Przepraszam za wczoraj, przepraszam za dziś

Od lat nie ustaję w dochodzeniu, co sprawia, że słowo przepraszam dla większości z nas przybiera tak duże rozmiary, że nie przechodzi nam przez gardło.

Zastanawia mnie, dlaczego człowiek – dobrowolnie przecież – wymyślił coś, czego tak bardzo nie lubi i czym nie jest w stanie się posługiwać. Zjawisko wydaje się tym bardziej niezrozumiałe, że – jak się bliżej przyjrzeć – słowo przepraszam należy do najpiękniejszych tworów ludzkiego języka. No, może z jego urodą mogłoby konkurować cudownie brzmiące wybacz. Ale to – mimo, że znacznie krótsze – z jeszcze większym trudem przeciska się przez narząd mowy. Martwię się, że w trosce o nasze struny głosowe, wkrótce słowa te przeniesiemy do słownika archaizmów takich, jak: skrucha, żal i wyrzuty sumienia.

Życie pokazuje, że większość „winowajców”, w tym – wydaje się – większość mężczyzn, pozostaje w przekonaniu, że przyznanie się do winy i przeproszenie oznacza ich klęskę, utratę twarzy, honoru, męskości czy godności. Za wszelką więc cenę, wbrew oczywistym faktom, wijąc się jak piskorz, „idą w zaparte”. Szukając winnych po drugiej stronie, odmawiają „poszkodowanym” prawa do satysfakcji i zadośćuczynienia.

A wygląda to mniej więcej tak:

– Obiecałeś, że po meczu „Naszych” z Niemcami podlejesz kwiaty na balkonie.

– Nie obiecałem, tylko wyraziłem gotowość, a to duża różnica.

– Liczyłam, że to zrobisz i pracę tę wykreśliłam ze swojej listy. Efekt jest taki, że kwiaty padły. A włożyliśmy w nie niemało pieniędzy. I tak pięknie już rozkwitły.

– Nie będę się przejmować tym, że padły kwiaty, w obliczu faktu, że padły dwa gole nie do tej bramki, co trzeba.

– Bądź poważny, jesteś niesolidny.

– Jaki niesolidny? Powiedziałem, że podleję po meczu, ale przecież nie precyzowałem, kiedy to będzie, więc – de facto – mogę to zrobić nawet dzisiaj.

– Ale dzisiaj nie ma już, co podlewać.

– No i dobrze. Te kwiaty mi się tak naprawdę nie podobały. Dziwnie pachniały, gromadziły mnóstwo owadów i brudziły balkon. To nawet dobrze, że je diabli wzięli. Powinnaś mi podziękować, że zrobiłem z nimi porządek.

– No nie, to już bezczelność…

– Oooo, ktoś tu mnie obraża. W tej sytuacji…

Ostatecznego efektu takiej wymiany zdań można się bez trudu domyśleć. Takie spory, przybierające znamiona konfliktów, konflikty przeradzają się w kłótnie, kłótnie osiągające rozmiary awantur – niszczą najpiękniejsze związki i rodziny. W ich wyniku cierpią najbliżsi, dzieci, rodzice i przyjaciele.

A przecież rozmowa mogłaby, i powinna, przyjąć następujący przebieg:

– Miałeś po meczu naszych z Niemcami podlać kwiaty na balkonie. Nie zrobiłeś tego i efekt jest taki, że większość z nich padła. Włożyłam w nie tyle pracy.

– Tak, to prawda. Obiecałem i nie zrobiłem tego. Przepraszam. Tak mnie przybił wynik meczu, że zapomniałem o nich. Postaram się uratować jeszcze, to co zostało, a jutro, po pracy dokupię kilka świeżych sadzonek.

Trzeba by niemałego wysiłku intelektualnego, aby dopisywać ciąg dalszy tego, bardzo krótkiego przecież, dialogu. To jedno, jedyne, najważniejsze w całej rozmowie słowo przepraszam, całkowicie bowiem zamyka dyskusję, neutralizuje konflikt, nie daje przeciwnej stronie żadnego argumentu na rzecz kontynuacji rozmowy, tym bardziej w tonie pretensji i wymówek. Nie ma ostrej wymiany zdań, przekomarzania się, bezsensownych, a przy okazji cynicznych prób przypisywania swym negatywnym zachowaniom – pozytywnych skutków.

Nie ma kłótni, awantur, tzw. cichych dni w domu, które pojawiając się raz po raz w życiu rodziny, czynią z jej członków, w najlepszym wypadku milczących wrogów, zaś członkom nieformalnych związków przywracają status singla.  A co jest?

Jest usatysfakcjonowana (czytaj także: udobruchana) strona i jest „GOŚĆ”. Jest KTOŚ.  

Ktoś, kto ma osobowość i poczucie przyzwoitości. Rzecz bowiem nie w długości słów i wielkości narządów mowy, ale w rozmiarach serca, umysłu i poziomu kultury.

Trzeba mieć klasę i charakter, by zdobyć się na połajanie samego siebie i bez oporów oddanie sprawiedliwości drugiej stronie. Tylko cienias i mydłek bronić będzie przegranych pozycji wbrew logice i oczywistym faktom, byle tylko uniknąć konieczności dania satysfakcji drugiej stronie i ukorzenia się.

Jeśli więc bliżej przyjrzeć się sprawie, wychodzi na to, że osoba, która popełniwszy błąd, przyznaje się do niego i za niego przeprasza, nie tylko nic na tym nie traci, lecz wręcz przeciwnie, zyskuje w ocenie drugiej strony i całego środowiska. Zostaje bowiem odebrana jako odważna, uczciwa i kulturalna. Dzięki takiemu zachowaniu nie cierpią codzienne relacje między stronami, nie zanika wzajemne zaufanie i szacunek.

Jakie życie byłoby piękne, gdyby zdawała sobie z tego sprawę i pani urzędniczka i lekarz, szef i prokurator, nauczyciel i …rodzic.

Słowo przepraszam jest cudownym i bezpłatnym lekiem na całe zło. Nie odsyłajmy go więc do lamusa. Niech ma ono swoje honorowe, naczelne miejsce, w stosowanym na co dzień Słowniku wyrazów czarownych, czyli cuda czyniących.  

Pozostaje tylko mieć nadzieję, że nikomu nie przyjdzie do głowy świadome i celowe popełnianie niegodziwości, by w konsekwencji przeproszenia za nie, liczyć na wzrost swych notowań.

Autor: Zofia Kosińska – akademicki wykładowca savoir vivre`u

Artykuł pochodzi z serwisu Sympatia.pl




Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *