Polsko-włoski duet na Festiwalu Ancona Jazz Summer. Radosława Jasik: „Świat jest fascynujący właśnie przez różnorodność…”

Wśród włoskich wzgórz regionu Marche, w okolicach miasta Ankona, znajduje się Winnica Moroder. Od 1837 firma rozwija się w branży winiarskiej z pasją i zaangażowaniem. 

Dnia 6 sierpnia 2020 wśród winorośli i drzew oliwnych nie po raz pierwszy winnica gościła Ancona Jazz Summer Festival z wydarzeniem, które wzbogaciło program edycji 2020. O godzinie 19:00 można było posłuchać nut duetu Andrea Dominici & Radosia Jasik przy fortepianie, dzięki współpracy z Instytutem Polskim w Rzymie i Konsulatem RP w Marche.

Oryginalny koncert połączył jazz Dominici i klasykę Jasik. Każdy z artystów zagrał swój własny repertuar, a następnie kilka utworów wspólnie na 4 ręce. Był to wyjątkowy wieczór, ze względu na usytuowanie występu w ogrodzie oliwnym, o zachodzie słońca, na jakość muzyki i wybitność wykonawców, dobroć win i kuchni Morodera. 

Andrea Dominici urodził się w Lecco, ale od 2012 roku mieszka w Nowym Jorku. Zdobył wiele nagród krajowych, a w USA miał okazję grać ze wszystkimi największymi przedstawicielami obecnej sceny jazzowej. Absolwent Juilliard School, nagrał płytę u boku Petera Washingtona i Billy’ego Drummonda. Zajął drugie miejsce w konkursie Urbani 2020, tuż po Sophii Tomelleri. 

Radosława Jasik to polska pianistka, mieszka w Nowym Jorku od 2013 roku. Ona również wygrała wiele międzynarodowych konkursów, zadebiutowała w Carnegie Hall w 2015 roku i kończy studia z „Music Performance” w Hartt School w Connecticut.

– Pani Radosławo jak zaczęła Pani swoją karierę pianistki? Od jak dawna Pani gra na instrumencie i czy jest on jedyną „miłością” Pani życia?

Moja przygoda z muzyką rozpoczęła się bardzo zwyczajnie. W wieku przedszkolnym ktoś dostrzegł moje zdolności muzyczne i Rodzice postanowili zapisać mnie do szkoły muzycznej w Katowicach. Od początku miałam szczęście do wspaniałych nauczycieli. Ich pozytywny wpływ na moją dalszą edukację  w połączeniu ze wsparciem ze strony moich Rodziców spowodował iż nabrałam pewności, że chcę iść właśnie tą drogą. 

Fortepian zdecydowanie pochłania bardzo dużo uwagi, a ćwiczenie i przygotowanie repertuaru koncertowego zajmuje wiele czasu, jednak nie uważam, że życie powinno skupiać się wyłącznie na instrumencie i pracy. Uwielbiam podróżować, poznawać nowych ludzi, a także górskie wycieczki. Jest to niezmiernie inspirujące artystycznie. Mogę z pewnością stwierdzić że instrument jest „miłością” mojego życia ale nie wyklucza to innych zainteresowań, bez których granie byłoby zwykłym odtwórczym rzemiosłem.   

– Jakie są Pani polskie korzenie?

Urodziłam się w Katowicach i tam też dorastałam. Tam stawiałam pierwsze kroki ucząc się gry na fortepianie, a następnie uczęszczałam do Państwowej Ogólnokształcącej Szkoły Muzycznej im. K. Szymanowskiego, która stała się moim drugim domem. Miałam tam wspaniałych przyjaciół oraz wyśmienitych nauczycieli. Środowisko to sprzyjało rozwojowi zarówno w aspekcie muzycznym jak i osobowości oraz sprawiło, że z wielkim sentymentem wspominam sześć lat, które tam spędziłam. Mówiąc o moich korzeniach nie sposób nie wspomnieć również małej miejscowości w Małopolsce do której jeździłam z Rodzicami w każdej wolnej chwili, na weekendy, na ferie zimowe, święta i inne okazje. Mowa o Wojniczu, gdzie mieszkała moja babcia. 

Od kiedy wyjechałam do Nowego Jorku, poznałam różne inne kultury, mam wielu znajomych oraz przyjaciół którzy pochodzą z różnych stron świata. Bardzo lubię obserwować ich obyczaje, poznawać ich sposób myślenia i życia. Jednak obcując z nimi jeszcze bardziej czuję jak ważne są moje korzenie, o których nigdy nie należy zapominać. Świat jest fascynujący właśnie przez różnorodność i uważam, że nie należy zapominać o swojej tożsamości, a wręcz ją kultywować i dzielić się tym co mamy z innymi. Byłam i jestem Polką i nigdy o tym nie zapominam.

– Jak to się stało że przyjechała Pani do Włoch? Gdzie Państwo, wraz z Andrea grali już do tej pory i gdzie planowane są kolejne koncerty?

We Włoszech bywałam już wcześniej na konkursach i festiwalach. Teraz jednak, z racji na duet jaki tworzymy wraz z Andrea Domenici przyjechaliśmy zagrać koncert w Ankonie, na który zostaliśmy zaproszeni przez Pana Giancarlo di Napoli. Nasz duet jest stosunkowo młodym wytworem, choć pomysł ten rodził się już od dłuższego czasu. Poznaliśmy się w Nowym Jorku pięć lat temu. Wówczas oboje studiowaliśmy w The New School na Manhattanie (ja w Mannes College, a Andrea w New School for Jazz). Początkowo każdy z nas zajmował się swoją muzyką i nie myśleliśmy o połączeniu tych dwóch, jakże różnych światów. Wzajemne zainteresowanie i wsparcie sprawiło, że zaczęliśmy myśleć o stworzeniu czegoś wspólnego, co mogłoby zainteresować publiczność, a jednocześnie dać nam radość. 

W listopadzie zeszłego roku wystąpiliśmy z naszym pierwszym wspólnym koncertem w Nowym Jorku, a w lutym bieżącego roku zostaliśmy zaproszeni do zagrania koncertu podczas dorocznych spotkań  „New York Encounter”. Koncert ten został zarejestrowany i można go posłuchać na kanale YouTube:

Dzisiejszy koncert tu w Ankonie, był naszym trzecim wspólnym występem. Mamy nadzieję na kolejne występy, pomimo że obecny czas nie sprzyja muzykom. Niestety większość placówek i sal koncertowych została zamknięta, a koncerty które mieliśmy zaplanowane tymczasowo odwołano. Dlatego też jesteśmy obecnie w Europie i czekając na rozwój sytuacji jesteśmy otwarci na propozycje koncertowe. 

– Czym różni się publiczność Ameryki od tej z Europy…a może jest różnica między publicznością USA i włoską?

Nie widzę konkretnych różnic porównując publiczność Ameryki i Europy. Te różnice można zauważyć nawet w tym samym mieście, występując w dwóch różnych salach koncertowych. Wszystko zależy od kontekstu, okazji i wykonywanego repertuaru. 

To, czego nauczyłam się będąc w Nowym Jorku i występując dla tamtejszej publiczności jest fakt, że kontakt z publicznością jest równie ważny jak wykonywanie przygotowanych utworów. Bardzo często publiczność oczekuje kilku słów, chce zobaczyć nas muzyków nie tylko jako wykonawców, ale jako ludzi – takimi jakimi jesteśmy. Kiedyś przemawianie do publiczności stanowiło dla mnie wielki problem. Jednak od kiedy jestem w Ameryce nauczyłam się, że ten aspekt jest równie ważny i udało mi się przełamać tą barierę. Dostrzegłam, że publiczność amerykańska bardzo to docenia i żywo reaguje. 

Występując kilka dni temu w Ankonie odniosłam wrażenie, że publiczność nie tylko żywo reagowała na nasz występ ale także w skupieniu słuchała to, czym chcieliśmy się podzielić. Była to dla mnie wielka radość i zaszczyt. Jako muzyk wiem, że słuchanie muzyki nie zawsze jest łatwe, gdyż wymaga skupienia. W dzisiejszym zagonionym świecie rozbiegane myśli nie ułatwiają uważnego słuchania…zarówno muzyki jak również drugiej osoby podczas zwykłej konwersacji. Dlatego też było mi bardzo miło doświadczyć tak wielkiego zaangażowania publiczności w Ankonie.

– Dlaczego właśnie ten repertuar zaproponowali Państwo tu w winnicy Moroder? Czy są to Pani  ulubieni kompozytorzy … czy publiczność ich od Pani oczekuje?

W winnicy Moroder wykonaliśmy utwory solowe oraz na cztery ręce. Zasadniczą ideą koncertu było rozpoczęcie repertuarem solowym, który miał na celu ukazanie różnic między muzyką tzw. klasyczną i jazzem, a następnie znalezieniem nici porozumienia pomiędzy tymi dwoma stylami, by zakończyć utworami w pełni łączącymi jazz oraz klasykę. 

Ja rozpoczęłam koncert wykonując dwie sonaty D. Scarlattiego, a następnie wykonałam Momenty Muzyczne S. Rachmaninowa op.16 no 4,5,6. Dokonałam takiego doboru utworów, ponieważ obaj kompozytorzy są mi bliscy, a równocześnie ukazują różnorodność repertuaru w obrębie samej muzyki klasycznej. Wykonanie sonat D. Scarlattiego było równocześnie ukłonem w stronę publiczności włoskiej. Andrea Domenici w swojej części solowej wykonał utwory „Un Poco Loco” Bud Powell’a oraz „Do nothing till you hear from me” D. Ellington’a. 

W drugiej części koncertu wykonaliśmy utwory, które powstały w wyniku wzajemnego zainteresowania muzyków klasycznych i jazzowych. Preludium F. Chopina w połączeniu z utworem „How Insensitive” Jobim’a oraz „Fascinating Rhythm” G. Gershwin’a z Etiudą „Fascinating Rhythm” E. Wild’a potwierdzają tylko tezę, że muzyka jest jedna, ale może być wykonywana na wiele różnych sposobów. 

W ostatniej części koncertu zaprezentowaliśmy pięć utworów na cztery ręce. Wszystkie utwory powstały w wyniku naszej interpretacji i aranżacji oryginalnych kompozycji solowych na cztery ręce. Rozpoczęliśmy od tzw. walca minutowego op.64 no1 F. Chopina , po którym zagraliśmy słynne Libertango A. Piazzolla. Następnie zabrzmiała nasza nowa, eksperymentalna interpretacja trzeciej części Koncertu Włoskiego Bacha oraz  „Dancers in Love” D. Ellingtona. Na zakończenie koncertu wykonaliśmy „Harlem Blues”, również nowość w naszym repertuarze, która dla mnie, jako muzyka klasycznego była niemałym wyzwaniem. 

W mojej opinii repertuar ten był nie tylko interesującym połączeniem różnych stylów i epok z punktu widzenia słuchaczy ale także istotnym doświadczeniem dla nas – wykonawców. 

  

– Jakie są Państwa plany na przyszłość? Kolejne kraje na trasie koncertowej? Zmiana repertuaru? …. a może więcej nauki, studiów do doskonalenia techniki?

Zdecydowanie chcielibyśmy żeby ten nasz wspólny projekt został dostrzeżony i zaowocował w większą ilość koncertów. Jak już wspominałam obecna sytuacja na świecie nieco pokrzyżowała nasze plany koncertowe, ale mamy nadzieję, że uda się nam zrealizować koncerty które zostały odwołane z powodu pandemii, a może uda nam się dotrzeć w nowe miejsca, w których jeszcze nie byliśmy. Z pewnością chcielibyśmy, aby na naszej mapie koncertowej znalazły się kraje Europejskie, zwłaszcza Polska i Włochy jak również Stany Zjednoczone. Zmiana repertuaru i doskonalenie techniki są nieodłącznym elementem naszego rozwoju. Z pewnością będziemy starali się poszerzać nasz wspólny i solowy repertuar, aby był jeszcze bardziej zróżnicowany. 

Ponadto, mam w planach ukończenie studiów doktoranckich, które mogą otworzyć mi drzwi do świata dydaktyki będącego nieodłączną częścią życia muzyków. Uczenie daje wiele satysfakcji, gdyż obserwowanie rozwoju drugiego człowieka cieszy, zwłaszcza kiedy my możemy mieć w tym mały udział. Z drugiej strony jest też szansą rozwoju dla nauczyciela, który ucząc sam się rozwija.  

– Pani największe marzenie artystyczne to…? 

Jest to bardzo trudne pytanie. Dla mnie marzeniem artystycznym niekoniecznie jest wystąpienie w konkretnej sali koncertowej czy wzięcie udziału w ważnym konkursie. Uwielbiam występować, a jeśli widzę zaangażowanie publiczności jest to dla mnie ogromna radość. 

Chcę się dalej rozwijać, doskonalić swój warsztat, bo „uprawianie” muzyki jest nieustanną pracą nad warsztatem i osobowością, a jeśli koncertów i okazji do występowania będzie coraz więcej, będzie to dla mnie spełnienie artystyczne.

Dziękuję za wywiad i życzę sukcesów na wszystkich międzynarodowych scenach.

Rozmawiała: Anna Traczewska, autorka bloga PLorIt




Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *