Dagmara Sobolewska: „jestem przekonana, że musiałam zostać we Włoszech, by przekazywać innym moją Polskość”

Zapraszamy do rozmowy z Dagmarą Sobolewską z Termoli, założycielką stowarzyszenia Apolonia i szkoły polskiej w regionie Molise.

Dagmaro, powiedz proszę od kiedy mieszkasz we Włoszech i jak to się stało, że trafiłaś właśnie do regionu Molise?

Z zawodu jestem nauczycielem, jestem po Pedagogice Wczesnoszkolnej i Przedszkolnej. Tak po prostu przyjechałam do Termoli na wakacje w latach 90-tych. Miłość od pierwszego wejrzenia? Dziwny los i przeznaczenie… nie planowałam wogóle zostać, praktycznie mało co mi się podobało w Termoli, a poza tym zawsze byłam silnie związana z moim krajem, kochałam moją pracę jako nauczyciel, także minimalnie myślałam o pozostaniu, absolutnie nie przyjmowałam tej myśli, by pozostać… dla miłości? Nigdy!

Ojej, czasami trzeba w język się ugryźć!

Dziwne uczucie, pomimo nieznajomości języka włoskiego jakoś dziwnie „porozumiewaliśmy się z moim przyszłym później mężem”, czułam jego obecność wszędzie, jego zapach, jego głos, to wspaniałe uczucie. Gdy wróciłam do Polski czułam się, że chodzi wciąż za mną jego cień. Prawdziwa miłość, brak koncentracji, tęsknota i to nie była jakaś szaleńcza przygoda letnia, co dziwne nawet pocałunku nie było. Do dziś nie mogę uwierzyć jak silne było to uczucie, powtarzam moim córkom, Kini i Zosi i wszystkim, którym mogę coś życzyć… tylko miłości, prawdziwej miłości, przezwycięża wszystko!

A przyznam, że początki były trudne. Brakowało mi języka i szumu sosen, lasów, rozległych łąk, ogromniastych płynących szybko chmur i białego puszystego śniegu.

Moją miłość do Polski przelałam Linowi (mężowi) i moim dziewczynkom.

Uważam to za największy mój sukces! Cieszę się, że nie pozwoliłam nikomu ukraść mi mojego sentymentu do przyrody, do rzeczy prostych, do tęsknoty i zamiłowania do ojczyzny. Właśnie dlatego jestem szczęśliwą, wolną kobietą bez względu gdzie i z kim przebywam.

Porozmawiajmy o twojej szkole polonijnej, ile dzieci  i w jakim wieku uczy się języka polskiego w Termoli?

Ktoś kiedyś mi powiedział, że każdy z nas ma w życiu rolę do odegrania. Jeżeli to prawda, to ja jestem przekonana, że musiałam zostać we Włoszech, by przekazywać innym moją Polskość.

I to właśnie przynosi mi radość i sens.

Przez wiele lat w różny sposób promowałam pozytywny wizerunek naszego kraju. Aż w końcu odważyłam sią założyć Polską Szkołę Kultury i Języka Polskiego przy Stowarzyszeniu „Apolonia” w Termoli.

Obecnie mam 20 dzieci, podzieliłam je na 2 grupy, dzieci w wieku od 5 do 10 lat oraz młodzież od 13 do 16 lat. Mamy zajęcia 2 razy w tygodniu. Dzieci są osłuchane z językiem dziedzicznym, starsi dobrze mówią.

Jak udaje ci się to zorganizować i czy polscy rodzice są chętni do współpracy?

Do zajęć przygotowuję się sama, korzystam z wielu rad i pomocy dla dzieci dwujęzycznych. To trudna praca, ponieważ są dzieci, które nic nie rozumieją i są dzieci, które świetnie mówią. Łączyć ich wszystkich do wspólnych zajęć to najtrudniejsza rola. Należy tak zorganizować czas, by zaangażować wszystkie dzieci bez względu na ich znajomość języka i robić to w taki sposób by się nie nudziły i z chęcią czekały na kolejne spotkania.

Mam wsparcie ze strony moich koleżanek, które robią to samo co ja, mieszkają w różnych zakątkach Świata. Pomagamy sobie nawzajem, przekazujemy doświadczenia, nowe pomysły, gry, zabawy. Oczywiście posiadanie własnego lokalu sprzyjałoby z pewnością bardziej zorganizowanym spotkaniom. Dziękuję ks. Gianfranco, który udostępnia nam salkę parafialną przy kościele S.S del Monte  Carmelo w Termoli.

