Mateusz Bieniek to polski siatkarz grający na pozycji środkowego, reprezentant Polski. Siatkarski Mistrz Świata 2018, Klubowy Mistrz Świata 2019. Od sezonu 2019/2020 występuje we włoskiej Serii A, w drużynie Cucine Lube Civitanova.
- Mateusz Bieniek to nazwisko cenione w świecie siatkówki od wielu lat. Jednak ciekawi mnie jak rozpocząłeś swoją volley-przygodę, czy była to “miłość od pierwszego wejrzenia”, a może wrodzony talent?
- Ani jedno, ani drugie…Przygodę z siatkówką rozpocząłem zwyczajnie od grania na lekcjach wychowania fizycznego, a później uczęszczałem na SKS-y i grałem w szkolnej drużynie. Na początku niespecjalnie lubiłem tę dyscyplinę sportu, jednak po namowach szkolnego trenera zacząłem treningi w klubie i tak rozpoczęła się moja przygoda.
- Kiedy i jaki był Twój pierwszy sportowy sukces? Jak go odebrałeś? Czy zaparło Ci dech, czy stał się raczej motorem do wzmożenia treningów?
- Moim pierwszym sukcesem było wicemistrzostwo Polski kadetów, to był chyba 2011 rok. Ku mojemu wielkiemu zaskoczeniu, dostałem dodatkowo nagrodę dla najlepszego środkowego i tak moja siatkarska przygoda nabrała rozpędu.
- Kto był wsparciem dla Ciebie w pierwszych siatkarskich krokach? Rodzina, trener, a może kolega z drużyny?
- Oczywiście rodzina najbardziej mi pomagała. Od małego mieszkałem pod Częstochową i codzienne dojazdy na treningi sprawiały nie lada kłopot moim najbliższym, ale wspólnymi siłami z rodziną udało nam się to wszystko fajnie poukładać. Na szczęście potrafiłem łączyć naukę z graniem w siatkówkę i podołałem wszystkim zobowiązaniom.
- Od kilku miesięcy grasz we włoskiej drużynie Cucine Lube Civitanova. Jest to Twój pierwszy zagraniczny kontrakt, jakie są Twoje wrażenia? Jak zostałeś przyjęty, czy masz jakąś bratnią duszę w zespole?
- Tu we Włoszech, w drużynie Lube zostałem dobrze przyjęty. To świetny team z wielkimi nazwiskami w swoim składzie. Mogę tutaj się wiele nauczyć, tak od trenera jak i od chłopaków. Jak na razie jestem bardzo zadowolony z przyjazdu do Włoch. Takie międzynarodowe doświadczenia zostawiają ślad. Dodatkowo nauka języków na pewno przyda mi się w przyszłości.
- Jaka jest różnica między grą we włoskiej a polskiej drużynie?
- Włoska liga jest zdecydowanie bardziej siłowa. W Polsce większa rolę odgrywają techniczne zagrania i spryt. We Włoszech liczy się przede wszystkim mocna zagrywka i atak na wysokiej piłce.
- Czy kultura włoska, życie tutejsze wywarło na Tobie wrażenie, czy jesteś tak pochłonięty treningami, że nie masz czasu na dolce vita?
- Na początku musiałem przyzwyczaić się do sjesty i związanym z tym zamknięciem urzędów i sklepów. Tu w porze obiadowej życie się zatrzymuje na kilka godzin i to było dla mnie nowością. Teraz jak już się przyzwyczaiłem to wszystko mi odpowiada, ludzie są otwarci i chętni do pomocy.
- Masz wielu fanów, nawet wśród młodych siatkarzy nie tylko polskich, ale i włoskich. Czy chciałbyś im coś powiedzieć, coś poradzić?
- Bawcie się sportem i zawsze dawajcie z siebie maxa, a to na pewno wam pomoże.
- Jak smakuje Ci kuchnia włoska? Czy pomaga Ci, a może raczej utrudnia utrzymać sportową dietę i kondycję fizyczną?
- Jeśli chodzi o jedzenie to jest to jedna z rzeczy, która mi tutaj najbardziej odpowiada. Jedzenie jest znakomite. Jeśli zaś chodzi o dietę, to nigdy nie miałem problemu z wagą i tak jest do tej pory.
- Twoje największe sportowe marzenie to…
- … oczywiście złoty medal na igrzyskach.
- Zatem tego Ci życzę, jak i wielu satysfakcji osobistych i sportowych. Dziękuję za wywiad i poświęcony czas.
Z Mateuszem Bieńkiem rozmawiała Anna Traczewska, autorka bloga PLorIT.
Zdjęcia Anna Traczewska.
Wszelkie prawa zastrzeżone.