Kiedy w 1926 r. Cecylia z Tołłoczków Ciszewska, polska ziemianka udała się do Włoch dla poratowania zdrowia, Mussolini miał już pełnię władzy. Rok 1926 stał się początkiem końca demokracji parlamentarnej we Włoszech. Po rzekomych zamachach na swoje życie Mussolini przeforsował specjalne ustawy i kompetencje rządu, delegalizację partii opozycyjnych, powołał tajną policję, zmienił ordynację wyborczą. W rezultacie tych działań parlament stał się fikcją i w 1939 r. został całkowicie zniesiony. Ale w roku 1926 r. wszystko to dopiero się zaczynało.
Trasa podróży Cecylii i jej męża biegła przez Mediolan, Florencję, Rzym, Neapol na Sycylię. Akurat w Mediolanie w La Scali w dniu 25 kwietnia 1926 r. miała odbyć się premiera opery „Turandot” Giacomo Pucciniego. Tego dnia dyrygował Toscanini. Ciszewskim udało się kupić bilety na spektakl od koników, płacąc za nie bajońską kwotę. W głównej loży siedział Benito Mussolini w otoczeniu wojskowych, a w pozostałych elegancka publiczność, piękne kobiety ubrane na czarno, lśniące od brylantów. Jak wiadomo Puccini umarł nie skończywszy dzieła; dokończył je Franco Alfano. W miejscu, w którym Puccini skończył , a zaczął Alfano, muzyka przestała grać. Nastąpiły trzy minuty ciszy, wszyscy wstali; był to hołd oddany artyście.
Młodzi małżonkowie przez Florencję dojechali do Rzymu. W Rzymie trafili na beatyfikacje św. Andrzeja Boboli. Dzięki wujowi, ambasadorowi Polski we Włoszech, mieli miejsca w bazylice św. Piotra blisko ołtarza. Byli wystraszeni tłumem, który napierał, przygniatał, miażdżył, do tego panował upał i zapach czosnku. Kiedy na autorkę zaczął napierać gruby mnich, wyjęła szpilkę od kapelusza i zaczęła go kłuć, najpierw delikatnie, ale potem coraz mocniej. Wtedy dopiero zareagował. Papież Pius XI został wniesiony przez gwardię papieską na krześle zwanym sedia gestatoria , pobłogosławił tłum, który krzyczał El viva il papa.
Kiedy dygnitarze w swoich gronostajach usiedli w stallach, rozpoczął sie proces beatyfikacyjny. W bazylice nie było megafonów, więc Cecylia niewiele co słyszała. Na koniec zgubiła się z mężem. Czekała ich jeszcze audiencja u papieża. Na tę okazję kupiła sobie czarną suknię z jedwabiu i welon z koronki na głowę. Audiencję uznała za mało udaną. Po miesiącu opuścili Rzym i udali się do Neapolu, Pompei i wreszcie na Wezuwiusz, „w którym się coś gotuje, bo ziemia jest gorętsza i straż nie pozwala się zbliżać do krateru. Po ostatnim wybuchu lawy mamy po kostki.” A potem było Palermo, Messyna, Taormina. O dziwo, do Taorminy dochodzi do nich krakowski „Ilustrowany Kurier Codzienny”, z którego dowiadują się o przewrocie majowym. „Od tej pory mąż otacza się gazetami włoskimi. Z włoskiego rozumie jedno słowo „barbieri”, ale że Piłsudski i Wojciechowski pisze się tak samo, wszystkie przegląda” – pisze w pamiętniku. Podziwia grupę chłopców w wieku 6 – 8 lat podczas musztry, prowadzonej przez dwunastolatka. Wszyscy byli ubrani w czarne koszule. Cecylia jest
zafascynowana Włochami Mussoliniego. Pisze: „Faszyzm wszędzie daje się odczuć, ja tyle dobrego od niego doznałam. Stykałam się z faszystami, z tak zwanymi „camicie nere”(czarne koszule) przeważnie w pociągach. Gdy na przykład jadąc do Taorminy, przekonaliśmy się, że nie ma wagonu restauracyjnego, zwróciłam się do faszysty pilnującego porządku w naszym wagonie – co robić. Człowiek ten na najbliższej stacji kupił dla nas tartinki, pomarańcze, wino. Pilnował także z bagaży i pomagał przy przesiadce.
Można być entuzjastą Mussoliniego lub nie, ale trzeba mu przyznać, że zapędził do roboty wałęsających się „lazaronów” wygrzewających się na słońcu i wyciągających brudne łapy do każdego przechodnia – un soldo, że w tym kraju, gdzie kwitło złodziejstwo i oszukaństwo, dał wszędzie ludzi uczciwych, pilnujących, by nikt oszukany nie był, że osuszał błota, zasadził wiele winnic i bardzo wydatnie podniósł kraj. Byłam we Włoszech przed Mussolinim i w czasie jego rządów, na własne oczy widziałam, ile zrobił ten genialny człowiek.”
Cecylia Ciszewska pisała swoje wspomnienia w 1961 r., więc była świadoma do czego doprowadził faszyzm. Dziwi więc bardzo ta jej opinia. Skąd ona wynika? Z naiwności? Mylnego osądu tego co widziała?
Oczywiście za czasów Mussoliniego wzrosła produkcja żelaza, stali, wyrobów tekstylnych, zmodernizowano i zelektryfikowano linie kolejowe, nastąpił rozwój masowego sportu, opieki socjalnej, ogromny wzrost wydatków na służbę zdrowia i szkolnictwo. Włochy odnosiły sukcesy gospodarcze i społeczne, ale jednocześnie kraj przeobrażał się w państwo totalitarne, chociaż terror nigdy nie przyjął takich rozmiarów jak w Niemczech lub ZSRR. Propaganda kreowała Mussoliniego jako polityka
rozważnego, umiarkowanego i światłego przywódcę Włoch.
Jednakże to Mussolini wmanewrował kraj w liczne wojny, w pakt z Hitlerem, prześladował Żydów. Tego Cecylia nie widziała. Nie była młodą,
niedoświadczoną dziewczyną. Miała 34 lata, przeżyła dramat I wojny światowej. Może na starość pamięta się to, co chce się pamiętać? Same pozytywne i dobre rzeczy, miłe chwile.
Korespondencja Izabela Gass.
Wszelkie prawa zastrzeżone.