Będę dążyć do stworzenia prawdziwej szkoły z biblioteką i kącikami zainteresowań. To takie moje życzenia na ten Nowy 2019 Rok.

Na czym polegają zajęcia w waszej placówce, skupiacie się głównie na języku polskim, kulturze i tradycji, czy przekazujecie także elementy historii, geografii…?

Z najmłodszymi prowadzę głównie gry i zabawy, wyliczanki, piosenki i wierszyki. Przy każdej formie zabawy wprowadzam tradycje, obyczaje, przysłowia polskie. Dzieci są wyjątkowo zdolne. Lubię je rozpieszczać, na zajęciach nie może obyć się bez słodyczy. Ale one też pełnią swoją rolę. Dzięki smakołykom poznajemy kolory, uczymy się liczyć, poznajemy nowe słownictwo określając ich smak, kształt, nowe nieznane głoski.

Z grupą młodzieży zajęcia są wyśmienite. Bawię się razem z nimi, a na samą myśl, że na 2-godziny zapominają o swoich komórkach jest dla mnie wyjątkowym sukcesem. Uczymy się nawzajem, oni mnie lepiej języka włoskiego, a ja ich polskiego.

Prawdopodobnie już na Wielkanoc wyjedziemy do Polski na wymianę szkolną w zakresie projektu „Razem dla Edukacji” w ramach konkursu prowadzonego przez Stowarzyszenie „Wspólnota Polska” i współfinansowanego przez Ministerstwo Edukacji Narodowej i Senat Polski.

Organizujemy polskie spotkania wraz z rodzinami, przekazując w ten sposób dzieciom nasze obyczaje, zwyczaje oraz wyśmienite potrawy polskie. A mamy, wszystkie Polki są przyznam wyjątkowe w przygotowywaniu wypieków i potraw.

Takie spotkania rodzinne dają dzieciom poczucie wartości, z entuzjazmem podchodzą do zajęć, bo widzą i obserwują między innymi jaka miła, przyjazna atmosfera jest wśród ich rodziców. To ogromna zaleta.

Czy wśród rodzin mieszanych zawsze dobrze jest przyjmowana dwujęzyczność i dwukulturowość? 

Przynam szczerze, że mam bardzo dobry kontakt z rodzicami, są pozytywnie nastawieni do dwukulturowości. Niestety z różnych przyczyn niektóre dzieci wogóle nie rozumieją języka polskiego, ale sam fakt, że rodzice chcieliby, aby ich pociechy uczęszczały na zajęcia jest ogromnym, pozytywnym nastawieniem.

Chciałabym namówić kilka dodatkowych rodzin, które nie miały być może okazji do przyłączenia się do naszych inicjatyw.

Jestem pełna nadziei i optymizmu, że z czasem powiększymy liczbę uczniów. Wiem, że jest sporo takich dzieci w Termoli i okolicach. Zachęcam serdecznie!

To nie jest szkoła wymagająca wielkiego skupienia, nie odrabia się przecież lekcji, nie ma żadnych ról, liczą się dobre chęci i radość z przekazywania kultury. Trochę dumy, że jesteśmy Polkami nikomu by nie zaszkodziło, dlaczego właśnie nie miałby być ważniejszy język polski od szermierki na przykład. Zadaję sobie właśnie takie pytania. Niestety nie mogę nikogo oceniać i zmuszać.

Ważną rolę uważam powinni odegrać też i logopedzi, nauczyciele szkół włoskich. Nie rozmawia się wogóle na ten temat z rodzicami dwukulturowymi, wręcz przeciwnie słyszałam od niektórych mam, że zabroniono im rozmów w języku polskim, bo to szkodzi rozwojowi ich dzieci.

Temat tak ważny, a tak bardzo pobłażany. Z własnego doświadczenia wiem, nikt przez te wszystkie lata nigdy nie spytał mnie czy przekazuję moją tożsamość moim córkom. Wręcz przeciwnie usłyszałam od pani Dyrektor jednej ze szkół w Termoli, że muszę przestać myśleć o mojej kulturze i o moim języku, ponieważ przyczyniam się do tworzenia problemów moim córkom. Pozostawiam bez komentarza.

Ja zareagowałam, ale być może inne mamy takie nastawienie nauczycieli i dyrektorów szkół włoskich wezmą do serca stąd też i trudności w zaangażowaniu niektórych rodzin do przekazywania kultury. Na szczęście to wyjątki, ale nadal są.

Niedawno założyłaś stowarzyszenie Apolonia, którego jesteś prezesem, opowiedz jakie inicjatywy macie w planach?

