Bronisława Rychter-Janowska: Artystka na Sycylii

Bronisława Rychter-Janowska (1868 – 1953) swego czasu modna i ceniona malarka, zwana „malarką polskich dworków” zapisała się na trwale w historii polskiej sztuki. Malowała nie tylko dworki będące symbolem polskości i dawnej kultury szlacheckiej, ale i pejzaże głównie z podróży do Włoch, portrety, tworzyła także aplikowane makaty pejzażowe. Związana była ze Lwowem, Starym Sączem, ale przede wszystkim z Krakowem, gdzie spędziła większość życia. Była artystką niezwykle pracowitą, o czym świadczy duża ilość wykonanych przez nią prac. Sama artystka podawała, że stworzyła kilkanaście tysięcy obrazów, rysunków, projektów.

Foto: WIkipedia

Po ukończeniu seminarium nauczycielskiego w Krakowie rozpoczęła pracę jako nauczycielka w małej wsi na Sądecczyźnie. Ale cały czas marzyła o malowaniu. W Krakowie było to niemożliwe, gdyż tamtejsza Akademia Sztuk Pięknych nie przyjmowała kobiet. A na wyjazd za granicę nie miała środków. I oto stał się cud. Jej brat, Stanisław, ceniony już wówczas malarz, dobrze opłacany przy tworzeniu Panoramy Tatr pomógł siostrze w urzeczywistnieniu marzeń o studiach artystycznych i opłacił jej pobyt w Monachium. Ale i w Monachium studia dla kobiet były problemem, gdyż Królewska Akademia Sztuk Pięknych aż do końca bawarskiej monarchii (listopad 1918 r.) nie przyjmowała kobiet. Bronisława musiała więc pobierać naukę rysunku i malarstwa w prywatnych szkołach. Po przyjeździe do Monachium w 1899 r. wybrała szkołę prowadzoną przez Antona Ažbego (1862 – 1905) „Die Malschule Anton Ažbe”, słoweńskiego malarza. W szkole Ažbego studiowało ponad 300 osób z całej Europy, w tym Wassilij Kandinsky i Aleksiej Jawlensky.

Studia pochłaniają Bronisławę całkowicie. W listopadzie 1899 r. zgłosiła na wystawę w Kunstverein cykl 63 studiów plenerowych. Był to jej pierwszy poważniejszy sukces artystyczny, albowiem prace te spotkały się z wysoką oceną monachijskich krytyków. Większość sprzedano za łączną sumę 400 marek, a sam Ažbe w dowód uznania zaproponował początkującej malarce bezpłatną naukę w swojej szkole.

W tym czasie otrzymała stypendium z Muzeum Polskiego w Rapperswilu i z Wydziału Krajowego we Lwowie , co zapewniło jej utrzymanie do zakończenia studiów w Monachium. W 1900 r. zapisała się do szkoły Simona Hollósy’ego (1857 – 1918), jednego z największych węgierskich malarzy XIX wieku. Szkoła została założona w Monachium w 1886 r. i przewinęło się przez nią ok. 1000 studentów z różnych stron świata: Europy Środkowo-Wschodniej, Azji, Australii. Jego „katechizm malarski” wpajany uczniom był krótki – żądał, aby obraz stanowił całość, nie pozwalał przy obrazie „dłubać”, lecz malować go śmiałymi pociągnięciami pędzla, gdyż nie lubił słodkiego, delikatnego malowania. Późniejsza twórczość Bronisławy znana jest głównie z delikatnie malowanych, szczegółowo potraktowanych słodkich pejzaży i dworskich wnętrz. Ten rodzaj malarstwa nie znalazłby pewnie uznania w oczach profesora Hollósy”ego, ale podczas studiów w Monachium i jeszcze przez pewien czas po powrocie Bronisława malowała inaczej. Malarstwo monachijskie było ciężkie, ciemnawe, przyprawione – jak mawiano – monachijskimi sosami.

W latach 1900 – 1915 artystka dużo podróżowała do Francji, Hiszpanii, Grecji, a przede wszystkim do Włoch, które uważała za kraj stworzony dla malarzy. W Rzymie, Neapolu i na Sycylii spędziła w sumie trzy lata.

Sycylia

Wyjazdy do Włoch owocowały pięknymi pejzażami. Malowała wprost z natury, na gorąco, ponieważ tylko tak mogła oddać nastrój mijającej chwili. Obrazy namalowane we Włoszech wysyłała na adres brata, który je sprzedawał. Pieniądze uzyskane ze sprzedaży pozwalały na dalszy pobyt artystki we Włoszech. Wtedy to powstały takie pejzaże, jak: Katakumby w Neapolu, Villa Falconieri, Pałac Municipio w Taorminie, Willa na wybrzeżach Kalabrii, Willa włoska , Taormina –Etna, Monte Pellegrini-Palermo.

Malarka najwięcej czasu spędziła w Taorminie, którą upodobała sobie szczególnie. W pamiętniku zanotowała; „ Taormina zatrzymała mnie na dłużej. Jest tu najpiękniejszy zakątek świata, jakby zawieszony na skałach, 400 metrów ponad morzem, wszędzie ślady kultury greckiej i średniowiecza”. I nieco dalej: „ Z Taorminy zrobiłam kilka wycieczek w okolice. Wrażenia z tej podróży opisałam w Gazecie Lwowskiej i Wieku Nowym i mam je wszystkie zebrane w jedną całość. Taormina jest wymarzonym miejscem dla kochanków, leczących chorą miłość wśród najpiękniejszej przyrody i całych łanów heliotropu”.

Zimę 1913 r. spędziła w Taorminie. Czas upływał na wycieczkach: „do winnicy gospodarza u stóp Etny”, malowaniu starych zaułków, pogawędkach w miłym towarzystwie. Pogoda dopisywała, mimo zimy temperatura dochodziła do 25 stopni ciepła, krzewy oleandrów były pełne kwiatów, posiłki jadano na tarasie z widokiem na „Etnę, poniżej szafirowe morze, dalej na horyzoncie Kalabria jak marzenie w słonecznej dali”.

Pewnego wieczoru podczas kolacji poczuła tak wielką senność, że musiała przerwać jedzenie i natychmiast położyć się spać. O tej sytuacji tak pisze: „Położywszy się zasnęłam najgłębszym snem. A śniły mi się rzeczy dziwne, jakieś burze, spadające skały, otchłanie, w które wpadały całe góry, słyszałam jakieś głosy, szumy, wycie wilków, łamanie drzew, jednym słowem coś okropnie męczącego, jakieś szarpiące mnie widma i upiory. W tym stanie zbudzono mnie. Otwarłszy oczy zobaczyłam koło siebie wystraszone postacie, najbliżej Panią Strokową, która starała się mnie nakłonić do wstania i ubrania się, przy czym chodziło o pośpiech. Byłam jednak tak niesamowicie śpiąca, że wszelkie wysiłki z jej strony na nic się nie zdały i w dalszym ciągu senność mnie nie opuszczała mnie do tego stopnia, że zaczęłam się gniewać, że mi spać nie dadzą, nie starając się wejść w przyczynę tego budzenia mnie. P. Srokowa, chcąc zresztą ratować mnie, powiedziała dość ostro, ze jest trzęsienie ziemi i że wszystko co żyje, ucieka nad morze. Na chwilę oprzytomniałam i słyszałam krzyki, wołania, biegania, ale senność była silniejsza ponad wszystko, zdążyłam tylko powiedzieć, ze niech się ziemie trzęsie, a jeśli mam zginąć, to niech zginę, nie wiedząc o tym i runąwszy z powrotem nałóż ko zasnęłam da capo bez pamięci”.

Następnego dnia Bronisława obudziła się o 10.00 , dla niej było to bardzo późno, gdyż zwykle wstawała o 5.00 – 6.00 rano. W pensjonacie panowała niesamowita cisza, jej łóżko było przesunięte na środek pokoju, pokój tonął w ciemności i zimnie, a drzwi balkonowe zostały zasypane śniegiem. Kiedy wyszła na taras zobaczyła ogród i pola pokryte śniegiem, który topniał w oczach. Okazało się, że po jej nagłym zaśnięciu w Taorminie rozpętała się burza śnieżna, która zrywała dachy, wyrywała drzewa, przewracała ludzi. W okolicach Etny miało miejsce trzęsienie ziemi. Zostało zrujnowanych wiele miasteczek. Dopiero wtedy zrozumiała, że jej niesamowita senność to spadek ciśnienia z powodu zbliżającej się burzy i trzęsienia ziemi. Taormina nie ucierpiała i „pławiąc się w słońcu drwiła z zimy, która przeleciała przez nią jak błyskawica i odzyskawszy dawny spokój zdawała się wypoczywać i oddychać ciszą, jaka zapanowała. Ogrody pełne dojrzałych pomarańcz i mandarynek złociły się od owoców, soczysta zieleń zalegała parki i wille, morze ametystowe stało się nieme i nieruchome. Cudowny kraj, a jednak jakże niebezpieczny i nieszczęśliwy”.1

 

 

  1. Bronisława Rychter-Janowska, Mój dziennik 1912 – 1953. Wydawnictwo Instytut Sztuki PAN, 2016, s. 324- 325

 

 

Korespondencja: Izabela Gass

 

ALL RIGHT RESERVED

 

 

 

1 Bronisława Rychter-Janowska, Mój dziennik 1912 – 1953. Wydawnictwo Instytut Sztuki PAN, 2016, s. 324- 325




Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *