Smutno jest pisać o tak przygnębiających faktach…, a pytanie –Kiedy to sie skończy? – dręczy natrętnie…
Spróbuję jednak w sposób prosty dać choć częściowy obraz obecnej sytuacji. Ta była już dość krytyczna po ostatnich zarejestrowanych wstrząsach. Konieczność ewakuowania mieszkńców wszystkich miejscowości dotkniętych klęską i całkowicie zniszczonych oraz zabespieczenie im podstawowych warunków bytowych stało się wyzwaniem dla lokalnej i centralnej administracji. Część ludności została zakwaterowana tymczasowo w hotelach – pustych po sezonie – w nadmorskich miejscowościach letniskowych. Ci, których nie można było przenieść, zostali rozlokowani najwpierw w namiotach, kiedy jeszcze aura była na tyle przyjazna, iż kaprysy pogody i skoki temperatur w górzystych rejonach pozwalały znieść uciażliwą sytuację, następnie w kontenerach mieszkalnych, które rząd obiecał zabezpieczyć przed nadejsciem zimy dla wszystkich potrzebujących.
Ponieważ środkowe Włochy są rejonem przeważająco rolniczym, więc problem pomocy dotyczył również gospodarstw rolnych, a szczególnie zwierząt hodowlanych. Zapadające się stodoły i obory unicestwiły całe stada owiec, krów, trzody chlewnej. Jednak zwierzęta które przeżyły, pozbawione jakiegokolwiek schronienia, narażone zostały na kolejne niebezpieczenstwa…I tu również deklaracje rządowe miały skonkretyzować się w udzieleniu pomocy dla hodowców w celu ratowania zwierząt. By uniknąć dalszych start, nie tylko materialnych, wielu rolników zdecydowało się pozostać we własnych domostwach …
Pozosawienie zwierząt ich własnemu losowi w takich warunkach zagrożenia, bez paszy i wody, pod gołym niebem, równałoby się skazaniu ich na powolną śmierć głodową…bądź zamarznięcie…
Takie ostre zimy jak w tym roku i tak przedłużające się opady śniegu są w centralnych Włoszech rzadkością. Obecny stan pogody utrudnia i pogarsza sytuację już i tak ciężko dotniętych mieszkańców Apenin. Zaspy śniegu i mroźne wichury są kolejnym ciosem dla tych, którzy nadal przemieszkują w namiotach obrony cywilej w oczekiwaniu na kontenery… Tak rodzi się brak wiarygodności rządu, który zbyt powierzchownie i propagandowo podchodzi do tak złożonych problemów, których rozwiązanie zaniedbywane jest od lat. Ich systematyczne nawarstwianie się i swego rodzaju beztroska wszystkich poprzednich ekip rządowych są bardzo symptomatyczne i nie dotyczą tylko tej kwestii.
Japoński system prewencji udowadnia, iż można nauczyć się współżyć z żywiołami i to nie one są główną przyczyną tragedii. Specyfika włoskiej geomorfologii jest cześcią jej “krajobrazu” i brak konkretnych decyzji ze strony polityki przy aktualnym stanie wiedzy i technologii wydają się szyderstwem, cynicznie bezdusznym traktowaniem ludzkiego nieszczęścia. Do tego dochodzą jeszcze dyskusje wokół podziału/przyznawania funduszy państwowych, priorytetowej kwesti ratowania banków i problemów związanych z napływem uchodźców – tematy które zastępczo okupują pierwsze strony gazet, bądź wypływają na pierwszy plan w populistycznej wersji obrony włoskości i prawa pierwszenstwa…
Wczorajsza tragedia Hotelu Rigopiano, zmiecionego z fundamentów przez lawinę – uaktywnioną prawdopodobnie na skutek wstrząsów sejsmicznych – to kolejny tragiczny rozdział włoskiej epopei…
Korespondencja z Umbrii: Małgorzata Kowalewska, Perugia