Sama nazwa to połączenie pierwszej litery A- associazzione, czyli stowarzyszenie oraz Polonia czyli Polska. To najczęstsze pytanie, które słyszymy, skąd wzięła się nazwa.

Dodam tylko prywatnie, od serca, że to imię mojej babci ze strony ojca. Miała na imię właśnie Apolonia i była bardzo mądrą kobietą. Chciałam w ten sposób uhonorować jej postawę, urodziła się w 1900 roku i walczyła zawsze o niezależność i wykształcenie kobiet.

Strategicznym celem Apolonia jest budowanie i umacnianie pozytywnego wizerunku naszego kraju poza granicami poprzez prezentację i promocję kultury polskiej. W ramach planów realizowane będą projekty odwołujące się do kreatywności, propagować będziemy szacunek i tolerancję. Chcemy stworzyć korzystne warunki do promowania kultury polskiej oraz naturalnej więzi polsko-włoskiej. Głòwnym celem jest promowanie kultury i historii polskiej wśròd Polakòw zamieszkujących na obczyźnie. Budzenie w nich poczucia odpowiedzialności oraz czynnego udziału w inicjatywach związanych z Polską. Uczenie języka ojczystego i podtrzymywanie naturalnych antypolitycznych więzi z krajem.

Vice-prezesem jest adwokat Enri D’Amicis, który pomoga osobom znajdującym się w trudnych sytuacjach, jest osobą wrażliwą, spokojną i dyspozycyjną. Szczerze oddany tym, którzy potrzebują wsparcia i konsultacji prawnej. Enri Damicis to tato Amelki i Franciszka, dzieci pochodzenia polskiego.

Ponadto członkiem „Apolonia” jest dyrygent i pianista M°Domenico Lombardi, który prowadzi zajęcia z muzyki oraz promuje kulturę instrumentalną obu kultur. Z wielkim zapałem, energią podsuwa nam nowe pomysły, dodaje kreatywności.

W naszych planach są spotkania muzyczne, koncerty, wystawy, projekcja filmów, świętowanie wyjątkowych dat i rocznic.

Mamy w planach obozy i kolonie; organizację warsztatów, spotkań, wycieczek do Polski zapraszając w ten sposób przyjaciół włoskich. Jest to stowarzyszenie polsko-włoskie więc nie ograniczamy się tylko do odbiorców Polski. Żyjemy we Włoszech, na co dzień jesteśmy otaczani kulturą, obyczajami i jedyną w swoim rodzaju kuchnią włoską stąd też i szacunek dla kraju, który nas zaadoptował. Stowarzyszenie to połączenie i promocja obu kultur, szacunek do korzeni i pochodzenia.

Molise to mało znany region Włoch, wiesz może ilu Polaków mieszka na stałe w Termoli i okolicach?

Nie wiem dokładnie ilu Polaków mieszka w regionie. W samym Termoli około 100 obywateli, a w całym Molise około 600 Polaków.

Z jakich walorów turystycznych słynie ten region, jacy są ludzie na co dzień, co najbardziej doceniłaś po latach pobytu w Termoli?

Termoli jest bardzo spokojnym miasteczkiem, zamieszkuje około 35 tys. mieszkańców. Położone nad samym Adriatykiem, latem zmienia swój charakter w wyjątkowy kurort letni, piękne piaszczyste plaże i gorący Adriatyk, jak w piosence Małgorzaty Ostrowskiej (kto pamięta oczywiście).

Ludzie bardzo mili, serdeczni, mam wielu znajomych, wspaniali ludzie. Wielu z nich podtrzymuje mnie na duchu, zachęca do podtrzymywania moich tradycji i kultury.

Kocham Termoli za to, że każdy ma czas na kilka spontanicznych słów, u szewca można porozmawiać, a nawet pomodlić się, pan z warzywniaka spyta jak się czują dziewczynki, a sąsiad przyniesie świeżo zerwane figi bądź morele. Koleżanka Włoszka upiecze mi sernik polski i spyta jak Ci minął dzień. Doceniam Termoli za to, że jak wychodzę i zamierzam wrócić najpóźniej np. za godzinę to bardzo rzadko mi się zdarza dotrzymać tej punktualności, spotkasz zawsze kogoś kto zechce wypić kawę i zapytać: „come va”.

Dziękuję bardzo za rozmowę i życzymy dalszych sukcesów i zrealizowania wszystkich planów.

Rozmawiała Agnieszka B. Gorzkowska

Dla zainteresowanych, kontakt do Stowarzyszenia:

  „Apolonia”                                                                                         
Associazione Socio-Culturale                                                                 

Via Panama 30R   Termoli (CB) Italia                                

FB: Associazione Apolonia     




Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *