć wszystko od początku: nauczyć się włoskiego, znaleźć pracę, poznać nowych ludzi i przyzwyczaić się do życia w obcym dla mnie kraju. Na szczęście zawsze mogłam liczyć na pomoc ze strony partnera, który jest Włochem. Chociaż początkowo nie byłam zachwycona Mediolanem i bardzo tęskniłam za Polską, z czasem zaczęłam ulegać urokowi tego miasta.

2

Teraz mogę powiedzieć, że czuję się tu jak w domu. Bardzo wiele osób krytykuje Mediolan; przyjezdni nierzadko twierdzą, że poza katedrą Duomo niczym nie zachwyca. Moim zdaniem jest to miasto nie tylko piękne, ale również dające wiele możliwości. Powstaje coraz więcej urokliwych knajpek, kawiarni czy restauracji; praktycznie codziennie organizowane są najróżniejsze wydarzenia kulturalne, każdy może znaleźć coś dla siebie.

Wieczorna przejażdżka na rowerze przy pięknie oświetlonym Castello Sforzesco, spacer wzdłuż via della Spiga, spotkanie ze znajomymi przy świeżo odnowionej Darsenie, festiwale, targi vintage pełne muzyki i dobrego jedzenia… naprawdę trudno jest nudzić się w tym mieście! Co mi się nie podoba? Chyba jedynie sierpniowe upały i sposób w jaki Mediolańczycy prowadzą samochody. Przejście po pasach na zielonym świetle bez ryzykowania życia to prawdziwa rzadkość 🙂
.

3

Jak się domyślam, nie jest łatwo znależć pracę w swoim zawodzie, i postanowiła Pani postawić na kreatywność: kursy organizacji eventow i wedding planner i wreszcie przygoda z dzierganiem na drutach i szydełku, w tym weselne „bomboniere”. To Pani  pasje czy raczej sposób na przetrwanie?

Znalezienie pracy jako geograf nie jest łatwe nawet w Polsce. To raczej pasja skłoniła mnie do studiowania tego kierunku. Po skończeniu stażu w obozach romskich przez kilka miesięcy pracowałam jako kelnerka, chcąc w ten sposób nie tylko zarobić pierwsze pieniądze, ale też nauczyć się języka. Decyzje o kursie organizacji eventów podjęłam głównie po to, żeby lepiej przygotować się do wejścia na włoski rynek pracy. Gdy tylko pojawiło się ogłoszenie o szkoleniu na organizatora wesel, nie wahałam się ani chwili. To właśnie na tym kursie mogłam rozwijać się kreatywnie i tam powstały moje pierwsze „bomboniere”.

.

7

.

Przygoda z dzierganiem zaczęła się stosunkowo niedawno. Choć podstaw robienia na drutach i szydełkowania nauczyła mnie mama, kiedy byłam jeszcze dzieckiem, to „na poważnie” zajęłam się tym kilka miesięcy temu. Widząc u brata piękny dziergany puf, pozazdrościłam mu i postanowiłam zrobić taki samodzielnie. Pierwsze próby nie były do końca udane, jednak nie poddawałam się i z czasem udało mi się osiągnąć wymarzony efekt. Gdy brat pochwalił mój ręcznie robiony puf, (twierdząc, że jest jeszcze ładniejszy niż jego!), pomyśłałam, że może to dobry czas na połączenie przyjemnego z pożytecznym. I otwarcie własnego biznesu. Tak powstał Quembec (zitalianizowana wersja polskiego kłębka 🙂 . Na razie jestem na etapie badania rynku, jednak mam nadzieję, że już niedługo będę mogła oficjalnie rozpocząć własną działalność.

 

8

.

Gdzie nasi czytelnicy mogą obejrzeć i zamówić pani prace?

Prace można zobaczyć na stronie www.facebook.com/quembec. W najbliższym czasie planuję rozpocząć sprzedaż poprzez platformę internetową, a także udział w targach w Mediolanie i okolicach. O szczegółach będę informowała na bieżąco na moim fanpage’u.

Dziękuję serdecznie za rozmowę.

Rozmawiała Agnieszka B. Gorzkowska

.

9




Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *