Praca stewardessy przez wielu postrzegana jest jak wygrana na loterii. Dalekie podróże, dobre zarobki, blichtr i luksus – na wyciągnięcie ręki. Ten świat nie jest dostępny dla każdego pasażera i niewiele ma wspólnego z rejsowymi lotami tanich linii lotniczych.
Byłe pracownice prywatnych, robionych często na zamówienie samolotów najbogatszych na świecie klientów zdradzają, z czym na co dzień mają do czynienia. Odsłaniają zasłonę do świata, w którym pieniądze się nie liczą.
Pieniądze nie stanowią problemu
„Bywało, że za sam catering podczas lotu w dwie strony pracodawca płacił 50 tysięcy dolarów. Na same kwiaty – kilka tysięcy. Zdarza się – i to bardzo często, że szef zmienia wyjazdowe plany w ostatniej chwili, a świeża żywność i kwiaty lądują wówczas w śmietniku” – zdradza jedna ze stewardess, która pracowała dla pewnego szejka arabskiego.
„Wielokrotnie klient zamawia jakieś niezwykle drogie i rzadkie frykasy, które musiałam zamówić. Okazywało się po kilku godzinach, że szef zmienił zdanie i lecimy dopiero za dwa dni, zamówienia na żywność składałam więc od początku, podobnie z owocami, które musiały być wyjątkowo świeże” – dodaje.
Była stewardessa samolotów dla VIP-ów twierdzi, że kolacja za 1 milion funtów i sałatka za 700 dolarów nie stanowią problemu dla kogoś, kogo stać na kilka prywatnych odrzutowców. Najbogatsi klienci swoje luksusowe maszyny traktują jako powietrzną taxi, choć zdarza się, że na przykład w Londynie płacą dodatkowe 100 tysięcy funtów dodatkowo, aby klient nie krążył w kolejce.
Legendarne napiwki to nie jest tylko legenda. Pracodawcy dają załodze złote zegarki, wycieczki, torebki od Hermesa. „Ja dostałam raz 3 tysiące funtów w gotówce” – opowiada jedna z pracownic.
Prywatne powietrzne taksówki
Będąc stewardessą VIP można trafić na przykład na pokład samolotu jednego z książąt z kraju obfitującego w złoża ropy naftowej. Wnętrze takiego miejsca pracy znajduje się na dwóch poziomach z kilkoma sypialniami, pokojami gościnnymi, salą koncertową, restauracją i miejscem na ulubione auto szefa.
Prywatne samoloty urządzone są z przepychem, technologia jest w nich już sztuką, a wszystko najlepszej jakości.
„Kiedyś pracowałam w samolocie, który miał pokój disco z wmontowaną rurą, przy której tańczyły tancerki” – zdradza była stewardessa samolotów VIP. „Ja z kolei leciałam samolotem, w którym był złoty tron” – zdradza inna.
Stewardessy często mogą korzystać z tych wyjątkowych udogodnień. Nie każda jednak ma siłę na zajęcia w sali gimnastycznej po 12 godzinach lotu i pracy w butach na wysokich obcasach.
Cierpliwość, czekanie i dyskrecja
Praca dla najbogatszych to ciągłe czekanie, bo plany zmieniają się jak w kalejdoskopie. Walizka musi być przygotowana, a dojazd na lotnisko konieczny w ciągu godziny.
W trakcie lotu może okazać się też, że zamiast do Dubaju lecimy do Paryża, stamtąd do Londynu, a potem na Malediwy.
Pracownik pokładowy musi przymykać oko na wiele rzeczy, na przykład na podróże z przyjaciółkami szefa, który wczoraj leciał z żoną. Do zadań stewardessy należy wówczas usuwanie śladów niewierności pracodawcy. Koszule wysyła się do pralni, bo mają ślady szminki, a do hotelu zamawia nowy zestaw odzieżowy.
„Kiedyś mojemu szefowi pomyliły się daty i zaprosił na pokład i żonę, i przyjaciółkę” – opowiada była stewardessa. Dyskrecja i lojalność bardzo się opłacają. Wydobycie pracodawcy z tarapatów może bowiem zostać nagrodzone naszyjnikiem z diamentami.
Traktowana jak księżniczka
Załoga pokładowa prywatnych linii jest traktowana po książęcemu. Stewardessy, które pracują dla szejków arabskich, mają darmowe wakacje, śpią w apartamentach najdroższych hoteli świata i mogą tam zapraszać rodziny. Premie są gigantyczne. „Jeśli ktoś nie traci głowy w tym świecie, może sporo zaoszczędzić” – twierdzi pewna Brytyjka. „Gorzej, jeśli zaczyna wydawać pieniądze i zachłyśnie się tym światem” – podkreśla.
Inaczej jest w liniach, które wypożyczają samoloty bogaczom. „Szczodre napiwki są normą, mam kolekcję złotych długopisów, zegarków i kolii” – wylicza pewna Meksykanka.
„Wiele razy klient dawał mi kartę kredytową, z której mogłam korzystać, miałam swojego szofera, nigdy nie byłam głodna, prywatny kucharz kreował tylko dla mnie najcudowniejsze potrawy” – zdradza.
Czy może być nieprzyjemnie?
„Złe doświadczenia zdarzają niezwykle rzadko. Ludzie, dla których pracujemy, na ogół traktują nas z niezwykłą klasą. Bywa, że klient przekracza granicę i nie zaprasza tylko na kolację, ale składa też inne propozycje” – twierdzi pewna Portugalka.
„Najwięcej problemu jest z humorzastymi klientkami, a do tej pracy są potrzebne stalowe nerwy” – ocenia.
Wiele rzeczy sprawia więc, że latanie w prywatnych liniach jest bardzo pociągające. „To przede wszystkim możliwość zwiedzenia świata, poznania innych kultur, ciekawych i nieciekawych ludzi, życie w luksusie” – podkreśla podniebna załoga.
Trafić na pokład luksusowej, lotniczej taksówki można tylko ze znajomością języków, ale i to za mało. Stewardessy lub stewardzi muszą znać się na wyszukanych potrawach, alkoholach i sposobie ich serwowania. Większość ma wyższe wykształcenie i nienaganną prezencję.
Zródło: Londynek.net