Tì te parlì el vèneto? – rzecz o włoskim i weneckim języku, cz.4

W naszym domu posługujemy się językiem włoskim (z wieloma naleciałościami weneckimi), mąż do naszych dzieci z reguły mówi po włosku, reszta rodziny – różnie to bywa. Co ciekawe mój mąż język włoski poznał dopiero kiedy poszedł do szkoły podstawowej, u niego w domu rodzice mówili tylko po wenecku, po włosku oglądał tylko kreskówki w telewizji. Przez wiele lat jedynym miejsce, gdzie mówił po włosku była właśnie szkoła. Nasze dzieci po wenecku nie mówią, może znają kilka słów i zwrotów. Starszy syn coraz częściej przynosi jakieś nowe słowa, to po części wpływ kolegów, bo między sobą w szkole rozmawiają mieszaną „włoszczyzną” i” wenecczyzną”.

Zdjecie jednej ze szkol wloskich. Bezposrednio nie dotyczy tresci artykulu.

Z dziećmi rozmawiam po polsku od samego urodzenia (a nawet przed). Młodszy syn  jest na etapie sporego mieszania, w ciągu ostatnich kilku miesięcy przeskoczył z całościowego włoskiego na zdania w stylu: Non voglio się umyć! (nie chcę…), voglio mleko! (chcę…). Kilka dni temu zaskoczył mnie mówiąc do mnie: Ja mówię po polsku a te, mamma! To nasza włoska polszczyzna. Nie udaję, że go nie rozumiem, po prostu odpowiadam po polsku albo ewentualnie go poprawiam i przechodzimy do porządku dziennego.

Trochę po polsku mówi również mój mąż. Gdy ma „dzień” zaczyna się do nich zwracać po polsku ku ich zdumieniu albo rozbawieniu. Kończy się to wszystko z reguły dużą porcją śmiechu.

 

Korespondencja z Wenecji Euganejskiej, Agnieszka Kluzek.

 

ALL RIGT RESERVED




Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *