Liguria od kilku dni walczy o zatamowanie wylewu ropy naftowej do morza.
Podczas gdy w niedzielę 17 kwietnia Włosi decydowali w referendum o zahamowaniu wierceń w Morzu Śródziemnym, wieczorem tuż po 19.30 w Genui, w dzielnicy Cornigliano wybuchł alarm ekologiczny. Uszkodzony został potężny rurociąg rafinerii Iplom transportujący ropę naftową. Ropa wlała się do strumieni Fegino i Polcevera. Trwa wyścig z czasem, aby czarny płyn nie przedostał się do morza, choć częściowo już tam dotarł.
Interweniują na bieżąco cztery zespoły straży, kapitanat portu, straż miejska i karabinierzy. Władze Regionu Ligurii wezwały o pomoc jednostki Ochrony Cywilnej (Protezione Civile). Zapach ropy czuć na odległość kilku kilometrów, istnieje też ryzyko przedostawania się szkodliwych gazów i oparów, podają lokalne media. Ale to dopiero początek skutków katastrofy, dodają ekolodzy, którzy już rejestrują masowe wyginięcie ryb i zatrucie ptaków (min. kaczki, czaple, i dzikie gęsi). Zapowiadane opady pod koniec tygodnia mogą tylko pogorzyć sytuację.
Tymczasem pobliskie szkoły zostały zamknięte. A Codacons – włoskie stowarzyszenie na rzecz ochrony środowiska naturalnego i praw konsumentów – rozpoczęło wielką akcję zgłoszenia zbiorowego pozwu do prokuratury o odszkodowanie za szkody zanieczyszczenia i zatrucia środowiska, wód, gleb i gruntów. Do akcji mogą przyłączyć się wszyscy mieszkańcy Genui.
Według pierwszych dochodzeń władze wykluczyły celowe spowodowanie katastrofy, najprawdopodobniej była to awaria zaworu.
.