ŚMIERĆ KRÓLA ZYGMUNTA AUGUSTA

Zbliżając się do pięćdziesiątki król Zygmunt August miał kompletnie zrujnowane zdrowie i nie
przypominał krzepkością ani swego ojca Zygmunta I Starego, ani pradziada Władysława Jagiełły. Żył
ze świadomością swoich dwóch nieudanych małżeństw, rozpaczał po śmierci żony Barbary
Radziwiłłówny, trapił się brakiem potomstwa. Żadna z jego żon ani kochanek nie urodziła mu
dziecka, a córka zrodzona z urodziwej Barbary Giżanki najprawdopodobniej nie była jego. Był
bezpłodny. Bezpłodność króla wynikała z jego nieumiarkowanego życia erotycznego od wczesnej
młodości, bo chyba wtedy wyniósł ze swoich amorów chorobę weneryczną.


W ostatnich latach swojego życia Zygmunt August dosłownie nurzał się w rozpuście z jakąś ponurą
zawziętością.


Król chorował na podagrę, a od 1568 r. na kamienicę nerkową. Leczył go Piotr z Poznania,
wykształcony we Włoszech, za którego radą sprowadzał z Wenecji maści i płyny do nacierania ciała.
Korzystał także z porad znachorek i guślarek. Postarzał się, zmizerniał, utracił zęby, zmęczony
schorzeniami pęcherza. Wiosną 1572 r. stan króla gwałtownie się pogorszył. W początkach marca z
powodu krwotoku i bolesnego wyjścia kamienia z pęcherza Zygmunt August bardzo osłabł. Po
przejściowej poprawie w kwietniu, w maju nastąpił krwotok, zapewne związany z chorobą płuc.


Wobec grasującej w Warszawie zarazy król wyjechał do Knyszyna, gdzie posiadał jedną ze swoich
ulubionych rezydencji (obecnie ruiny). Pod wpływem nalegań dworzan pożegnał się z siostrą Anną i
wręczył jej spisany przed rokiem testament, a następnie na specjalnie przygotowanym wozie z
łóżkiem ruszył do Knyszyna. Orszak jechał powoli i w milczeniu. Na dobę król zatrzymał się w
Tykocinie, gdzie król wypytywał o stan budowy kościoła. Następny postój wypadł w Wiźnie. Po
przybyciu do Knyszyna król dostał silnej gorączki i zaczął kasłać. Mimo słabości uważał, że nie umrze.
Mówił, „że nic mu nie będzie, jeszcze pożyje”. W młodości cyganka wywróżyła mu śmierć w 72 roku.
Król wierzył, że we wróżbie chodzi o 72 rok życia, a nie o datę 1572 r.


Umierał przytomnie do końca. Przyczynę zgonu współcześni komentowali rozmaicie: suchoty lub
napój miłosny, który przyspieszył zgon. Zygmunt August zmarł 7 lipca 1572 r. o godzinie 6 po
południu. Obecni w sypialni senatorowie opieczętowali komnaty, w których znajdowały się rzeczy po
Barbarze Radziwiłłównie, srebra i inne cenne przedmioty. Lecz niemal natychmiast rozpoczęło się
rabowanie przez Mniszchów – najbardziej zaufanych sług króla. Ledwo ostygłym ciałem monarchy
nikt się nie interesował. Podobno nieboszczyka nie było czym przykryć. Są to relacje Kaspera
Irzykowicza, podkomorzego mielnickiego, posła na sejm i Świętosława Orzelskiego, starosty
radziejowskiego, sędziego, trybuna szlacheckiego.

Foto: Obraz Jana Matejki, Śmierć króla Zygmunta Augusta. żródło: wikipedia commons


Natomiast o tym skandalicznym opuszczeniu zwłok królewskich nic nie wspominali obecni czyli
nuncjusz papieski , sekretarz posła francuskiego czy osobisty sekretarz króla. W każdym bądź razie
Sejm powołał specjalną komisję do zbadania sprawy. Udowodniono Mniszchom rabowanie dóbr
królewskich, wywiezienie skrzyni, którą ledwo 6 ludzi mogło udźwignąć i worów z sypialni króla.
Jednak Mniszchom udało się uniknąć kary, głównie dzięki kanclerzowi Walentemu Dembińskiemu.


Wobec upalnej pory i rozszerzającej się zarazy przystąpiono do przygotowania ciała do pogrzebu.
Wyjęte wnętrzności pochowano w Knyszynie, a ubrane zwłoki przewieziono na zamek w Tykocinie,
gdzie miały wyczekiwać na wybór nowego króla i wyznaczony termin pogrzebu. Zwłoki przez trzy dnileżały na katafalku w otoczeniu śpiewających kapłanów i szlachty. Potem włożono je do drewnianej
trumny, ołowiana miała być dostarczona do Warszawy z Gdańska. Z Tykocina zwłoki wywieziono 10
września 1573 r. po uroczystej mszy i egzekwiach, którym towarzyszyło bicie w dzwony we wszystkich
kościołach. Wóz ciągnący trumnę królewską okrytą czarnym całunem posuwał się w otoczeniu
dworzan w żałobnych kapturach ze świecami w ręku , kleru i biednych.


Pochód żałobny zmierzał w kierunku Warszawy, zatrzymując się po drodze we wszystkich
miasteczkach, witany biciem dzwonów i egzekwiami w każdym kościele. W Warszawie uroczystości
żałobne zorganizowało siostra Anna, która też wyruszyła z konduktem żałobnym do Krakowa 30
stycznia 1574 r. Orszak żałobny przybył do Krakowa dopiero 9 lutego 1574 r. Podczas uroczystości
pogrzebowych zgodnie z tradycją rycerz w zbroi królewskiej spadł z trzaskiem na posadzkę świątyni,
złamano laskę marszałkowską i skruszono pieczęcie królewskie. Wszak król zmarł bezpotomnie. Przy
dźwiękach dzwonów i śpiewach żałobnych trumnę spuszczono do grobu.

Korespondencja Izabela Gass.

Wszelkie prawa zastrzeżone




Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *