Eliza Segiet i opowiadanie pt. Olga

Pani Eliza Segiet przesłała do Redakcji opowiadanie pt. Olga. Zapraszamy do lektury.

Olga

Od dawna ją obserwowałam. Nie wiedziałam, kim jest. Zawsze zadbana i elegancka. Nieustannie w biegu, z domu nigdy nie wychodziła, ale wręcz wybiegała. Zachowywała się, jakby chciała zdążyć przed odlotem samolotu. Nie zależało jej, by złapać tramwaj, jak nie ten, to będzie inny – wydawało się, jakby biegała na czas i chyba wtedy mamrotała do siebie:


– Muszę zdążyć, nikt nie będzie czekał.

Nigdy nie widziałam, żeby z kimś rozmawiała. Krótko mówiąc: nie widziałam jej na żadnych ploteczkach. Czasem rozmawiałam z sąsiadkami – one, podobnie jak ja, nic nie mogły o niej powiedzieć. Zwykle nasze rozmowy kończyły się na opowiadaniu o jej dużym biuście. Bardzo mi się w niej podoba, że jest taka zagadkowa, niedostępna. A może to jest tylko złudzenie? Przecież nigdy nie próbowałam z nią rozmawiać. Zaczynam zastanawiać się, dlaczego tak o niej myślę. Ona jest po prostu wyniosła. A może nie jest? Może to tylko kamuflaż? Żyje swoim życiem – pomyślałam – i nie traci czasu na życie innych. Przynajmniej tak to wyglądało z zewnątrz. Może spróbuję się do niej jakoś zbliżyć? Jestem samotna, tak jak ona. Co prawda w moim życiu pojawił się Roman, ale to tylko namiastka bliskości, nawet chyba nie miłości.


Ale dlaczego zakładam, że ona też? Wcale nie musi być samotna, kiedyś w wierszu przeczytałam taki fragment: „zewnętrze to tylko pozór, prawda jest w środku okalana ulotną mgiełką magii przemyślanych słów”. Ale te słowa jej nie dotyczą. Nie ma magii słów, jest magia milczenia. Chciałabym z nią porozmawiać. Ona mnie fascynuje. Ciekawe, gdzie pracuje, czym się zajmuje. Jak mam zagadać? Może gdy ją spotkam upuszczę torbę z jabłkami. Owoce się rozsypią i zobaczę, czy pomoże zebrać. Jestem szalona! Będę stała pod
blokiem z reklamówką pełną jabłek i czekała, aż tajemnicza kobieta wybiegnie? Tylko skąd mam wiedzieć, kiedy to będzie? Na razie nic nie wiem, ale muszę się z nią jakoś zakolegować. Nie zakolegować – tylko zakoleżankować! Nawet stałam się słowotwórcą. To jakaś nowość!
Ale to jest dopiero myśl! Zakoleżankować! Jak mam to zrobić? Życiem rządzi przypadek i on mi pomoże – co ma być, będzie. Idę do moich płócien
.

Kiedy wyszłam z domu, stała się rzecz niewyobrażalna.
– Już się dzieje – powiedziałam pod nosem. – Może pomogę? – spytałam.
– Tak, bardzo proszę.

Foto: Pixabay

Razem zaczęłyśmy zbierać rozsypane jagody.
– Wie pani, w ogóle nie powinnam ich zbierać, ale teraz nie mam czasu biec z powrotem do „jagodowej kobiety” – zagadnęła.
Jaki ona ma ładny głos – pomyślałam.
– To może kupię dla pani jagody, ale przyniosę dopiero, jak będę wracać.
– Słucham? Byłaby pani tak miła?
– To nie znaczy, że jestem miła, tylko po prostu mogę kupić. Nie ma żadnego
problemu. Przy okazji dla siebie też kupię. Bardzo lubię jagody. Najlepsze są takie zimne, prosto z lodówki, polane „cukrową” śmietaną.
– Też takie lubię. Dam pani pieniądze i będę czekać na te leśnie przysmaki. Teraz muszę już biec na zajęcia.
– Nie, nie ma takiej potrzeby. Rozliczymy się wieczorem, albo razem je zjemy.
Uśmiechnęłam się.
– Zapraszam do siebie. O ile się nie mylę, mieszka pani na szóstym piętrze. Ja dwa piętra wyżej.
– Jestem zdziwiona, że pani wie, gdzie mieszkam.
– Dlaczego miałabym nie wiedzieć? W jednym bloku to jak w rodzinie. Wszyscy o wszystkich wszystko wiedzą. Muszę już pędzić. Do zobaczenia.


Jak to możliwe? Nawet wie, gdzie mieszkam. Nie mogę w to wszystko uwierzyć. A to, że rozsypały się jej jagody, to chyba jakiś cud. Chociaż w cuda nie wierzę, ale tym razem nie mam wątpliwości. Rozmawiałam z najbardziej tajemniczą kobietą z bloku. Wydawało mi się, że jest wyniosła. Jak widać, pozory mylą. Przez cały dzień w pracy myślałam o tym, jak
będziemy jadły te niewątpliwie smaczne jagody. Kupiłam je od razu na straganie, nie szukałam innych. Bałam się, że później już nie będzie.

Popołudniowy deser czas zacząć. Mam do niej iść z pustymi rękami? Zrobię dwa pucharki jagód ze śmietaną i z tym „wyszukanym” daniem wybiorę się dwa pietra wyżej. Wezmę jej jeszcze trochę „lasu” niezmieszanego ze śmietaną. Może chciała upiec ciasto albo zrobić z nimi coś innego?
Jak zwykle piękna i zadbana, z uśmiechem otworzyła drzwi.
– Witam. Czekałam na panią. Albo powiem inaczej: cieszę się, że jesteś i że razem zjemy. Jak pięknie je przygotowałaś. Masz na imię Joasia?
– Tak, bardzo mnie zaskoczyłaś, że znasz moje imię.
– Mówiłam ci, że w bloku to jak w jednej rodzinie.

– W takim razie jest mi wstyd, bo nie wiem, jak masz na imię.
– Mam piękne imię. To znaczy lubię je… Olga.
– Masz rację, piękne. Nawet nie ma sensu go zdrabniać.
– Cieszę się że tak myślisz. Dziękuję.

Jaka ona jest intrygująca i bezpośrednia, od razu wiedziałam, że znajdziemy wspólny język. Gadałyśmy do północy. Opowiadała takie ciekawe rzeczy. Jest wykładowcą na uczelni.

Zaczęłyśmy się często spotykać. Cudownie nam się ze sobą rozmawiało, tyle się od niej uczyłam. Czasem myślałam, że jestem jej studentką. Opowiadała mi takie rzeczy, o których wcześniej nie słyszałam. Nigdy nie jest zbyt późno, by się uczyć. Przy niej zrozumiałam, że można poznawać odległe krainy mądrości, w których żyli ci, którzy nauczali innych. Pierwsi nauczyciele. A ich mądrość przetrwała do dziś. To oni bez komputerów
umieli scalać w jedność świat. Filozofowie greccy. Jak to brzmi! Przecież gdyby nie Olga, prawie nic bym o nich nie wiedziała.

Nie zapomnę, jak pewnego wieczoru spytała mnie:
– Pamiętasz, który z nich był pierwszy?
Nie byłam pewna, o co jej chodzi. Myślałam, że ma na myśli moich facetów. Moja mina powiedziała jej wszystko. Spojrzała na mnie i roześmiała się.
– Ile razy mam ci to powtarzać? Spróbuję do ciebie dotrzeć sposobem. Skoro nie możesz tego zapamiętać, to ja chyba źle tłumaczę. Kiedyś zdradziłam moim studentom tajemnicę, jak trzeba się uczyć trudnych rzeczy, tak by zapamiętać je na zawsze.
– Można zapamiętać coś na zawsze? – spytałam.
– Można. Oczywiście! Trzeba robić skróty!
– O co ci chodzi, jakie skróty?
– Chodzisz czasami do kosmetyczki, prawda?
– Chodzę. A co do tego ma kosmetyczka?
– Korzystasz czasami ze SPA i to jest klucz do tajemnicy, nawet tej, który z nich był pierwszy. Najlepszy skrót do zapamiętania.
Patrzyłam na nią z niedowierzaniem, a kiedy powiedziała mi, że według niej skrót SPA jest najlepszym sposobem, by nie zapomnieć, patrzyłam na nią, jakby coś się z nią działo niedobrego.
Zauważyła moje zdumienie i powiedziała:

– To pierwsze litery z ich nazwisk ułożone w kolejności chronologicznej: Sokrates, Platon i Arystoteles.
Zaczęłyśmy się obie bardzo śmiać.


Przecież to takie proste! Jak mogłam tego nie zapamiętać? Ma rację – tę wiedzę zatrzymam na zawsze. Kiedy przechodzę obok gabinetów kosmetycznych, nie myślę już o zabiegach, ale o filozofach. Do głowy mi nie przyszło, że spotkam na swojej drodze życia kogoś, kto potrafi otworzyć przede mną świat sofii. Ale ja też ją uczę. Kocham malarstwo – w końcu to mój zawód – i próbuję jej przemycać jakieś smakowite kąski. Obrazy mistrzów. Czasem się uzupełniamy. Chodzimy na wernisaże, a w planie mamy Florencję. Ach, moje marzenie! Chociaż Olga wciąż powtarza: „Jedźmy do Watykanu”.

Foto: Pixabay


Ma rację. Fresk „Szkoła Ateńska”, teraz patrzyłabym na niego inaczej niż kiedyś. Wielcy starożytni filozofowie w jednym miejscu. Namalowany Arystoteles i pośrodku fresku Platon. Widać ich gesty. Może ją zaskoczę i wymyślę jakiś skrót. Palec Platona skierowany w górę, pokazujący królestwo idei, które było źródłem jego inspiracji, zaś Arystoteles wskazuje przyrodę. Widziałam ten fresk, ale zobaczyć go w towarzystwie Olgi? Byłoby super! Pewnie tłumaczyłaby, że Platon to podobizna Leonarda, Heraklit to wizerunek Michała Anioła. Ale mogłybyśmy się uzupełniać. Olga mi opowie o przesłaniu tego fresku. Ja wiem tylko, że to droga, która prowadzi do Prawdy poprzez Rozum. Mam już skrót, aby zapamiętać, który z nich to Platon, a który Arystoteles! Ale Olga będzie się śmiała. Platon ma uniesioną ręku ku
górze, to znaczy: PKO – Platon kocha obłoki. Nie wiem, czy je kochał, ale skrót dobry do zapamiętania.

Ostatnio zauważyłam, że często jest smutna i jakaś zagubiona, ale nie zadaję pytań. Skoro nic nie mówi, to widocznie nie chce, bym wiedziała, o co chodzi. Może kiedyś otworzy się przede mną. Nie mogę nalegać. Któregoś dnia powiedziała do mnie:
– A może byśmy wyjechały na kilka dni? Chciałabym trochę odpocząć.
Widziałam, że jest jakaś dziwna, wciąż nie wiedziałam, o co chodzi. Ale każdy ma prawo do tajemnic.
– Dobrze. Oderwę się na parę dni od sztalug i wyruszymy nad morze albo, tak jak chciałaś, pojedziemy oglądać freski.
– Nie mogę tam jechać. Muszę pojechać w góry, do Zakopanego.
– Teraz chcesz jechać w góry?
– Tam mnie coś ciągnie. Nie coś, tylko ktoś. Nie mogę ci jeszcze tego wytłumaczyć.

– Skoro góry, to góry. Też są piękne. Muszę się jakoś w pracy ogarnąć. Kiedy
startujemy?
– Jak najszybciej. Proszę cię.
– Widzę, że sprawa jest poważna. Pasuje ci pojutrze?


Zdecydowałyśmy i nasz mały spontaniczny urlopik staje się rzeczywistością. Kameralny pensjonat, cudowne miejsce zwłaszcza dla tych, którzy kochają literaturę. To jest niesamowite. Jestem w miejscu, gdzie poeci pisali, a może nawet napisali wersy swoich wierszy. Jaki tutaj panuje klimat. Rewelacja! Dobrze, że tu jesteśmy.

„Plagiacik” – marzenie literatów, oaza spokoju, miejsce natchnienia. Według mnie, jak na miejsce, gdzie mają powstawać dzieła literackie, powinno się nazywać inaczej. Ta nazwa jest dość kontrowersyjna, ale mamy takie czasy, że każdy sposób jest dobry na reklamę. Nie będę się zastanawiać nad nazwą tego fantastycznego miejsca.

Rano nastrój popsuło mi jedynie jakieś dziwne wrażenie, że widziałam coś, a raczej kogoś, kogo nie powinnam tutaj zobaczyć. Miałyśmy z Olgą zjeść wspólne śniadanie. Kiedy na nią czekałam, przez chwilę myślałam, że mam zwidy, bo zobaczyłam za oknem Romana. Był taki realny, że nie mogłam się mylić, wybiegłam na zewnątrz, ale po nim ani śladu. Sięgnęłam po telefon. „Abonent czasowo niedostępny” – zakomunikowała automatyczna
sekretarka. Wróciłam do holu i nagle go zobaczyłam! To on! Podeszłam do niego.
– Joasiu, co ty tu robisz? Jaka niespodzianka! Nie mówiłaś, że wyjeżdżasz.
– Ty mówiłeś, że jedziesz w interesach, więc co za różnica, gdzie ja wtedy będę? Nie przywitasz się ze mną? – rzuciłam się na niego. Pocałowałam go, raz, drugi i trzeci.
– Kochanie, muszę uciekać na spotkanie, a potem szybko wracać do domu, do pracy – zakomunikował z prędkością światła. – Kocham cię – wyszeptał. Odszedł, a raczej uciekł.


Spotkania z Romanem zaczynały mnie powoli denerwować. Obiecywał zostawić żonę, bo przecież taka nieatrakcyjna, jak sam mówił: głupia jak but, nieczuła i tak dalej. Nikt nie kłamał tak jak on. Zaczęłam się zastanawiać, jaki jest sens mojego romansu. Czy jestem tylko rozrywką? Przerywnikiem? Musiałam szybko rozpędzić te myśli, nie chciałam, żeby
Olga zobaczyła mnie w takim nastroju. Długo nie schodziła, więc poszłam po nią na górę.
Zastukałam do drzwi.
– Joasiu, to ty? Wejdź. – Czekała na mnie.

Zamiast wyniosłej, eleganckiej kobiety ujrzałam teraz małą, zagubioną dziewczynkę z rozmazanym makijażem, zapuchniętymi oczami, w których jednak kryła się wielka determinacja i, nie wiem, chyba nienawiść do całego świata.
– Olgo, co się stało? – spytałam zaniepokojona.
– Mam problemy rodzinne. Nie wiem już, co mam ze sobą zrobić. Wszystko mi się zawaliło – żaliła się. – Chciałabym ci w końcu o tym powiedzieć. Obiecaj, że to zostanie między nami.
– Oczywiście. Nigdy nie zrobię niczego takiego, byś poczuła się urażona i byś mogła się na mnie zawieść. Nigdy! Pamiętaj! Cieszę się, że mam cię obok siebie. Odnalazłyśmy się jak dwie igły w stogu siana. Obie jakby szczęśliwe, ale jest coś, co jakoś burzy ten spokój.
– Może pójdziemy w góry, tam jest taka cisza, lepiej się myśli i oddycha, wszystko ci tam opowiem – zaproponowała.
– Świetny pomysł. Spotkajmy się na dole za pięć minut.

Nawet nie zjadłyśmy śniadania i po paru minutach byłyśmy już w drodze. Można przecież zjeść gdzieś w schronisku. Olga milczała, ja nie naciskałam. Zapewne czekała, aż miniemy tłum turystów i będziemy na szlaku, bo tam będzie dużo spokojniej.


Wędrówka kosztowała sporo wysiłku, ale dawała ogromną satysfakcję. Miałam wrażenie, że Olga dzięki niej czuje się lepiej. Wydawała się spokojniejsza. W końcu się przełamała:
– Mąż mnie zdradza – to paraliżujące zdanie wypowiedziała z wielkim spokojem. – Podejrzewałam to od dawna. Kiedyś nawet widziałam ich razem. Szli objęci jak para nastolatków. Nie wiedziałam, co mam zrobić, czy podejść i jej wygarnąć, czy może przeczekać i obserwować. Później on się zarzekał, wmawiał mi urojenia! Wciąż wyjeżdżał w biznesach, a to była ucieczka ode mnie. Aby jak najdalej.
– To straszne. – Podskórnie czułam wyrzuty sumienia, przecież ja też ranię jakąś kobietę!
Gdy byłyśmy już na samej górze, krzyknęła:
– Roman cię nie kocha i nigdy nie pokocha. Jesteś tylko kolejną na jego liście.
Czułam, jakby serce przestało mi bić, a po chwili waliło jak oszalałe.
– S… S… łuch… am? Czy ty ch… c… e… sz mi po… po… wie… dzieć, że Ro… Ro… man… to jest, znaczy, to… twój… m… m… mąż? – nie mogłam słowa wykrztusić. Jakaś klucha stała mi w gardle!

– Owszem. Czy jesteś taka głupia, ślepa czy naiwna? Myślałaś, że jest samotny, tylko zapracowany? Pewnie nie brałaś pod uwagę tego, że ma żonę. Kiedy wychodził od ciebie i wracał do mnie, to nadal leżałaś w łóżku i marzyłaś o następnym, jak to nazywasz, super seksie! – krzyczała. – A ja wciąż czekałam i płakałam. Miałam nadzieję, że dziś dojdzie do
konfrontacji, jednak tak pięknie się witaliście, że nie śmiałam przeszkadzać! – drwiła.
– Od… od… od… Od kiedy wiesz? – palnęłam z głupia frant.
– Od początku. Zawsze wyczuwam jego nowe miłostki. Specjalnie wybrałam i wynajęłam mieszkanie w twoim bloku. Chciałam się jemu, a raczej wam przyjrzeć, chciałam zobaczyć, jak wraca z wyjazdów biznesowych i zamiast przyjeżdżać do domu, wędrował do ciebie. On nie ma pojęcia, że mam wynajęte mieszkanie. Nie dałam mu do zrozumienia, że go przejrzałam. On jest po prostu tak bardzo głupi, tak zadufany w sobie, że nawet przez myśl
mu nie przeszło, że ktoś może być sprytniejszy od niego. Postanowiłam działać sposobem. Miałam już dość tych upokorzeń. Najpierw postanowiłam rozprawić się z tobą, czarowałam półsłówkami, tajemniczymi spojrzeniami. Widziałam, że cię intryguję. Długo szukałam
sposobu, żeby z tobą porozmawiać. Wymyśliłam rozsypanie jagód. Sprawdziło się, prawda? – zaśmiała się szyderczo.
– Ty chcesz powiedzieć… Chcesz powiedzieć, że ta nasza przyjaźń od początku była zaplanowana? To udawanie? Przerażająca maskarada!
– Ty kretynko, jaka przyjaźń? To co nas łączyło, to było oswajanie ciebie, a nie przyjaźń. Udało się, zaufałaś… Mam w sobie dużo cierpliwości. Może też wyrachowania i cynizmu. Kiedyś taka nie byłam. To takie dziwki jak ty mnie taką uczyniły! Zemsta jak na Sycylii, nawet po latach, ale będzie zrealizowana. Nadeszła pora, ty durna babo! Ty kretynko!


Bałam się takiej Olgi, bardzo się bałam i jednocześnie jej współczułam. Czułam się winna. Brałam nawet odpowiedzialność za poprzednie kochanki mojego Romana. To znaczy jej Romana.


– Pokaż mi swój plecak, kochana – cynicznie zażądała.
Chyba była pewna, że coś w nim ukryłam, jakiś dowód zdrady, zdjęcia, cokolwiek, więc oddałam potulnie.


– Ha, ha. Głupiutka, durna Joasia. Mam twój klucz, mam twoje dokumenty, mam już wszystko. A potem ślad po tobie zaginie. Gdyby mnie ktoś pytał, rozpłaczę się zmartwiona i powiem, że próbowałam cię odwieść od spaceru w góry z nieznajomym, ale uparłaś się, a teraz nie wiem, gdzie jesteś. Och, moja przyjaciółka zaginęła! Żegnaj, złodziejko cudzych mężów.

Nagle, nie zdając sobie sprawy, że zaczepię się na półce skalnej, Olga popchnęła mnie w przepaść. Z ogromnym strachem udało mi się wciągnąć tak, że czułam się już bezpieczniej. Żeby mnie tylko nie było słychać, chyba nawet bałam się oddychać. Całe życie przeleciało mi przed oczyma. Chwile, których wolałabym nie pamiętać, i te, które chciałabym, by trwały
wiecznie – jak w filmie – klatka po klatce zatrzymywały się w mojej głowie. Jak w kalejdoskopie moje radości i smutki całego życia zawisły razem ze mną na skale. Miałam nadzieję, że ktoś wybierze ten szlak i przyjdzie mi z pomocą. Zrozumiałam, że Olga jest okrutna. Bardzo się bałam, żeby nie zorientowała się, że ja w zasadzie jestem tuż obok.


Tak bardzo chcę żyć, tak wiele mam do zrobienia, tak wiele planów, a tak niewiele, aby pożegnać się ze światem. Leżę na krawędzi życia i śmierci, ale skoro nadal leżę, to bliżej jest mi do życia. Zaczęłam w to wierzyć. Bardzo wierzyć.

Nagle żona mojego kochanka zaczęła wygłaszać monolog:
– Pomogłam ci rozwiązać problem. Góry są czarujące, te strome zbocza są cudowne i takie kochankochłonne. Nie ma już Joasi! Został jej kochanek! Jasna cholera, przecież jej kochanek to mój mąż. Może nieszczęśnik zacznie chodzić w żałobie? A może go posądzą o zbrodnię? Nikt przecież nie pomyśli, że pani profesor mogłaby zrobić coś takiego. Mogę już
spokojnie wracać do pensjonatu. Ciekawe, kiedy cię, ty wredna małpo, znajdą? Nie mogę sobie pozwolić, aby policja przyszła do mnie, zanim zgłoszę zaginięcie. Wieczorem albo jutro rano będę musiała powiadomić, że koleżanka wyszła, bo była z kimś umówiona, i do tej pory nie wróciła. A teraz sprawdzę, z kim tym razem mój mąż przyjechał na „biznesowy”
odpoczynek. Jestem wściekła na nią, wściekła na niego. Nienawidzę ich wszystkich! Ją mam już z głowy, pora rozmówić się z Don Juanem.

Trzęsłam się, jakbym leżała na lodzie, tak bardzo zaczęłam się bać o mojego Romana. Dopiero teraz zrozumiałam, że mówił prawdę. Ona jest okropna! Wyrachowana i zła. Ma tylko piękne imię, Olga. Będę musiała zrobić z tego jakiś skrót…

Eliza Segiet – absolwentka studiów magisterskich Wydziału Filozofii, autorka siedmiu tomów wierszy, monodramu, farsy i minipowieści. Jej teksty można znaleźć w licznych antologiach, zarówno w Polsce, jak i na świecie. Członek Stowarzyszenia Autorów Polskich oraz World Nations Writers Union. Laureatka Międzynarodowej Publikacji Roku (2017 r., 2018 r.) w Spillwords Press (USA) oraz Nagrody Literackiej Złota Róża im. Jarosława Zielińskiego (za tom Magnetyczni) w 2018 r. Dwukrotnie jej wiersze (2018 r., 2019 r.) zostały wybrane jako jedne ze 100 najlepszych wierszy roku  w International Poetry Press Publications (Kanada). W The 2019 Poet’s Yearbook  została nagrodzona prestiżową nagrodą Elite Writer’s Status Award jako jeden z najlepszych poetów 2019 r. Nominowana do Pushcart Prize 2019 oraz laureatka Naji Naaman Literary Prize 2020. Laureatka I miejsca ( kategoria – poezja zagraniczna ) – w konkursie Quando È la Vita ad Invitare za wiersz Być sobą (Włochy, 2019 r.). Wyróżnienie w konkursie Premio InternazionaleSalvatore Quasimodo (Włochy, 2019 r.). Nagroda Specjalna we włoskim konkursie I POETI SONO MAESTRALI za wiersz Wycofany (Włochy, 2019 r.)




2 thoughts on “Eliza Segiet i opowiadanie pt. Olga

  1. Opowiadanie Pt.Olga

    Fajne Opowiadanie- trzyma w napieciu! Sklania do refleksji, ze nasza prawdziwosc to to, co wewnatrz, a nie na zewnatrz. DZIEKUJE Hanna

    Reply

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *