XV-wieczny Kraków utrwalony w lipowym drewnie. Historia ołtarza Wita Stwosza

Kiedy 25 maja 1477 roku Wit Stwosz rozpoczynał pracę w kościele Mariackim w Krakowie, nikt nie spodziewał się, że stworzy największy ołtarz na świecie. Mistrz z Norymbergi dał nam także wspaniałą lekcję historii, a nawet pomógł w powstaniu podręcznika dermatologii! W 545. rocznicę rozpoczęcia budowy najważniejszego polskiego zabytku sakralnego przypominamy jego historię.

U początków powstania ołtarza nazywanego Mariackim i Zaśnięcia Najświętszej Marii Panny stoi katastrofa budowlana w 1442 roku. Walące się sklepienie całkowicie zniszczyło ówczesny ołtarz fary Mariackiej. Ponad 30 kolejnych lat trwały przygotowania do budowy, poszukiwania twórcy i gromadzenie pieniędzy na dzieło godne najważniejszej krakowskiej świątyni. Wydatek był znaczny – w miejskich księgach z tego czasu figuruje kwota 2808 florenów, równa rocznym wpływom do miejskiej kasy, jaką wypłacono artyście. Nie wiadomo jednak, czy było to wynagrodzenie za 12 lat pracy, bo tyle trwała budowa ołtarza, czy tylko zaliczka. W księgach wydatków miejskich z 1483 roku znajduje się też adnotacja o zwolnieniu Wita Stwosza z płacenia podatków w podziękowaniu za pracę nad ołtarzem.

Nie wiadomo, z czyjej inicjatywy Norymberczyk został przedstawiony krakowskim władcom. Najprawdopodobniej zaanonsowali go kupcy przywożący do Krakowa towary z ówczesnych ziem niemieckich. 30-letni wówczas rzeźbiarz miał już ugruntowaną pozycję. Choć nie zachowały się informacje o jego mistrzach i nauczycielach, jednak analiza stylu lokuje go w Strasburgu, w otoczeniu rzeźbiarza Mikołaja z Lejdy. Z czasem, zasłużenie, uznano go za jednego z najwybitniejszych przedstawicieli późnego gotyku w rzeźbie.

Mówi się, że był krakowianinem z wyboru. By rozpocząć pracę, zrzekł się obywatelstwa Norymbergi. W Krakowie urodził się jego syn Stanisław, a córkę nazwał Haneczką. Kiedy w kilka lat po ukończeniu dzieła w kościele Mariackim wrócił do Norymbergi, wplątał się w oszustwa i trafił do więzienia. Na starość stracił wzrok, a historia, poza ołtarzem Mariackim, przypisuje mu jeszcze tylko jedno znaczące dzieło – ołtarz Bamberski zlecony mu przez syna, prowincjała karmelitów.

Na krakowskim pentaptyku Wit Stwosz pozostawił nam obraz XV-wiecznego Krakowa – ponad 200 postaci przedstawionych jest tak wiernie, że w latach 30. ubiegłego wieku na podstawie zmian chorobowych na ich twarzach i rękach napisano podręcznik dermatologii. Wit Stwosz z ogromną dbałością o szczegóły utrwalił w lipowym drewnie sylwetki ówczesnych Krakowian, i to nie tylko tych najbogatszych. Widzimy mimikę ich twarzy, deformacje i zmiany skórne, detale ubioru, majestat ruchów. Największe postacie mają prawie 3 m wysokości, a cała nastawa 11 na 13 m.

Krakow, 05.02.2021 r. Odrestaurowany oltarz Wita Stwosza w Kosciele Mariackim w Krakowie. Podczas prac na jednej z figur odkryto prawdopodobną date jej wykonania – rok 1486 The restored altar of Wit Stwosz in St. Mary’s Church in Krakow. During work on one of the figures, the probable date of its execution was discovered – the year 1486,Image: 589083958, License: Rights-managed, Restrictions: , Model Release: no, Credit line: ArtService / ArtService / Forum

Dzięki współczesnym badaniom wiemy, że Wit Stwosz wykorzystał w ołtarzu drewno mające wówczas ok. 500 lat. Konstrukcja wykonana jest z dębu, tło z modrzewia, a figury z drewna lipowego. Pięć skrzydeł nastawy ozdobionych jest płaskorzeźbami, a postawiona na mensie ołtarzowej predella ozdobiona jest ażurowym zwieńczeniem. Ołtarz, jak przystało na umiejscowienie w świątyni Mariackiej, poświęcony jest Matce Bożej i jej roli w dziele Zbawienia.

Po zakończeniu pracy Wit Stwosz wrócił do Norymbergi, a Kraków – choć trudno w to uwierzyć – bardzo szybko zapomniał o autorze swojego najważniejszego zabytku. W XVIII w. były nawet pomysły, by starą i niemodną nastawę… unowocześnić. Na szczęście do tego nie doszło. Dopiero w 1824 roku nazwisko rzeźbiarza odkrył krakowski historyk i autor popularnonaukowych przewodników po mieście, Ambroży Grabowski.

Kolejny, ważny etap historii ołtarza Mariackiego rozegrał się w czasie II wojny światowej. Krótko przed jej wybuchem podjęto próbę ukrycia go przed najeźdźcami. Elementy zapakowano do skrzyń i barką przewieziono do Sandomierza. Niestety, już po kilku tygodniach skrytka została odkryta przez Niemców, a dzieło trafiło do wilgotnej i pełnej insektów piwnicy norymberskiego zamku. Na szczęście niedługo później trafiły tam pozostałe elementy ołtarza i dzięki temu zachował się on w całości. Kiedy w 1946 roku ołtarz wrócił do Polski, wymagał gruntownej renowacji. Na swoje miejsce w kościele Mariackim wrócił w 1957 roku.

Przeprowadzona w latach 2015–2021 konserwacja ołtarza pozwoliła gruntownie go przebadać i wykonać dokumentację miejsc niewidocznych dla widzów. Kiedy patrzymy na ołtarz z posadzki prezbiterium, nie jesteśmy w stanie zobaczyć wielu detali wyrzeźbionych postaci. Na powiększeniu widzimy wszystko – mistrzowsko zaprezentowane szczegóły anatomii, zaskakujące i nowatorskie przedstawienia scen ewangelicznych – np. zaśnięcie Maryi przedstawione jest jako jej osunięcie się na ziemię w gronie apostołów, z których każdy reaguje inaczej: napięciem, emocjami, zaskoczeniem, powściągliwością, niedowierzaniem, rozpaczą. Ekspresję postaci potęgują poruszane wiatrem ich powłóczyste szaty i draperie. Nieprzypadkowo mówi się, że postacie na ołtarzu Wita Stwosza pozostały żywe.

Po pięciu stuleciach zarówno dzieło norymberskiego rzeźbiarza, jak i on sam inspiruje innych twórców. Jan Matejko, przejęty faktem, że pod koniec życia Wit Stwosz stracił wzrok, namalował go jako ociemniałego. Z kolei Tadeusz Kantor poświęcił mu jedną ze swoich najważniejszych instalacji – „Niech sczezną artyści”; szczegółami z jego życia zainspirował się Cyprian Kamil Norwid, a poemat poświęcił mu także Konstanty Ildefons Gałczyński.

Ołtarz, pozostawiony nam przez mistrza z Norymbergi, od wieków inspiruje do poszukiwań i badań. Nowoczesne technologie konserwatorskie, wykorzystanie technologii 3D i innych metod badawczych dają nadzieję na kolejne odkrycia. Ciekawe, co zobaczą w nim następne pokolenia.

Tekst Jolanta Pawnik, Dziennikarka, wykładowca i doradca medialny. Entuzjastka nowych mediów. Krakowianka zakochana w rodzinnym Sandomierzu. Autorka książek „Saga rodu Moszczeńskich” i „Sandomierska piłka ręczna”.

Projekt finansowany ze środków Kancelarii Prezesa Rady Ministrów w ramach konkursu Polonia i Polacy za granicą 2021 r.
*Publikacja wyraża jedynie poglądy autora i nie może być utożsamiana z oficjalnym stanowiskiem Kancelarii Prezesa Rady Ministrów.

Źródło DlaPolonii.pl




Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *