Wzruszające spotkanie rodziny Wojciechowskich na Majówce w Konsulacie RP w Mediolanie

II Wojna Światowa zakończyła się już dawno temu, ale wciąż wywiera wpływ na codzienne wydarzenia. Opowiem o zadziwiającym spotkaniu, które miało miejsce 5. maja 2018 i o tym, jak do niego doszło.

Genealogia i MyHeritage

W zeszłym roku moi synowie Wojtek i Tomek założyli konto na portalu MyHeritage i zaczęli wprowadzać informacje o naszej rodzinie. Szczególnie najstarszy syn Wojtek od małego interesował się historią rodziny. Jako kilkulatek rysował na kartkach drzewa genealogiczne, pytał wszystkie ciocie i wujków o krewnych i przodków i zgromadził imponującą wiedzę.

MyHeritage działa w ten sposób, że gdy wprowadzimy jakiegoś krewnego do naszego drzewa genealogicznego, to w innych drzewach genealogicznych wyszukiwane są wprowadzone osoby o takim samym imieniu, nazwisku i dacie urodzenia. Jeżeli następuje zgodność, to portal informuje prowadzących drzewa genealogiczne o odkryciu. W ten sposób prowadzący drzewa genealogiczne mogą uzupełnić dane o znalezionym krewnym – na przykład miejsce urodzenia, zdjęcie, członkach jego rodziny.

Synowie uzupełnili informacje o rodzinie, bo parę osób z trochę dalszej rodziny też wprowadzało drzewa genealogiczne, akceptowali też propozycje połączeń drzewa z nieznanymi osobami, jeżeli wydawało się to prawdopodobne.

Najbardziej spektakularnym odkryciem przez dłuższy czas było powiązanie rodziny z legendarnym Prezydentem Warszawy z 1939 roku Stefanem Starzyńskim. Otóż ciocia mojej Babci miała syna, który młodo zmarł na hiszpankę w 1918 roku. Ale wcześniej zdołał się ożenić, a wdowa po nim wyszła za mąż za Stefana Starzyńskiego.

Rodzina we Włoszech?

W kwietniu Wojtek i Tomek przynieśli jeszcze bardziej sensacyjną wiadomość. Zgłosiła się Nicoletta Wojciechowski z Włoch, że prawdopodobnie jest wnuczką Zdzisława Wojciechowskiego, czyli naszego Wujka Zdzisia. Ojciec Nicoletty – Giovanni urodził się w 1946 roku.

Wiadomość była dla nas wielkim zaskoczeniem. Wiemy, że Wujek Zdziś przeszedł szlak bojowy z Armią Andersa, walczył pod Monte Cassino, po wojnie wrócił do Polski, ale nie wiedziałem dokładnie w jaki sposób i kiedy. Wujek Zdziś miał dwoje dzieci, syna urodzonego przed wojną, i córkę urodzoną po wojnie.

Nazwisko Wojciechowski jest bardzo popularne w Polsce, imię Zdzisław mniej, rok urodzenia się zgadzał, ale z powodu zaskoczenia, byliśmy dosyć sceptyczni.

Po jakimś czasie Nicoletta zamieściła w MyHeritage zdjęcie swojego dziadka. Postanowiliśmy, że pokażemy je mojej Mamie, która Wujka Zdzisia dobrze znała i może go rozpozna.

Ustaliliśmy, że jeżeli moja Mama rozpozna Wujka Zdzisia na zdjęciu z MyHeritage, to napiszemy maila do Nicoletty. Wcale przy tym nie byliśmy pewni, że będzie ona tym zainteresowana.

Wyjazd

Tymczasem zbliżał się termin naszego wyjazdu na urlop do Włoch. Święta majowe w Polsce ułożyły się w tym roku tak, że biorąc trzy dni urlopu, można wyjechać na dziewięć dni.

Już w styczniu kupiliśmy bilety lotnicze do Mediolanu, w lutym kupiliśmy wejściówki, żeby zobaczyć Ostatnią Wieczerzę Leonarda da Vinci, a także wynajęliśmy hotel w Mediolanie i apartament nad jeziorem Garda.

Wyjeżdżaliśmy z przyjaciółmi, z którymi często jeździmy. Lubimy urlopy we Włoszech: piękna pogoda, dobre jedzenie, zabytki, krajobrazy, mili i naturalni ludzie. Byliśmy już kilka razy na nartach, tydzień w Toskanii, dłuższy weekend w Rzymie. Tym razem wybraliśmy jezioro Garda i Mediolan.

Nad jeziorem Garda mieliśmy być przez pięć dni od niedzieli do czwartku. We czwartek po objeździe jeziora samochodem wracamy do Mediolanu na trzy noce. W piątek o 8:15 oglądamy Ostatnią Wieczerzę, potem w piątek i sobotę zwiedzamy Mediolan, a w niedzielę rano wylatujemy do Warszawy.

Zadziwiająca wiadomość

W czwartek, ostatniego dnia nad jeziorem, widzę w telefonie mail, który mój syn Tomek napisał do Nicoletty. Że zapewne jego prapradziadek Jan i jej pradziadek to ta sama osoba, że będzie szczęśliwy móc ją dodać do naszego drzewa rodzinnego i że nigdy nie myślał, że będzie miał kuzynów we Włoszech. Widocznie moja Mama rozpoznała na zdjęciu Wujka Zdzisia, więc Tomek napisał maila.

W jeszcze większe osłupienie wprawiła mnie odpowiedź Nicoletty na mail Tomka, która nadeszła już po kilku godzinach. Że bardzo dziękuje, że poznać rodzinę w Polsce to jest wielkie pragnienie jej Ojca. Z dalszej części listu wynikało, że jej Ojciec ustalił warszawski adres Wujka Zdzisia i że mieszkają niecałe 40 km od Mediolanu.

Teraz zaczęły się moje rozterki. Z jednej strony chciałem się włączyć do wymiany korespondencji, z drugiej myślałem o najbliższej rodzinie Wujka Zdzisia – dla mnie to jest poruszające wydarzenie, a dla nich, ponieważ sprawa dotyczy ich Ojca i Dziadka to zupełnie co innego.

Zadzwoniłem do swojej Mamy, powiedziała, że przecież to my zajęliśmy się historią rodziny, więc mamy prawo do nawiązywania kontaktów i że na zdjęciu z MyHeritage jest bez żadnej wątpliwości Wujek Zdziś.

Układałem sobie w myślach, co mam napisać w mailu do Nicoletty. W piątek przed 8 rano mieliśmy być przy Ostatniej Wieczerzy, pomyślałem sobie, że jeśli mamy się spotkać z Nicolettą, to muszę maila napisać wcześniej. Wstałem o 5:30 i zacząłem pisać:

  • Że pamiętam jej Dziadka, a mojego Wujka Zdzisia. Krótko przed śmiercią odbyło się rodzinne pożegnanie. Zamieniłem z nim wtedy kilka zdań. Miałem 4 lata, a on był w łóżku i miał na sobie czarną albo ciemnoszarą piżamę w paski.
  • Że adres przy Nowym Świecie, wymieniony w jej mailu, pamiętam bardzo dobrze i byłem w tym mieszkaniu wiele razy
  • Że wszystkie święta spędzaliśmy razem, a najważniejszymi osobami były siostra Wujka – ciocia Genia, wdowa po Wujku – ciocia Irka i wdowa po bracie wujka – moja Babcia.
  • Że mój Dziadek został zabity przez Niemców w Oświęcimiu w 1941.
  • Że moja Mama rozpoznała Wujka na zdjęciu z MyHeritage.
  • Że dziś i jutro jestem w Mediolanie
  • Że po niemiecku mówię lepiej niż po angielsku

Odpowiedź nadeszła po paru godzinach. Nicoletta i jej Ojciec są podekscytowani tym co napisałem i chcą się z nami spotkać nazajutrz.

W trakcie piątkowego zwiedzania Mediolanu wymieniliśmy z Nicolettą łącznie 9 maili. Jej mama mówi bardzo dobrze po niemiecku, ale Nicoletta szukała dla nas tłumacza. Zwróciła się w tym celu z prośbą do Stowarzyszenia Rodzin byłych Polskich Żołnierzy we Włoszech, czy mogliby zaoferować nam pomoc przy tłumaczeniu na spotkaniu następnego dnia w Mediolanie.

Najwyraźniej odpowiedź ze Stowarzyszenia była pozytywna, bo w kolejnym mailu Nicoletta napisała, że Pani Bernardeta Grochowska zgodziła się na pomóc w tłumaczeniu.

Umówiliśmy się na sobotę w polskim konsulacie w Mediolanie. Nicoletta pojawi się z Tatą Giovannim i z Mamą Mariną, a ja z Żoną.

Spod Katedry w Mediolanie dzwoniłem jeszcze do Polski do żony wnuka Wujka Zdzisia, żeby jej powiedzieć, że się spotkam z nieznaną rodziną. Powiedziała, że kontakt z synem Wujka Zdzisia jest obecnie utrudniony, w związku z tym postanowiłem nie robić Giovanniemu szczególnych nadziei na kontakt z przyrodnim bratem.

Spotkanie

I spotkaliśmy się w konsulacie. Poza Nicolettą, jej Tatą i Mamą, był też jej synek Gabriele, bardzo miły i grzeczny. W charakterze tłumacza była też Pani Bernardeta Grochowska – prezes Stowarzyszenia Polonia w Cesenie, która działa też w stowarzyszeniu polskich kombatantów we Włoszech. Rozmawialiśmy ponad godzinę. Nicoletta była dosyć milcząca, ale gdy mi potem przesłała 10 minutowy film, który nakręciła i umieściła na youtube, to się częściowo wyjaśniło dlaczego – zajęta była dokumentowaniem spotkania.

Mama Nicoletty dziwiła się bardzo, że wszystko stało się tak szybko, pytała się też, jak żyje się w Polsce teraz. Nicoletta powiedziała też, jak te wydarzenia wyglądały od jej strony – Tata poprosił ją, żeby spróbowała się jakoś za pomocą internetu skontaktować z rodziną w Polsce. Nicoletta zaczęła od Facebooka, a tam po kilku dniach pojawiła się reklama MyHeritage. Gdy weszła do MyHeritage i wypełniła dane o dziadku, to MyHeritage już następnego dnia przyniósł jej wiadomości o naszej stronie. Dodała zdjęcie Dziadka i wtedy mój syn Tomek odezwał się do niej po jakimś czasie.

Bardzo pomocna była Pani Bernardeta Grochowska, która nie dość, że perfekcyjnie mówiła i po polsku i po włosku, to jeszcze znała powojenne i kombatanckie realia i tematykę. Mówiła, że bardzo ważne było, że żołnierze Armii Andersa bardzo często zupełnie nie wiedzieli co się działo z ich rodzinami, które pozostały w Polsce.

Ale najważniejsze było to, czego dowiedzieliśmy się w rozmowie z ojcem Nicoletty, Giovannim.

Gdy Wujek Zdziś – Ojciec Giovanniego poznał jego mamę, to była ona w ciąży z kimś innym. Wujek Zdziś wtedy uznał to dziecko za swoje ( była to przyrodnia siostra Giovanniego, która już nie żyje), a po roku urodził się Giovanni. Wujek Zdziś, podobnie jak większość żołnierzy Andersa, musiał wyjechać z Włoch do Londynu, a tam miał propozycje osiedlenia się np. w Kanadzie, Australii lub Południowej Afryce. Wielu polskich kombatantów tak robiło i sprowadzało następnie swoje włoskie żony.

Wujek przez pół roku po wyjeździe do Londynu regularnie pisał do Matki Giovanniego, ale potem korespondencja się urwała. Giovanni pokazał nam pismo po włosku z Dowództwa Polskiego Korpusu, że Wujek wyjechał, a Dowództwo nie jest w stanie wspierać materialnie jego dzieci i ich matki.

Giovanni pokazał nam też sporo zdjęć (jego mama była bardzo ładna – nie dziwię się, że Wujek stracił głowę) i blaszkę z wygrawerowanymi danymi Wujka i jego szlakiem wojennym: Polska, Litwa, ZSRR, Iran, Irak, Palestyna, Egipt, Italia.

Wujek po powrocie do Polski starał się dowiedzieć od swojego byłego dowódcy, który pozostał we Włoszech, co robi mama Giovanniego. A dowódca się pomylił i odpowiedział mu, że wyszła za mąż za Włocha. Mama Giovanniego była nauczycielką, a Dowódca pomylił ją z inną nauczycielką.

Potem wujek już więcej się nie kontaktował.

W 1970 roku Giovanni spotkał się z Dowódcą Wujka, który przyznał się do pomyłki. Dowódca przetłumaczył Giovanniemu list na język polski do Biura Adresowego w Polsce, gdzie mu napisano, że Wujek Zdziś już nie żyje i podano jego adres. Giovanni napisał na ten adres i odpowiedział mu syn Wujka Zdzisia, że on ma dwoje dzieci, nie mieszka już w tym mieszkaniu, a w mieszkaniu mieszkają żona Wujka Zdzisia i jego córka. Włoskie tłumaczenie tego listu zginęło Giovanniemu w przeprowadzce.

My też opowiadaliśmy, co robią polskie dzieci i wnuki Wujka. Rozmowa była bardzo miła i serdeczna, pani z konsulatu nam towarzyszyła przez dłuższy czas, też chętnie tłumaczyła, dzięki czemu możliwe były równoczesne rozmowy w mniejszych grupkach. Giovanni zaprosił nas do swojego malutkiego domku w Rimini nad morzem.

Co dalej?

Oczywiście udostępnimy Nikolettcie wszystkie dane o rodzinie w MyHeritage. Wyślemy zdjęcia starsze i nowsze, które mam nadzieję znajdziemy. Pani Tłumaczce obiecałem, że napiszę artykuł do prasy polonijnej we Włoszech (to, że widzisz Czytelniku ten tekst, świadczy o tym, że słowa dotrzymałem). Postaramy się też doprowadzić przyrodniego brata Giovanniego do kontaktu z nim (choć nie będzie to łatwego).

Lina Gianelli

A co do Wujka Zdzisia, no cóż. Nie czuję się upoważniony, żeby oceniać postępowanie kogoś, kto walczył pod Monte Cassino. Wyobrażam sobie to poczucie zagrożenia życia, stres, poczucie beznadziei, tęsknotę i niepewność. Wdzięczny jestem losowi za łaskę późnego urodzenia, a Wujkowi Zdzisiowi poruszające wydarzenie, która mnie na pewno wzbogaciło (i mam nadzieję, że nie tylko mnie).

Tekst: Wojciech Wąs




Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *