Małe firmy rodzinne we Włoszech powoli łapią oddech po kilkuletnim kryzysie. Nie dotyczy to jednak niewielkich sklepików przydomowych. Jeden na cztery deklaruje, że zakończy rok na minusie. Dodatkowo w co piątym będą musieli zrezygnować z co najmniej jednego pracownika. Takie rezultaty przyniosło badanie zlecone przez Confesercenti. Pokazuje ono w sposób jednoznaczny pogarszającą się sytuację handlową małych sklepików, w przeciwieństwie do średniego trendu innych sektorów. Tylko 18% właścicieli sklepików uważa, że zakończy rok na plusie. Średnia dla wszystkich przedsiębiorstw wynosi 34 %.
Właściciele małych sklepików czują się coraz bardziej niepewni, co drugi uważa, że ten rok jest gorszy od poprzedniego. Tylko jeden na 10 czuje się spokojniejszy w stosunku do rezultatów jakie osiągnął w ubiegłym roku.
Co trzeci sklepikarz zauważa spadek popytu na proponowany towar. Co więcej, ten problem jest dla nich nawet ważniejszy niż kwestie podatkowe, które na pierwszym miejscu stawia 28% właścicieli. Dla co piątego martwiący jest ewentualny wzrost Vat-u.
Oczywiście, wybierając się na duże zakupy wybieramy odpowiednio duży sklep, świetnie zaopatrzony i o dobrych cenach. Jednak w małych sklepikach, gdzie wygodnie jest wpaść po przysłowiową pietruszkę i gdzie powita nas uśmiechnięta sprzedawczyni, która pamięta jaki chleb czy jogurt lubimy to zupełnie inna historia. W dobie zakupów internetowych, dużych sieci handlowych jest jeszcze miejsce na małe rodzinne sklepy? To problem nie tylko włoski, podobne trudności napotykają też sklepikarze osiedlowi w Polsce. W Italii coraz więcej tego typu prowadzonych jest przez cudzoziemców, którzy pracują od rana do wieczora, także w niedzielę i nie pozwalają sobie na urlopy czy wcześniejsze zamykanie. Tworzą oni swoisty klimat lokalny, szkoda byłoby gdyby zniknęły z osiedlowych map…
Korespondencja: Ewa Trzcińska, ekspert biznesowy, doświadczony organizator eventów biznesowych i targowych, tłumaczka języka włoskiego. Kontakt [email protected]