Sportowe espresso – 21 marca

Wszystkie włoskie drużyny odpadły z europejskich pucharów. Niby smutna prawda dla fanów calcio, ale nie trzeba było długo nosić żałoby. Ten weekend przyniósł kilka ciekawych spotkań oraz całkiem ładne widowiska. I tak Gigi Buffon dopiął swego, Higuain znowu demolował, a Dżeko pudłował. Słabo wypadli Polacy, praktycznie żaden nie popisał się niczym nadzwyczajnym.

Słabszego meczu na otwarcie kolejki nie widziałem już dawno. Empoli z dwoma Polakami na pokładzie, podjęło drużynę Palermo. Mimo jednej z najgorszych obron w lidze, Sycylijczycy zdołali zachować czyste konto, a mogli nawet strzelić. W bramce Empoli dobrze spisywał się jednak Łukasz Skorupski. Piotrek Zieliński zagrał tym razem podobnie jak cała drużyna, czyli topornie.

Dla Palermo był to dość ważny punkt, gdyż cały czas ociera się o strefę spadkową. Dobrze, że akurat miałem w domu gości, bo przynajmniej było się czym zająć. Gdybym musiał sam to oglądać, najpewniej zasnąłbym i przespał kolejne spotkanie tego wieczoru. Tego jednak nie chciałem.

* * *

A kolejnym meczem był pojedynek Romy z Interem. Jeszcze całkiem niedawno, te dwie drużyny biły się o Scudetto, teraz pozostała im walka o Ligę Mistrzów. Wciąż jednak potrafią dostarczyć wiele emocji.

W tym sezonie Nerazzurri to wyjątkowo niewygodny przeciwnik dla Romy. Już nie dają sobie wbijać tyle bramek. Poprzednia runda, to wygrana Interu na San Siro. Mecz był przyjemny dla oka. Niby drużyna z Mediolanu nie strzelała zbyt dużo na bramkę, ale starała się stwarzać zagrożenie i podchodziła pod pole karne Wojciecha Szczęsnego. Roma atakowała, uderzała w stronę bramki, ale na posterunku był Samir Handanović.

W końcu, na początku drugiej połowy, obrońcom Romy przypomniały się demony przeszłości i popełnili spory błąd w ustawieniu, dzięki czemu powstała dość duża dziura w defensywie. Nie załatał jej nawet wracający Perotti. Przy strzale lepiej mógł się zachować również Szczęsny. Polak raczej nie przyzwyczaił nas do tego typu interwencji, gdzie nie sięga piłki.

Roma konsekwentnie próbowała, co w samej końcówce przyniosło upragnionego gola. Wybawcą okazał się Radja Nainggolan, który kolejny raz był najlepszy z kolegów i pokazał wszystkim co znaczy walka do upadłego. Zastanawiam się, który to już raz strzelił bramkę wślizgiem.

Dobrej końcówki nie chciał wykorzystać trener Spalletti, który postanowił w ostatniej minucie dokonać zmiany, czym zabrał swoim piłkarzom cenne sekundy na odrobienie wyniku. No ale jak się czegoś nie robi przez 90 minut, to ta ostatnia nic nie pomoże.

W tym spotkaniu Edin Dżeko ponownie potwierdził, że nie nadaje się do strzelania bramek. Znowu mogliśmy zobaczyć przepiękne pudło w jego wykonaniu.

.

W niedzielę, tuż po południu, na boisko wybiegły zespoły Atalanty i Bologni. Mecz co prawda średniej klasy, ale były przynajmniej bramki. Można było być zaskoczonym, bo niewiele osób myślało, że Atalanta ugra tutaj coś więcej niż remis. Zwłaszcza po serii 14 meczów bez zwycięstwa.

Na każdego jednak przychodzi pora. Nerazzurri załatwili wszystko w pierwszej połowie, strzelając dwie bramki. W drugiej części gry mogli podwyższyć rezultat, ale Mirante obronił karnego wykonywanego przez Pinillę. Bologna zajmowała się głównie zbieraniem żółtych kartek, a mecz kończyła w dziewiątkę. Warto nadmienić, że głupi faul popełnił M’baye. Naprawdę mógł już sobie darować takie wejście pod koniec meczu.

Czytaj dalej: prostozboku.pl

Korespondencja Jakub Borowicz, autor z bloga Prosto z Boku




Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *