Znany – nieznany Turyn: le ghiacciaie di Porta Palazzo

Czasami, aby odkryć nowe i niezwykłe miejsce nie trzeba wyjeżdżać daleko, wystarczy wyjść po zakupy. Tak było kiedyś w moim przypadku, gdy zachęcona sławą najbardziej egzotycznego i podobno największego w Europie targowiska pod gołym niebem, zwanego Porta Palazzo, udałam się właśnie tam po zakupy.

         Jednak to nie tylko barwne stragany z owocami, warzywami, przyprawami i nawołującymi do zakupów sprzedawcami o egzotycznej urodzie, przyciągnęły moją uwagę na dłużej. Były to raczej przede wszystkim stojące obok, na skraju placu, dwa pawilony, a w zasadzie jeden z nich kojarzący mi się z przykładami budowli handlowych warszawskiej architektury lat 60- tych, w tym nieistniejącego już niestety Supersamu. I choć wówczas było to miejsce, które robiło przygnębiające wrażenie, jak na chwilę przed rozbiórką, to jednak zaciekawiło mnie na tyle, że postanowiłam się czegoś więcej dowiedzieć.

Okazało się, że pawilon handlowo – usługowy Palafuksas (bo taką zyskał nazwę od nazwiska architektów), wybudowany w 1998 roku, który przetrwał zaledwie do 2011 roku, kryje w środku znacznie ciekawszy obiekt, którego przeznaczenie dopiero dzięki dodatkowym wyjaśnieniom staje się jasne. Dwie olbrzymie, XVIII-wieczne budowle to lodownie, które jeszcze do lat 60-tych ubiegłego wieku, zapewniały świeży lód z solą, szczególnie potrzebny sprzedawcom produktów spożywczych. Co ciekawe, lód był przywożony tutaj z pól, podczas srogich zim, a gdy były one cieplejsze z pobliskich Alp: z Val di Susa albo Valli di Lanzo. Bloki lodowe, cięte w łatwe do transportu kawałki, były dowożone w mokrych workach z juty i przekazywane do lodowni, tak szybko, jak tylko to było możliwe.

Gdy wróciłam w to samo miejsce jakiś czas później, okazało się, że Palafuksas został całkowicie zrewitalizowany i otwarty w kwietniu 2019 roku, zyskał nie tylko nową nazwę Mercato Centrale Toino, ale nowe życie.

A odkopane i odsłonięte kopuły w samym środku tętniącego gwarem super-nowoczesnego centrum handlowego, pełnego barów i restauracji, nie sprawiają już tylko wrażenia wykopalisk archeologicznych, ale są tajemniczą i niecodzienną scenografią dla odbywających się tutaj wydarzeń artystycznych i kulturalnych.

Korespondencja z Piemontu: Katarzyna Dyrska, prawniczka, pasjonatka nie tylko włoskiej kultury [email protected]




Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *