Ikony Beaty Sałańskiej z Toskanii

Tę niezwykłą pasję pani Beata Sałańska odkryła niedawno. Dziś ją pielęgnuje, i w ostatnich 5 latach powstało ich troszeczkę więcej: ikony, czyli obrazy sakralne, które przedstawiają sceny biblijne lub liturgiczno-symboliczne. Malowanie ikon popularnie nazywane jest zapisywaniem.

Zapraszam na rozmowę z panią Beatą Sałańską, która pochodzi z Warszawy. We Włoszech mieszka od 1988, obecnie w miejscowości Massa, w  Toskanii.

Pani Beato, opowie nam pani coś o sobie?

Więc w tym roku strzela mi włoska trzydziestka (żartuję). Mam 56 lat, obecnie współpracuję przy prowadzeniu bed & breakfast… W młodości, jeszcze w Polsce, zajmowałam się rękodziełem, trochę z konieczności – jak chciało się „jakoś” wyglądać, to trzeba było kombinować. Polegało to na szyciu, dzierganiu, adaptacji szaro-burych ciuchów… Jeszcze czasami lubię coś sama sobie udziergać czy uszyć. Inne moje pasje to muzyka, teatr, kino i książki. Ikony to dość specyficzna sztuka.

 

Skąd wzięła się chęć ich poznania i tworzenia?

Na kurs zaciągnęła mnie znajoma, ja zawsze uważałam się za „beztalencie „, jeśli chodzi o rysunek.  Ikona jest jednym z wielu interesujących kursów które prowadzi szkoła przy Associazione Archeosofica (ma wiele ośrodków na terenie całych Włoch, także w Rzymie). Tam też zrobiłam m.in kurs astrologii, medytacji i herborystyki…

Od kiedy pani wykonuje ikony?

Nigdy bym nie pomyślała, że „pisanie ikony ” stanie się dla mnie formą relaksu i medytacji. Potrzebna jest duża cierpliwość (o resztę nie trzeba sie martwić). Są „nauczyciele” pasjonaci, którzy poprowadzą każdego, nawet takie beztalencie jak ja… No cóż, ikony wykonuję od pięciu lat.

Jak długo trwa wykonanie ikony i na czym się je wykonuje?

Ikona kopiowana możliwie jak najwierniej; potrzebne jest drewno, klej zwierzęcy, len, alabaster. Samo przygotowanie „tavola” może trwać tydzień, jeśli można codziennie. W szkole trwa to miesiąc, więc, czas wykonania zależy od wielu czynników, jest relatywny.

Czy trzyma je pani dla siebie?

Lubię je potem „rozdawać”, ale tylko osobom, które znają symbolikę ikon, bo trzeba się dobrze przygotować, poznać znaczenie, kolory, postacie, historie każdej kopiowanej ikony. Ja wybieram te wcześniejsze, klasyczne, bez zbytnich ozdób, bizantyjskie,  mniej więcej do końca XV wieku.

Pani marzenia na przyszłość?

Marzenia…, raczej program, do którego powoli dążę, emerytura ale już w Polsce. Trochę to potrwa… Jeszcze się pochwalę: ponieważ bardzo lubię czytać, należę do wielu klubów literatury. Chciałabym pisać, ale niestety, tego talentu nie posiadam. Zawsze wolałam „gadać”. Należę miedzy innymi do jedynego na terenie Włoch Dickens fellowship,  gdzie zajmujemy się przede wszystkim dorobkiem Dickensa, ale zahaczamy też o inną literaturę anglojęzyczną.

Najważniejsze są chęci, tak samo jak z ikonami, nie wierzyła pani w swoje siły, a muszę przyznać, stworzyła pani prawdziwe dzieła sztuki. Z tym pisaniem, na pani miejscu, bym spróbowała… Dziękuję bardzo za rozmowę i życzę powodzenia w dalszej pracy nad ikonami oraz w pisaniu.

 

Rozmawiała: Aneta Malinowska, autorka stron Polacy z Bolonii i okolic i Aneta Malinowska – fotografie, pittura 




Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *