Rekordy szybowcowe biła jeszcze przed wojną jako pierwsza kobieta pilot; służyła jako szyfrantka, pilot i kurier AK w czasie II wojnie światowej, walczyła w powstaniu warszawskim, lecz po wojnie, w czasie PRL, została niemal zapomniana. Wanda Modlibowska była legendą przedwojennego lotnictwa – pisze Krzysztof SZUJECKI, historyk sportu.
Wanda Modlibowska wywodziła się z rodziny ziemiańskiej, w której przywiązanie do polskości i patriotyzm pielęgnowano od pokoleń. Na świat przyszła w 1909 r. w 600-hektarowym majątku Czachorowo, położonym w Wielkopolsce. Gospodarstwo to zajmowało się przede wszystkim hodowlą koni oraz bydła. Pochodzenie Wandy oraz jej sukcesy odniesione w II RP i działalność w czasie II wojny światowej (o których piszemy w dalszej części artykułu) będą miały bardzo istotne znaczenie dla jej późniejszych losów.
Swoją przygodę z szybownictwem oraz lotnictwem silnikowym rozpoczęła w 1930 r. w Aeroklubie Poznańskim. W tamtym czasie podjęła również studia chemiczne na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza. Niełatwo było pogodzić zajęcia na wymagającym wielu poświęceń kierunku z treningami sportowymi. Jakby tego było mało, słynąca z twardego charakteru, a przy tym wielkiego serca i życzliwości Wanda, aby móc samodzielnie się utrzymywać, zatrudniła się w cukrowni. W efekcie studia znacząco się przedłużyły. Dyplom uzyskała dopiero w wieku 29 lat. W międzyczasie osiągała coraz większe sukcesy w szybownictwie, stając się po kilku latach treningów najlepszą zawodniczką w Polsce. I jak się już wkrótce miało okazać: nie tylko w Polsce, lecz także na świecie! Warto podkreślić, że Modlibowska posiadła także jako jedna z pierwszych kobiet w naszym kraju licencję instruktorską.
Był 13 maja 1937 r., kiedy na najbardziej znanym polskim szybowisku w Bezmiechowej nasza pilotka podjęła próbę pobicia rekordu świata w długotrwałości lotu. Szybowisko to powstało na terenie uprzednio należącym do państwa Czerkawskich, przodków wybitnego niegdyś hokeisty Mariusza Czerkawskiego. Na tym terenie, w Górach Słonnych, gdzie występują wyjątkowo korzystne prądy termiczne, Modlibowska unosiła się w powietrzu – walcząc z siłami natury, zmęczeniem organizmu i zimnem – na szybowcu Komar bis SP-422 przez 24 godziny i 14 minut, tym samym poprawiając poprzedni kobiecy rekord aż o 10 godzin. Nazajutrz krajowa i zagraniczna prasa rozpisywały się z podziwem o jej niezwykłym wyczynie. Sama sportsmenka również nie kryła olbrzymiej radości, przyznając, że głównym motywem jej decyzji o przystąpieniu do bicia rekordu była chęć… dopieczenia kolegom. „Dać im bobu tak, żeby zapamiętali, że kobieta też coś potrafi” – mówiła. Sukces Modlibowskiej doceniła również Międzynarodowa Komisja Studiów nad Lotnictwem Bezsilnikowym, przyznając jej srebrną odznakę FAI. Jej rekord przetrwał przez 11 lat.
W 1938 r. pilotka otrzymała posadę w warszawskim Oddziale Paliw i Smarów Instytutu Technicznego Lotnictwa i przeniosła się do stolicy. Tu zastał ją wybuch II wojny światowej, w której wykazywała się nie mniejszą niż na arenach sportowych odwagą i poświęceniem. Przydały się oczywiście jej umiejętności pilotażu – została skierowana do Eskadry Łącznikowej Sztabu Głównego Wojska Polskiego. W czasie wojny obronnej jako pilot łącznikowy wykonała samolotami RWD 13 sześć lotów, podczas których dostarczała rozkazy i meldunki od dowódców walczących oddziałów.
Po klęsce wrześniowej Modlibowska przedostała się do Rumunii, gdzie otrzymała od ambasady Rzeczypospolitej Polskiej wytyczne do pełnienia funkcji kuriera między placówką ewakuacyjną a obozami internowanych lotników. Na polecenie generała Sikorskiego przedostała się następnie do francuskiej Marsylii i tam pracowała w Inspektoracie Polskich Sił Powietrznych. Później zaś po skierowaniu do Angers, jako pracownik łączności MSW, przeszła specjalny kurs w zakresie szyfrowania.
Wiosną 1940 r. drogą lądową przez Stambuł, Budapeszt i Słowację powróciła do Warszawy, zostając pierwszą wysłaną przez Rząd Rzeczypospolitej Polskiej emisariuszką i szyfrantką w Delegaturze Rządu RP na Kraj. Wkrótce zaangażowała się w działalność kurierską na trasie Warszawa – Budapeszt – Warszawa. Granicę Polski przekraczała wówczas kilkukrotnie, przewożąc przez Tatry do stolicy Węgier tajne dokumenty i meldunki. Następnie osiadła na dłużej w Warszawie, gdzie pełniła odpowiedzialne funkcje jako kierowniczka sekretariatu Delegata Rządu RP na Kraj, zastępca dyrektora biura delegatury oraz kierownik komórki szyfrów. Jako żołnierz Armii Krajowej brała udział w powstaniu warszawskim i w jego trakcie wykazała się przydatnymi zdolnościami organizatorskimi, które pomagały powstańcom w sprawnym dostarczaniu ważnych dokumentacji. Po upadku zrywu Wanda znalazła się w obozie przejściowym w Pruszkowie. Natomiast pod sam koniec wojny, przebywając z biurem Delegatury w Milanówku, została (wraz z przyjaciółką i towarzyszką broni Marią Malinowską) aresztowana przez żołnierzy i oficerów NKWD. Żądano od niej ujawnienia działalności konspiracyjnej, czego naturalnie uczynić nie chciała.
Więzienie trwało wiele miesięcy, nie obyło się bez brutalnych przesłuchań. Ostatecznie skończyło się na skierowaniu sportsmenki do obozu pracy w Berezówce pod Uralem, gdzie w podłych warunkach, o których świadczyć może choćby obozowy jadłospis (przykładowo: zupy sporządzane były z zamarzniętych ziemniaków), musiała ciężko pracować przy wyrębie lasu i budowie nasypu.
Więzienna gehenna dobiegła końca w listopadzie 1945 r. Wówczas Modlibowska i jej przyjaciółka zostały przewiezione do Brześcia wraz z transportem innych Polek i Niemek. Obie panie, chcąc zataić fakt działalności w Armii Krajowej celem uniknięcia późniejszych represji ze strony Urzędu Bezpieczeństwa, nie skorzystały z propozycji przewiezienia do Białegostoku, jaką złożono Polkom. Wybrały inną drogę ewakuacji, decydując się na transport razem z Niemkami do Frankfurtu nad Odrą, skąd dopiero powróciły do Polski, w której swoje rządy rozpoczęli już na dobre komuniści.
Po powrocie do kraju Wanda zamieszkiwała początkowo w Poznaniu, gdzie włączyła się w proces odbudowy tamtejszego aeroklubu i pracowała w charakterze instruktora szybowcowego. Niestety wkrótce Modlibowską, która z pewnością miała jeszcze w pamięci niedawny koszmar lata wojny i przesłuchania przez funkcjonariuszy NKWD, dotknęły kolejne, stalinowskie represje. Otrzymała bezwzględny zakaz wstępu na lotnisko i od tej pory nigdy już nie zasiadła za sterami ani ukochanych szybowców, ani też samolotów.
Co szczególnie bolesne, szykany spotykały ją nie tylko ze strony działaczy rządzącego reżimu, lecz także niektórych osób bliskich polskiemu lotnictwu. Szczególnie bolesna była postawa Janusza Przymanowskiego – redaktora naczelnego „Skrzydlatej Polski” i utalentowanego pisarza, autora literatury wojennej i wojskowej, m.in. słynnej i szalenie popularnej (także dzięki udanej serialowej ekranizacji) powieści „Czterej Pancerni i Pies” – który w owym czasie jako członek Głównej Lotniczej Komisji Weryfikacyjnej bezpardonowo inwigilował przedwojennych pilotów. To właśnie z jego inicjatywy zorganizowano ohydną akcję palenia starych pamiątek i zdjęć dokumentujących rozwój polskiego lotnictwa. Wanda stanowczo sprzeciwiała się takiemu postępowaniu i w związku z tym unikała spotkań z Przymanowskim. Z odrazą opowiadała o jego zachowaniu jeszcze w latach 90. Natomiast po latach podczas spotkań ze środowiskiem w warszawskim Klubie Seniorów Lotnictwa sam pisarz miał przepraszać dawnych kolegów i wstydzić się swojej działalności w okresie stalinizmu.
Po epizodzie poznańskim Modlibowska zamieszkała na stałe w Warszawie. W tym okresie podejmowała różne prace. Z bardziej istotnych należy wymienić posadę starszego rady i rzecznika w Urzędzie Patentowym, a także znalezienie zatrudnienia w Przedsiębiorstwie Handlu Zagranicznego „Polservice”. Mieszkała przy ul. Filtrowej 62 razem z Marią Malinowską.
Nie założyła własnej rodziny. Kiedy w 1996 r. przytrafiły jej się niebezpieczne powikłania mające związek z chorobą, bliscy krewni zasugerowali jej przeniesienie do Poznania, gdzie mogła liczyć na opiekę. Tam zamieszkała na osiedlu Piastowskim 62. Pod koniec życia trafiła do domu Opieki Społecznej w Łężeczkach koło Pniew, gdzie zmarła w wieku 92 lat. Została pochowana w rodzinnym grobowcu w Gostyniu Wielkopolskim. W 2003 r. jej imię nadano Aeroklubowi Poznańskiemu.
W czasie swojej kariery Modlibowska wylatała na szybowcach 738 godzin, a na samolotach spędziła w przestrzeni powietrznej jeszcze więcej czasu, bo 1123 godziny. Ustanowiła łącznie dziewięć rekordów kraju w różnych kategoriach sportu szybowcowego.
Tekst Krzysztof Szujecki, polski historyk sportu, specjalizujący się w dziejach współczesnego ruchu sportowego. Autor książek, m.in. kilkutomowej „Historii Sportu w Polsce” ,”Encyklopedia igrzysk olimpijskich” czy „Życie sportowe w PRL”.
Projekt finansowany ze środków Kancelarii Prezesa Rady Ministrów w ramach konkursu Polonia i Polacy za granicą 2021 r.
*Publikacja wyraża jedynie poglądy autora i nie może być utożsamiana z oficjalnym stanowiskiem Kancelarii Prezesa Rady Ministrów.
Żródło: DlaPolonii.pl