Z ziemi szwedzkiej do Polski. Czy Polska ma szansę odzyskać zabytki skradzione w czasie potopu szwedzkiego?

Pamiątki po polskich królach, bezcenne rękopisy, dzieła sztuki – unikatowe zabytki polskiej kultury zdobią sale i ściany największych szwedzkich muzeów. Szwedzi uważają, że łupy wojenne z XVII wieku są ich legalnymi zdobyczami, zdobytymi zgodnie z ówczesnym prawem międzynarodowym. Jak się szacuje, skala tych strat jest nieporównanie większa od grabieży dokonanych przez Niemców i Rosjan w czasie II wojny światowej. Co Polska robi w tej sprawie?

Statut Łaskiego to wydrukowany w 1506 roku zbiór praw Królestwa Polskiego sięgających czasów króla Kazimierza Wielkiego. Na świecie zachowały się tylko dwa egzemplarze tego bezcennego dokumentu – jeden w Archiwum Głównym Akt Dawnych w Warszawie, drugi w Bibliotece Uniwersyteckiej w Uppsali wśród tysięcy innych ksiąg, dokumentów i pism zrabowanych Polsce podczas potopu szwedzkiego i budujących obecnie kulturowe dziedzictwo Szwecji. To jednak dokumenty na wskroś polskie – od najdawniejszego tekstu Bogurodzicy, przez pisma Jana Kochanowskiego, Piotra Skargi, Andrzeja Frycza Modrzewskiego i Samuela Twardowskiego, listy i przywileje królów polskich z XV i XVI wieku czy pierwsze norymberskie wydanie O obrotach sfer niebieskich z 1543 r. Mikołaja Kopernika z osobistymi zapiskami astronoma. To także kompletne zbiory biblioteczne – książnica królewska z Warszawy, biblioteka księcia Karola Ferdynanda z Ujazdowa, biblioteka braniewska czy woluminy jezuitów i bernardynów z Poznania.

Unikatowe kolekcje archiwalnych pism i dokumentów dopełniają bezcenne zabytki związane z polskimi królami: dziecięca zbroja, szturmak i inne elementy zbroi Władysława IV, róg myśliwski Zygmunta III, tarcze Zygmunta Augusta czy turecki namiot Jana III Sobieskiego spod Wiednia. Szwedzi szczycą się też zrabowanymi w Polsce obrazami – już w 1656 r. podliczono, że przywieziono ich z ziem polskich około dwustu. Do najcenniejszych należą: portret przyszłego Władysława IV Wazy z warsztatu Petera Paula Rubensa czy portret Jana Kazimierza pędzla Daniela Schultza.

Bezcenne dobra kultury to tylko niewielka część polskiego dziedzictwa i majątku zawłaszczonego podczas tzw. potopu szwedzkiego, czyli toczącej się na ziemiach polskich w latach 1655–1660 wojny szwedzko-polskiej, wypowiedzianej przez ówczesnego króla Szwecji Karola Gustawa. Z relacji świadków wynika, że podjęta wówczas przez szwedzkich najeźdźców grabież miała charakter metodyczny i całkowity – złoto z niszczonych i plądrowanych kościołów wywożono lub przetapiano, a następnie ładowano na wozy i łodzie, tkaniny zdzierano ze ścian, zrywano marmury z posadzek. Według danych Fundacji Odbudowy Zniszczeń Dokonanych w Czasie Potopu Szwedzkiego całkowicie zniszczono 188 miast, 186 wsi, 81 zamków, 136 kościołów, 30 młynów, 10 browarów, 89 pałaców. Straty ludzkie szacuje się na ponad 4 mln osób, a materialne na 4 miliardy złotych. Choć opublikowanie tych szacunków w 2012 roku wywołało burzę w mediach, to apel wspomnianej fundacji, by rozpocząć publiczną debatę na ten temat i domagać się od Szwedów choćby symbolicznego odbudowania jednego zamku, nie spotkał się z szerokim odzewem.

W 2018 roku polonikom w Szwecji poświęcono konferencję naukową „Polskie dziedzictwo kulturowe w Szwecji. Rzeczy i historia”, zorganizowaną przez Instytut Historyczny Uniwersytetu Warszawskiego, Narodowy Instytut Polskiego Dziedzictwa Kulturowego za Granicą i Fundację Wydziału Historycznego VARIA. Badacze podsumowywali stan dotychczasowych badań nad grabieżami dzieł sztuki w czasie najazdu Szwedów.

Jak zauważył jeden z gości konferencji, archeolog dr Hubert Kowalski, kierujący poszukiwaniami zatopionych w Wiśle dzieł sztuki zagrabionych przez Szwedów, skala grabieży sowieckiej i niemieckiej w trakcie II wojny światowej była nieporównywalnie mniejsza niż „dokonania” Szwedów w czasie najazdu na Polskę w XVII w.

Podczas konferencji podkreślano konieczność stworzenia bazy poloników w Szwecji. „Nikt do tej pory nie zdołał w całości zbadać tego zjawiska. Poruszamy się wśród okruchów informacji zawartych w źródłach, mówiących na przykład, że z jakiegoś miejsca wypłynęło jednego dnia kilkanaście lub kilkadziesiąt szkut pełnych zdobyczy. Nigdy nie przeliczyliśmy chociażby, ile ton marmurów zrabowanych w Warszawie i innych miastach trafiło do Szwecji” – mówił w wywiadzie towarzyszącym konferencji dr Hubert Kowalski.

Więcej światła na skalę i metodykę działania szwedzkich najeźdźców rzucają znalezione w ostatnich latach w obniżonym z powodu suszy nurcie Wisły zatopione galery z kosztownościami. Poszerzają one wiedzę o wydarzeniach z XVII wieku: „Do tej pory wiedzieliśmy o grabionych przez Szwedów archiwach, dziełach sztuki, obrazach, rzeźbach. Natomiast nikt nie przypuszczał, że rabowane były także takie elementy, jak posadzki, schody, balustrady, nawet cała klatka schodowa” – mówi kierujący poszukiwaniami dr Kowalski.

„Kwestia powrotu polskich dóbr kultury ze Szwecji do naszego kraju to sprawa niezwykle skomplikowana pod względem prawnym. Resortem wiodącym jest Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego, które może liczyć na pełne poparcie MSZ dla wszelkich działań w tym zakresie. Mamy nadzieję, że bardzo dobre relacje bilateralne łączące Polskę i Szwecję oraz życzliwość niektórych szwedzkich polityków wobec tej sprawy mogą przyczynić się do powrotu wybranych artefaktów do Polski” – taką odpowiedź otrzymaliśmy z biura prasowego Ministerstwa Spraw Zagranicznych na pytanie, czy Polska podjęła oficjalnie starania o ich zwrot.

Pracownicy biura rzecznika MSZ nie bez powodu piszą o „wybranych artefaktach” – wiosną przyszłego roku minie pół wieku od oficjalnego przekazania Polsce tzw. „rolki sztokholmskiej”, nazywanej w Szwecji rulonem polskim – XVII-wiecznego gwaszu o szerokości 27 cm i długości 16 m przedstawiającego wjazd króla Zygmunta III do Krakowa z okazji jego małżeństwa z austriacką arcyksiężniczką Konstancją.

W 1961 roku zrolowanym sztychem przechowywanym w Livrustkammaren – zbrojowni królewskiej w Sztokholmie – zainteresowali się polscy badacze. Wspólnie ze Szwedami przebadano dzieło z zamiarem wydania wspólnego opracowania na jego temat. Do publikacji jednak nie doszło, a rolka trafiła jako depozyt do Muzeum Narodowego w Warszawie. W kwietniu 1974 roku przebywający z oficjalną wizytą w Polsce premier Szwecji Olaf Palme przekazał ją w prezencie odbudowywanemu Zamkowi Królewskiemu w Warszawie. Potraktowano to wówczas jako gest umacniający polsko-szwedzkie stosunki polityczne.

W ostatnich latach sprawa zagrabionego Polsce mienia ma swojego ambasadora w samej Szwecji, choć traktowana jest raczej jako akt polityczny, bo zaangażowany jest w nią opozycyjny poseł prawicowy Björn Söder. W lipcu 2022 roku po raz pierwszy zasugerował on szefowej szwedzkiego MSZ oddanie Polsce Statutu Łaskiego w ramach relacji dobrosąsiedzkich. Odpowiedź ówczesnej minister Ann Linde była stanowcza: żadnych zwrotów nie będzie, łupy wojenne z XVII wieku są legalnymi zdobyczami pozyskanymi zgodnie z ówczesnym prawem międzynarodowym, a tego typu wykładnia obowiązuje nie tylko w Szwecji.

.

Foto DlaPolonii.pl

.

Według ekspertów sprawa nie jest jednak tak jednoznaczna, jak mówi szwedzka minister. Kwestie zwrotu skradzionych w czasie tzw. potopu polskich dokumentów regulował bowiem podpisany już w 1660 roku w Oliwie traktat pokojowy między Polską a Szwecją, w którym Szwedzi zobowiązali się do oddania zrabowanego mienia w ciągu trzech miesięcy. Można więc wysnuć wniosek, że od 363 lat nie dopełnili tego zobowiązania.

W lutym 2023 roku poseł Söder wrócił do tematu ponownie, nawiązując już nie tylko do zwrotu Statutu Łaskiego, ale i innych polskich artefaktów. Powołał się wówczas na list wystosowany przez wicepremiera, ministra kultury i dziedzictwa narodowego RP Piotra Glińskiego do premiera Szwecji Ulfa Kristerssona z 9 lutego zawierający sugestię, by niektóre z polskich zabytków znalazły miejsce w budowanym właśnie Muzeum Historii Polski. Jak zauważył polski wicepremier, nawiązując do przekazania rolki sztokholmskiej 50 lat wcześniej, „ewentualne przekazanie różnych przedmiotów przejętych przez Szwedów podczas potopu szwedzkiego byłoby niezaprzeczalnym gestem o ważnym aspekcie politycznym i moralnym, dokonanym w duchu przyjaźni i dobrego sąsiedztwa”.

List szwedzkiego posła wywołał nieco większe nadzieje w Polsce, a to z tej racji, że ugrupowanie polityczne, które reprezentuje w szwedzkim parlamencie, tworzy obecnie mniejszościowy prawicowy rząd. Jednak odpowiedź minister Parisy Liljestrand z 1 marca 2023 roku nie wskazuje na zmianę stanowiska wobec polskiego mienia. Strona szwedzka podkreśla też, że sprawy dotyczące zwrotu obiektów kulturowo-historycznych mogą być skomplikowane, a w niektórych przypadkach trudne do ustalenia, któremu dokładnie państwu lub osobie fizycznej obiekt miałby zostać przekazany.

Jak dowiedzieliśmy się w Ministerstwie Kultury i Dziedzictwa Narodowego, list wystosowany przez ministra Glińskiego do szwedzkiego premiera nie doczekał się do tej pory formalnej odpowiedzi. „Strona polska pozostaje w bezpośrednim kontakcie ze stroną szwedzką w sprawie ewentualnego przekazania Polsce ruchomych dóbr kultury zrabowanych w trakcie wojen polsko-szwedzkich. Minister kultury i dziedzictwa narodowego prof. Piotr Gliński w piśmie skierowanym do premiera Szwecji Ulfa Kristerssona zapewnił o gotowości podjęcia wszelkich rozmów w tym zakresie” – odpowiedziało na nasze zapytanie biuro prasowe resortu.

Ewentualny zwrot polskiego majątku jest skomplikowany na wielu płaszczyznach, i to nie tylko badawczych. „Dziś, aby odzyskać te skarby, należałoby rozbierać tamtejsze pałace, których częścią są zagrabione w polskich rezydencjach zdobienia i rzeźby, czy parcelować kolekcje muzeów i szwedzkich kościołów. Wiele zdobyczy stawało się własnością nie króla, ale szwedzkiej szlachty, m.in. dowódców szwedzkiej armii i ich rodzin. Dziś w wielu tamtejszych prywatnych rezydencjach nie istnieje świadomość, że ich wyposażenie pochodzi z rabunku w trakcie wojny z Polską sprzed ponad 300 lat” – zauważa dr Hubert Kowalski.

Tekst Jolanta Pawnik, dziennikarka i content menedżerka, autorka książek genealogicznych. Interesuje się historią, w swoich tekstach chciałaby przywrócić pamięć o ludziach, którzy tworzyli  polską naukę i kulturę.

Projekt finansowany ze środków Kancelarii Prezesa Rady Ministrów w ramach konkursu Polonia i Polacy za granicą 2023 r.
*Publikacja wyraża jedynie poglądy autora i nie może być utożsamiana z oficjalnym stanowiskiem Kancelarii Prezesa Rady Ministrów.

Źródło: DlaPolonii.pl




Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *