Szlakiem włoskiej riviery – PORTOFINO

Włoska Riviera słynie z bogatej historii tworzonej przez wieki nie tylko przez Greków i  Rzymian ale także przez różne siły szalejące na ówczesnej szachownicy Europy. Mogą o tym świadczyć cieniste dzielnice miast czy  porzucone sanktuaria leżące na szczytach wzgórz.  Ale to co zachwyca najbardziej to różnorodność krajobrazów. Wybrzeże rozciągające się od Francji, przez Genuę az do La Spezii stanowi prawdziwą promenadę widokową dla której  potracili głowy nawet najbardziej wymagający turyści, jest  zròdłem  niepowtarzalnych wrażeń.  Każdy z poszczególnych odcinkòw tej panoramicznej trasy jest wyjątkowy. Najlepiej można to docenić płynąć promem.   Przejażdżka wzdłuż wybrzeży zatoki Tigullio, której błękitne wody opływają cyple porośnięte mirtem, wrzosem oraz kasztanami, za którymi chowają się wille, zameczki, większe i mniejsze posiadłości  jest gwarancją na wspaniałe widoki i bezcenne wrażenia.

Rozpoczniemy naszą wycieczkę od Portofino – najbardziej okrzyczane miejsce, kiedyś skromna rybacka wieś znana ze swego naturalnego wdzięku wynikającego glòwnie z malowniczego polozenia.  W latach 50 stala sie trampolina która wyniosła włoska riviera do rangi eksluzywnej turystyki. Stało się wcieleniem luksusu i symbolem włoskiego Dolce Vita.

Gwiazdy pokroju Ingrid Bergman,  Elisabeth Taylor czy Ava Gardner zakochały się w tej prostej wiosce, w jej  chropowatej autentyczności, w bliskości morza i kołyszących się na falach, zakotwiczonych łodziach rybackich. Z pozoru nic się tu nie zmieniło. Wyższe i niższe domki o pastelowych kolorach  nadal okalają port w kształcie podkowy, uszy wypełnia hałas huczących skuterków i lodziarni przepełnionych gwarem różnojęzycznych turystów.

Więc na czym tak na prawdę polega tajemnica Portofino?

Wydaje mi się że odpowiedzi należy szukać w  izolacji:  to właśnie tu kończy się i zaczyna droga. Gdy tu dojedziesz i chcesz  zostać musisz zatrzymać się w miejscowym hotelu  o ile nie przypłyniesz luksusowym jachtem których tutaj nie brakuje.  Można także  dotrzeć promem i to po przystępnej cenie, lub przydreptać na piechotę jednym ze szlakòw turystycznych.  W samym Portofno o kapieli raczej nie ma mowy, zatoczka funkcjonuje jako port więc jeśli ktoś miałby ochotę na plażowanie musi się cofnąć na szlak prowadzący od Santa Margherita Ligure do Portofino, tam można przycupnąć na niewielkich kamienistych plażach.

Sylwetki falujących krzewòw i porośniętych palmami cypli odcinają się od niebieskogranatowej wody oraz purpurowych zachodów słońca. Oliwkowe zagajniki i winnice pną się po górskich zboczach usianych pojedynczymi domami. Nie brakuje też dzikich zakątkòw, gdzie powietrze pachnie piniami oraz tymiankiem. Ukoronowaniem tej perfekcji jest zameczek Castello Brown, położony wysoko nad cyplem.  W przeszłości miejsce to na zmianę zajmowali wicehrabiowie Mediolanu,  pojawił się tam nawet Bonaparte, który życzliwie zmienił nazwę miasteczka na Porto Napoleon.

Kiedy w 1100 roku krzyżowcy wracali z Ziemi Świętej, wieźli ze sobą relikwie św. Grzegorza, która ukryli w kościele Chiesa di San Giorgio. Ten  prosty kościółek jest chłodnym azylem gdyż błękitne niebo prześwieca tam tylko przez półkoliste okno nad drzwiami.  Po wizycie w tej świątyni warto obejrzeć nagrobki w protestanckiej pieczarze leżącej na terenie katolickiego cmentarza. Spoczywa tam Werner Fallhaber, który urodził się w Dreźnie w 1927 roku jako Żyd, a zmarł w 1953 roku w Portofino jako protestant.

Glòwny plac Portofino to wykwinty salonik o każdej porze dnia i nocy.  Nawet popijając  najzwyklejsze cappucino będziesz miał wrażenie  jakbyś się zanurzał w wyrafinowanych smakach najlepszego gatunku koniaku.

Niestety ceny są  raczej z wysokiej pòłki, nie wspominając o cenach serwowanych w restauracjach czy nawet mniejszych lokalikach ktòrych tutaj nie brakuje. Na pociechę i na upalne dni zostają nam niezawodne i pyszne lody ktòre doskonale zaspokajają potrzeby podniebienia.

Sen o Portofino to bajka dla każdego ciekawskiego wycieczkowicza i  kto wie czy niespodziewanie nie natkniecie sie na wymarzonego ksiecia z bajki.

Korespondencja z Ligurii: Dorota Czalbowska

Pasta&Pesto




Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *