Węzeł polityczny

12 maja 1926. Józef Piłsudski przecina siłą zapętlenie państwa. Krwawy zamach stanu, który ma uniemożliwić politykom rozgrabianie kraju, niesie dyktat jednej formacji.

 

Rok 1925 kończy się ponownym krachem ekonomicznym – reforma walutowa sprzed ponad roku nie wystarcza dla zabezpieczenia gospodarki. Rywalizujące ze sobą ugrupowania parlamentarne nie potrafią zbudować konsensusu wobec drastycznego alarmu. Brutalna polityka celna Niemiec wobec Polski staje się skuteczna, gdy brakuje obok międzynarodowego wsparcia sojuszników. Marszałek Piłsudski, spoza Parlamentu, grozi polityczną aktywizacją oddanych mu żołnierzy.

Warszawa, 12-15 maja 1926. Oficerowie Józefa Piłsudskiego na schodach przed Belwederem. Fot. Narodowe Archiwum Cyfrowe

Przewrót wojskowy, 12–14 maja 1926, łamie reguły Konstytucji, stanowi dyktatorskie przecięcie kadencji prezydenckiej i rządowej. Znacząca liczba ofiar zamachu nie tylko naznacza krwią władze pomajowe, ale też wzmacnia podział wewnętrzny. Ta walka, postawionych sztucznie po dwóch stronach barykady oddziałów Wojska Polskiego, dzieli głębiej społeczeństwo, wzmacniając w nim zarazem nienawiść ideologiczną.

 

Gen. Gustaw Orlicz-Dreszer w przemówieniu do Marszałka Piłsudskiego

Chcemy, byś wierzył, że gorące chęci nasze, byś nie zechciał być w tym kryzysie nieobecny, osieracając nie tylko nas, wiernych Twoich żołnierzy, lecz i Polskę, nie są tylko zwykłymi uroczystościowymi komplementami, lecz że niesiemy Ci prócz wdzięcznych serc i pewne, w zwycięstwach zaprawione szable.

Sulejówek, 15 listopada 1925

[Józef Piłsudski, Pisma zbiorowe, t. 8, Warszawa 1937]

 

Zofia Moraczewska (działaczka społeczna i feministyczna) w liście do siostry

Atmosfera znów bardzo niespokojna z powodu upadku [rządu Władysława] Grabskiego, spadku złotego i nowego przesilenia. Jędrzej [Moraczewski, mąż, poseł PPS] wrócił w sobotę w nocy z posiedzenia, ale chodzi tu jak struty. Bardzo pesymistycznie ocenia sytuację i nosi się z zamiarem złożenia mandatu, ponieważ przestał wierzyć w zdolność twórczą Sejmu, a nie chce brać odpowiedzialności jako poseł za dalszy rozwój wypadków. […] Nade wszystko boi się, że wyjdzie gabinet urzędniczy, który w obecnych warunkach absolutnie niczego nie dokona – a przewlekanie ratunku i ponowne przesilenie pociągnie za sobą katastrofalne następstwa.

Sulejówek, 16 listopada 1925

[Listy Zofii Moraczewskiej do siostry, Heleny Kozickiej. BN rps 11509 IV.]

 

Maciej Rataj (marszałek Sejmu) w dzienniku

Codzienne prawie demonstracje bezrobotnych pod Ministerstwem Pracy i urzędem zapomóg; bierne zachowanie się władz, prostracja ośmiela elementy wywrotowe. Mówi się na wszystkie strony o zamachu komunistycznym, 1 maja oczekuje się z niepokojem w kołach burżuazyjnych, atmosfera niepewności i podniecenia.

Warszawa, 30 marca 1926

[Maciej Rataj, Wspomnienia i dziennik z lat 1918–1927, t. 3, Dziennik z lat 1925–1927, zbiory rękopisów Biblioteki Narodowej, sygn. rps 6434 III]

 

Płk Ludwik Kmicic-Skrzyński (szef sztabu 2 Dywizji Kawalerii)

Gen. Orlicz-Dreszer powiedział mi, że być może zajdzie potrzeba, by wojsko wystąpiło i powstrzymało upadek państwa, że może Marszałek powoła nas ponownie pod swoje rozkazy… […] Generał kazał mi przemyśleć i przygotować sprawę łączności z oddziałami dywizji, tak by mogły one wystąpić alarmowo i forsownym marszem [z Warszawy, Płocka, Ostrołęki, Garwolina, Mińska Mazowieckiego i Ciechanowa] przybyć – na wezwanie – do Warszawy.

Warszawa, kwiecień 1926

[Ludwik Kmicic-Skrzyński, Przewrót Majowy 1926 roku, Instytut Józefa Piłsudskiego w Londynie, sygn. 24/5/2/1/A.11a]

 

Józef Piłsudski w wywiadzie

Momentem, który mnie zmusił do decyzji, było utworzenie rządu [Wincentego Witosa], przypominającego mi bezecnej pamięci rząd [z koalicji PSL „Piast” z Chrześcijańskim Związkiem Jedności Narodowej w 1923 roku], z powodu którego wyszedłem ze służby państwowej, nie chcąc swoim imieniem i służbą popierać ludzi, którzy, zdaniem moim, brali udział w najcięższej zbrodni, dokonanej na Polsce – w zabójstwie Prezydenta Rzeczpospolitej Gabriela Narutowicza.

Sulejówek, 10 maja 1926

[Józef Piłsudski, Pisma zbiorowe, t. 9, Warszawa 1937]

 

Aleksandra Piłsudska

O godzinie siódmej rano [Piłsudski] wyjechał z Sulejówka do Rembertowa, zapowiadając, że będzie na obiedzie, tak jak zwykle o drugiej trzydzieści. O pierwszej zatelefonował, że plany uległy zmianie i że miał się rozpocząć lada chwila marsz do Warszawy, wobec czego wróci dopiero wieczorem. Jeszcze wtedy ani mąż, ani jego oficerowie nie myśleli o niczym innym, jak tylko o demonstracji.

Sulejówek, 12 maja 1926

[Aleksandra Piłsudska, Wspomnienia, Warszawa 1989]

 

Mieczysław Rybczyński (minister robót publicznych)

W pałacu Rady Ministrów zjawił się Prezydent Wojciechowski, oświadczając, że jedzie na most Poniatowskiego, aby rozmówić się z Piłsudskim. Od tej chwili właściwie wziął w ręce ster wypadków. Witos wyglądał na zupełnie wykolejonego człowieka, który niepotrzebnie wlazł w całą aferę. Takie wrażenie robił do końca.

Warszawa, 12 maja 1926

[Mieczysław Rybczyński, Wypadki majowe 1926 roku, „Zeszyty Historyczne” nr 86, Paryż 1988]

Warszawa, 12-15 maja 1926. Tłum zebrany przy wjeździe na most Poniatowskiego – widok w kierunku Pragi. Fot. Narodowe Archiwum Cyfrowe

Por. Henryk Piątkowski (dowódca batalionu Oficerskiej Szkoły Piechoty)

Marszałek, trzymając lewą rękę w kieszeni spodni, prawą rękę położył na klapie narzutki Prezydenta i głębokim głosem z akcentem prośby mówił: „Panie Prezydencie, niech mnie Pan przepuści”. Na to Prezydent odpowiedział: „Nie mogę, Panie Marszałku, tu chodzi o Polskę”. Na to Marszałek: „Ależ, Panie Prezydencie, właśnie dlatego, że chodzi tu o Polskę, ja tam muszę iść – niech mnie Pan przepuści! Zaręczam Panu, że ani Panu nic się nie stanie, ani tym żołnierzom (tu wskazał na nas) nic się nie stanie, niech mnie Pan przepuści”. Prezydent Wojciechowski, stuknąwszy laską o bruk, powiedział dobitnie: „Nie, nie mogę, Panie Marszałku!”.

Warszawa, 12 maja 1926

[Henryk Piątkowski, Wspomnienia z „wypadków majowych” 1926 roku, „Bellona”, z. III, 1961]

 

Kajetan Morawski (minister spraw zagranicznych)

Usłyszeliśmy pierwsze strzały i odtąd w tym prostym stwierdzeniu, że to zaledwie osiem lat po odzyskaniu niepodległości Polacy strzelają do Polaków, streścił się dla mnie cały tragiczny sens dalszych wydarzeń.

Warszawa, 12 maja 1926

[Kajetan Morawski, Tamten brzeg. Wspomnienia i szkice, Paryż 1961]

 

Herman Lieberman (adwokat, poseł PPS)

13 i 14 maja na ulicach dalej wrzała walka. Wojska Piłsudskiego, po zaciętym oporze szkoły podchorążych, zajęły Belweder opuszczony przez prezydenta i rząd [którzy wycofali się do Wilanowa], po czym Witos ze swoimi kolegami zaniechali dalszego oporu i rozszerzenia wojny na całą Polskę.

Warszawa, 14 maja 1926

[Herman Lieberman, Pamiętniki, Warszawa 1996]

 

Premier Wincenty Witos

Marszałek Rataj przybył do Wilanowa już późną nocą. W rozmowie z nami oświadczył, że nie nalega na naszą decyzję, jednak widzi beznadziejność dalszej walki, która, w warunkach wytworzonych, poza rozlewem krwi nic przynieść nie może. Jeśliby prezydent i rząd zdecydowali się na ustąpienie, to on mógłby się podjąć pośrednictwa między rządem i Piłsudskim, mimo że dla niego będzie to sprawa bardzo ciężka i przykra. Po złożeniu tego oświadczenia wyszedł, zostawiając nas w pokoju samych. Po jego wyjściu rozpoczęła się ożywiona i szeroka narada. […] Prezydent Wojciechowski zdecydował się bez namysłu na swoje ustąpienie.

Wilanów, 14 maja 1926

[Wincenty Witos, Moje wspomnienia, t. III, Paryż 1965]

 

Jules Laroche (ambasador Francji)

Piłsudski stał się więc panem Warszawy. Ale czy stanie się panem całej Polski? […] Krwawy charakter dni majowych [379 zabitych, w tym 164 cywili; 920 rannych, w tym 314 cywili] wywołał głęboki wstrząs, gdy tylko zorientowano się w jego rozmiarach, a odczuł to również silnie sam Piłsudski. Toteż w składanych prasie deklaracjach usiłował przerzucić odpowiedzialność na obalony rząd, a zwłaszcza na eksprezydenta Wojciechowskiego.

Warszawa

[Jules Laroche, Polska lat 1926–1935. Wspomnienia ambasadora francuskiego, Warszawa 1966]

Warszawa, 12 maja 1926. Marszałek Józef Piłsudski w otoczeniu oficerów udaje się na spotkanie z prezydentem Stanisławem Wojciechowskim na moście Poniatowskiego. Fot. Narodowe Archiwum Cyfrowe

Kajetan Morawski

Zaczął się więc drugi okres międzywojennego dwudziestolecia. […] Brak wzajemnej wyrozumiałości i zdolności do kompromisu stanowi jedną z cech naszego narodu. Posiadamy za to, jako odpowiednik politycznej pobudliwości i gwałtowności doraźnych ocen, skłonność zapominania, w miarę upływu czasu, minionych uraz. Po odzyskaniu niepodległości wielu aktywistów i pasywistów dobrej woli wierzyło szczerze, że ich przeciwnicy są wyrazicielami interesów obcych. Zarzucano sobie wzajemnie moskalofilstwo i służbę państwom centralnym. Zmuszeni do współpracy, zrozumieli jedni i drudzy rychło bezzasadność dawnych podejrzeń. Pomajowe różnice były trudniejsze do zatarcia, bo […] podział na zwycięzców i zwyciężonych przetrwał usztywniony w […] systemie rządów monopartyjnych.

Warszawa

[Kajetan Morawski, Tamten brzeg…]

 

W/w materiały zostały przekazane przez Ośrodek KARTA w ramach programu Nieskończenie Niepodległa.

Projekt współfinansowany w ramach sprawowania opieki Senatu Rzeczypospolitej Polskiej nad Polonią i Polakami za granicą.




Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *