Magdalena Stefańczyk i jej przewodnik po sekretnych miejscach, emocjonujących przygodach i nietypowych aktywnościach

Zapraszamy na rozmowę z Magdaleną Stefańczyk, podróżniczką i autorką książki „Sekretna Polska – przewodnik nieoczywisty”

Skąd wziął się pomysł napisania przewodnika „Sekretna Polska”? Od dawna interesuje się Pani turystyką?

Przewodnik powstał na bazie tekstów, które publikowałam na moim blogu. A blog wziął się z mojego zamiłowania do podróży, pisania i fotografii. Mając dwójkę dzieci i ograniczony czas i budżet, z każdej podróży starałam się wycisnąć, ile się da. Niekoniecznie to oznacza, że każdy nasz wspólny rodzinny wyjazd to napakowana atrakcjami wycieczka – choć ten etap również przeszłam. Z czasem jednak zauważyłam, że w podróżowaniu jest najważniejsze poszukiwanie własnej, unikalnej perspektywy, która pozwala na odkrywanie piękna i wrażeń tam, gdzie na pozór ich wcale nie ma. Odkryłam, że czasem weekendowy wyjazd z namiotem może być bardziej emocjonujący, niż tydzień w pięciogwiazdkowym hotelu, gdzie wszystko jest podane pod nos. O tym właśnie jest ta książka – o szukaniu sekretnego piękna za rogiem własnego domu, bez konieczności ponoszenia oszałamiających kosztów i wyrzeczeń.

Czym różni się pani książka od klasycznych przewodników po Polsce? Czego szuka dziś młode pokolenie turystów?

Przewodniki pokazują to, co najlepsze i najbardziej lubiane. Często prowadzą turystów w miejsca, gdzie ciężko się nawet zmieścić, a co dopiero odpocząć. Opisują kontekst historyczny, który nie wszystkich interesuje – to zrozumiałe, nie każdy ma kompetencje, by docenić walory estetyczne barokowego kościoła czy odtworzyć w wyobraźni strukturę architektoniczną zrujnowanego zamku. Moim zdaniem warto czasem odpuścić sobie pogoń za zaliczaniem topowych zabytków i skupić się na tym, co nas naprawdę interesuje. Niby to oczywiste, a jednak co roku obserwujemy tłumy na trasie do Morskiego Oka, na Jarmarku Dominikańskim czy Monciaku w Sopocie. Tymczasem są w Polsce przepiękne miejsca, które wciąż tęsknie spoglądają w stronę turystów. Warto dać im szansę. O tym właśnie piszę w moim przewodniku. Natomiast jeżeli chodzi o młode pokolenie – to nie wiem, czy mogę wypowiadać się w jego imieniu. Mogę jedynie obserwować i wyciągać wnioski. Są dość optymistyczne – młodzi ludzie mają w sobie odwagę i dużo większe możliwości, niż ich rodzice. Czerpią z tego pełnymi garściami.

Chyba sam tytuł książki podpowiada nam, że nie znajdziemy tu opisu głównych zabytków, ale raczej spis lokalnych atrakcji, prawda?  

Książka składa się z luźnych tekstów, opisujących moje podróże po kraju. To nie tylko przewodnik po miejscach, ale też po emocjach i nietypowych aktywnościach. Podpowiadam na przykład, gdzie można latać na paralotni nad morzem, jak to jest pływać nocą kajakiem po Pilicy, w jaki sposób można zwiedzać Poznań ze szkicownikiem w ręku, jeździć drezyną rowerową po Bieszczadach i jak dostać się na spacer po miejscach zazwyczaj niedostępnych dla turystów dzięki Instagramowi. Proponuję spacery tematyczne, dla fanów sztuki filmowej lub street artu. Osobny rozdział poświęcam też wyjazdom na koncerty, bo to jeden z częstszych powodów, dla których ruszamy się z domu i przemierzamy setki kilometrów. Dzielę się sekretnymi sposobami, jak się zorganizować, żeby taki wyjazd nie został zepsuty przez źle zaparkowane auto lub – na przykład w przypadku lubianych przez Polaków festiwali muzycznych – nieodpowiednio skompletowany ekwipunek. Pisząc tę książkę, miałam ogromną przyjemność współpracować z osobami, które organizują różne, czasem dość oryginalne formy aktywności, takie jak na przykład warsztaty jogi w stadninie koni czy sesje nurkowe na zatrzymanym oddechu.

Czy jest to przewodnik dla osób podróżujących samotnie, grupowych wycieczek, czy może rodzin z dziećmi?

„Sekretna Polska” to nie jest poradnik dla biur podróży. Myślę, że grupy zorganizowane raczej polegają na doświadczeniu organizatorów i tak powinno być. Oczywiście przewodnicy dzięki tej książce być może się czymś zainspirują. Ja podróżuję przede wszystkim z rodziną lub z przyjaciółmi. Moje dzieci nie mają z nami lekko – staram uczyć je, że atrakcyjnie może być wszędzie, nie tylko tam, gdzie czeka na nie armia zabawiaczy malujących buźki i puszczających kolorowe bańki. Na szczęście dobrze znoszą wielogodzinne podróże autem  i potrafią się odnaleźć wszędzie. Oczywiście nie brak w książce relacji z wyjazdów tylko we dwoje lub moich samotnych spacerów. Tych chyba jest jednak najmniej – nie jestem wielką fanką samotnych podróży, choć bardzo lubię swoje towarzystwo.

Podaje Pani propozycje na każdą kieszeń?

Myślę, że tak, choć nie uważam, że podróże muszą być koniecznie tanie. Czasem warto się zrujnować finansowo, jeżeli to, co chcemy zobaczyć lub przeżyć, jest dla nas istotne. Ale akurat w „Sekretnej Polsce” chodzi bardziej o pomysł, niż o koszty. Na polu namiotowym w miejscowości Zgon na Mazurach zapłaciliśmy 20 złotych za nocleg i przeżyliśmy wspaniały weekend. Z kolei na Przystanku Woodstock, dokąd również zabraliśmy dzieci, za rodzinny camping zapłaciliśmy znacznie więcej – ale, jak powszechnie wiadomo, zdecydowana większość uczestników rozstawia tam namioty bezpłatnie. Także koszty podróży są sprawą indywidualną każdego turysty. Dla mnie poszukiwanie najtańszej opcji nie jest kluczowe, choć w „Sekretnej Polsce” na próżno szukać rekomendacji drogich hoteli.

Ma Pani już pomysł na kolejny przewodnik?

Pomysły mam zawsze! Jednak pisanie przewodników wymaga odwiedzenia wielu miejsc, a to wymaga czasu. Dlatego na razie skupię się na kolekcjonowaniu nowych wrażeń i zobaczę, dokąd mnie to zaprowadzi.

Miała Pani kiedyś okazję podróżowania po Włoszech? Jeśli tak, to jak pani wspomina ten pobyt, jakie wrażenia? 

Odwiedziłam Włochy dwukrotnie. Najpierw był Rzym, który mnie absolutnie oczarował. Harmonijna i stylowa mieszanka historii i współczesności tworzy tu unikalną tkankę. Zaraz po powrocie z Rzymu rozpoczęliśmy poszukiwania jakiegoś miejsca na dłuższe wakacje. Padło na Abruzję i malutką wieś Torano Nuovo, w której gościliśmy u rodziny Fiore, prowadzącej pensjonat w domu, należącym do niej od pokoleń. Dookoła rosły drzewa oliwne i pola słoneczników. Codziennie byliśmy karmieni specjałami lokalnej kuchni i pojeni winem z okolicznej winnicy. Budząc się rano i wychodząc na kawę na taras z widokiem na Apeniny nie mogliśmy uwierzyć we własne szczęście. Tego lata zwiedziliśmy całą Abruzję samochodem. Dotarliśmy również do stolicy regionu, L’Aquili, zrujnowanej przez trzęsienie ziemi w 2010 roku. Przeżyliśmy szok. Z jednej strony czas zatrzymał się tam w dniu tragedii – w witrynie kina nadal można było zobaczyć plakaty filmów, granych w tym czasie, na zawalonej stacji benzynowej można było sprawdzić, ile wtedy kosztowało paliwo. Z drugiej strony, wśród tej ponurej ciszy, słychać było warkot maszyn budowlanych – miasto powoli wracało do życia, po kilku latach wracali tam mieszkańcy, by je na nowo zasiedlić. Dłuższy pobyt w centrum L’Aquili był dla nas zbyt trudny – ludzki dramat to nie atrakcja turystyczna. Na szczęście Abruzja nie poddaje się niszczącej sile natury i oferuje wszystko to, co we Włoszech najlepsze – wspaniałe widoki, cudowne plaże, cenne zabytki i niezapomniane wrażenia. Ruszyliśmy również poza granice regionu, by odwiedzić m.in. Perugię i Ankonę. Opuszczając dom rodziny państwa Fiore mieliśmy bagażnik pełen miodu, oliwy i wina, ale przede wszystkim – głowy pełne wspomnień, do których z rozrzewnieniem wracamy do dzisiaj.

Na zakończenie powie nam pani parę słów o sobie i o innych swoich pasjach?

Pochodzę ze Słupska, ale od wielu lat mieszkam w Warszawie. Z kolei studia skończyłam w Łodzi – kulturoznawstwo ze specjalnością filmoznawczą. Przez wiele lat zajmowałam się jednak czymś na pozór nie związanym z moim wykształceniem, a mianowicie marketingiem książki medycznej. Po urodzeniu córki rzuciłam pracę na etacie, by pracować jako wolny strzelec, pisząc komercyjne teksty na zamówienie. Czas, gdy moje dzieci były małe, wykorzystywaliśmy z mężem każdą wolną na rodzinne podróżowanie po Polsce i Europe. Dużo fotografowaliśmy. Po powrocie właśnie z Włoch pomyślałam, że warto założyć bloga, by zdjęcia nie zalegały na dysku, a także, by przyjrzeć się bliżej temu, co w Polsce unikalne. Początkowo myślałam, że będę pisać go z myślą o obcokrajowcach, bo moje rozmowy z członkami rodziny Fiore uświadomiły mi, że wiedza o Polsce za granicami naszego kraju bywa dość skromna. Z czasem jednak okazało się, że bywa dość skromna również w kraju. Mam nadzieję, że dzięki blogowi i książce uda mi się inspirować do szukania nowych, nieoczywistych miejsc i sposobów na spędzanie wolnego czasu. Niezależnie od budżetu, ograniczeń czasowych i zobowiązań. Wystarczy dobry pomysł.

Dziękuję serdecznie za rozmowę

Rozmawiała: Agnieszka B. Gorzkowska




Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *