Wreszcie mamy to – 4 maja za nami, czyli oficjalnie zaczęła się 2 faza w czasach pandemii

Po prawie 2 miesiącach siedzenia w domu – praca zdalna,  zakupy on line, psa nie mam tylko kota więc spacery odpadały, a śmieci wyrzucała córka – wyszłam do pobliskiego parku. Przez te kilkadziesiąt dni widziałam jak kwitną drzewa, w tym mirabelki, jak pięknie wyglądają trawniki pełne niezapominajek, kaczeńców i stokrotek…

Więc rano do parku … tak aby jeszcze nie było zbyt dużo ludzi ….  Maseczka i idę ….  Wychodzimy razem, ja i moja córka, oczywiście odległość jednego metra między nami. Wdycham świeże powietrze, trochę od tego kręci mi się w głowie …  Jakiś osobnik mija nas z daleka, skręcając w alejkę na nasz widok … We wschodniej części  parku są wydzielone ogródki działkowe, na których pielenie idzie całą parą. Patrzę i wdycham …. ale czegoś mi brakuje. Bingo!  Cisza… nikt do nikogo się nie odzywa,  żadnego buongiorno ani come va.  Cisza i przechodzący, a raczej przesuwający się ludzie, nawet psy jakieś takie wyciszone.   

Przyznaję, wielokrotnie ten hałas i … chaos, jaki Włosi wytwarzali wokół siebie mnie wkurzał i po prostu przeszkadzał. Teraz sobie zdałam sprawę, jak bardzo mi go brakuje … Co za czasy. I jeszcze jak sobie wyobrażę, że w restauracjach będziemy przedzieleni plexi, a w barach to może jak w budkach telefonicznych to przechodzą mnie ciarki. Dozuję sobie dostęp do informacji telewizyjnych, bo od inwencji, jakie w ich są przekazywane też mi gorzej. Chcąc ograniczyć ruch w godzinach szczytu mamy pracować w różnych porach – czyli mąż, żona i dzieci będą widzieć się na rozmaitego typu platformach w ramach wideokonferencji?!

Włosi na razie chyba tylko przetrawiają te informacje i pomysły, które całe ich życie mogą wywrócić do góry nogami – zero wspólnych posiłków, bo każdy wchodzi i wychodzi w innych godzinach, zero kontaktów ze znajomymi czy poklepywania po plecach… Kilka razy dziennie pita kawa w barze to też ma być przeszłość?

Nigdy nie lubiłam filmów pokazujących życie po – za co byłam często krytykowana – ale żyć w czymś takim to już naprawdę przesada! Dodatkowo słucham, jak premier demokratycznego kraju mi łaskawie pozwala na …. wyjście do parku to się zastanawiam, kto mu dał takie przyzwolenie… przecież nawet nie został wybrany. Pytanie – gdzie kończy się troska o dobro społeczeństwa a zaczyna przyjemność rządzenia ?

Tak naprawdę to nikt niczego nie wie, choć wszyscy uczymy się co to krzywa Gaussa (gdyby jednak ktoś nie wiedział to jest to krzywa epidemiczna, która  ilustruje liczbę zakażeń rejestrowanych każdego dnia) ale i tak żadnego pożytku z niej nie ma, bo brak  wystarczającej ilości badań diagnostycznych.

 Żyjemy chyba trochę jak w bańce, która może za chwilę się rozprysnąć. Czas jakby się zawiesił, co skrzętnie wykorzystała natura. Może to ma nas czegoś nauczyć…  

Korespondencja: Ewa Trzcińska,  dziennikarka, ekspert biznesowy, doświadczony organizator eventów biznesowych i targowych, tłumaczka języka włoskiego. Kontakt [email protected]




Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *