Tristoia, od słowa triste czyli smutny, taki przydomek, wiele lat temu dostała Pistoia. Pistoia – Tristoia, wołają niektórzy do tej pory. Ale czy słusznie?
3 grudnia br. w magazynie Rolling Stones ukazał się artykuł pióra Raya Banhoffa. Zaczyna on pytaniem do Czytelnika czy ktoś słyszał w ogóle o takim mieście Pistoia. I dodaje, że jest to najnudniejsze miasto, w którym kiedykolwiek postawił stopę. No bo Pistoia to Tristoia… Potem rozpisuje się na tematy związane ze złą organizacją wydarzeń związanych z faktem, iż w 2017 roku Pistoia była stolicą kultury. Pieniądze zostały źle wydane, a poza miastem mało kto wiedział o wydarzeniach kulturalnych w wyżej wymienionym roku.
Autor dotyka również tematu Fiera del Disco, słynnego bazarku, na którym można kupił stare płyty winilowe. Kiedyś popularnego nie tylko wśród mieszkańców, ale i osób spoza Pistoi. Miejsce spotkań wielbicieli muzyki, starych płyt, wymian pomiędzy sobą. Teraz odbywa się już w innym miejscu, trudny do znalezienia i nieciekawe. Pozostawiony samemu sobie – dodaje autor.
Banhoff nie zostawia suchej nitki również po słynnym na cały świat festiwalu Pistoia Blues. Cytuję:
„Od dziesięcioleci Pistoia Blues Festival był ważnym międzynarodowym festiwalem muzycznym, zanim został sprowadzony do bycia ostatnią deską ratunku Bena Harpera (praktycznie rezydenta miasta) i niektórych artystów, którzy nie mają nic wspólnego z bluesem”.
Event Dialoghi sull’Uomo, Dialogi o Człowieku też został krytycznie oceniony przez autora artykułu w Rolling Stones. „Zawsze te same inicjatywy”… spuentował.
Jak to jest więc z Pistoią. Warto czy nie warto tu przyjeżdżać. Kiedy przybyłam tu ponad 20 lat temu rzeczywiście miałam wrażenie, że to senne miasteczko. Zresztą mówiło się wtedy, że Pistoia to taka sypialnia Florencji. Ludzie tu mieszkają, a dojeżdżają do pracy do stolicy Toskanii. Mało co się działo, ale za ten spokój w pewnym sensie mieszkańcy cenili miasto. W porównaniu z tętniącą życiem Florencją. W środy i soboty mieszkańcy Pistoi mieli i mają swój targ rozłożony na uliczkach centrum historycznego.
Na Piazza dello Spirito Santo od lat odbywa się targ butów. W sobotnie popołudnia ludzie przyzwyczajeni są do spacerów po centrum. Pochodzą po sklepach. Napiją się kawy w barze, wypiją aperitif. Fare le vasche nel centro, przepłynąć kilka długości basenu w centrum – tak żartobliwe mówi się w Pistoi. Pokazać się, spotkać znajomych.
Później z latami w Pistoi zaczęło się zmieniać. Piazza della Sala, serce miasta nagle odżyło. Pojawiło się mnóstwo restauracji, małych knajpek.
Niektóre dosłownie z samym blatem na zewnątrz na którym można postawić szklankę piwa czy kieliszek wina. Stare sklepiki rzeźnika czy sklep z cukierkami i kawą zamieniły się w drogie lokale gastronomiczne. Sala tętni życiem rano, bo odbywa się tam targ warzywniczy, a od godzin późno popołudniowych kelnerzy restauracji czy barów rozkładają stoliki na placu. Ludzie jedzą i bawią się nawet do 2 w nocy. Jest nawet w modzie pójść na Salę coś wypić ze znajomymi. W niektórych pizzeriach trzeba zamówić miejsce. Nawet w środku tygodnia. Zrobiło się kultowo.
Co roku na Sali oraz pobliskich placach robi się zielono. Miejsca zostają wyłożone trawą. Można przyjść i piknikować cały dzień. To też bardzo fajna inicjatywa i z roku na rok odbija się coraz większym echem.
We wrześniu w mieście odbywa się Bicicletatta della salute, Jazda rowerem po zdrowie. W wydarzeniu bierze udział kilka tysięcy osób. Jest to pretekst do świetnej zabawy. Inicjatywę rozpoczęły dwie osoby: Giorgio „Cofax” Belluomini i Mario „Marione” Menicacci. Pan Belluomini bł wlaścicielem baru Cofax, stąd Biciclettata rusza zawsze spod tego baru. Maraton rowerowy po raz pierwszy wystartował w 1986 roku. Do 1995 roku odbywał się bez ustalenia, jednej, konkretnej daty. W 2009 roku powrócił pomysł maratonu rowerowego i przy tej okazji ustalono, że będzie się odbywał w drugą niedzielę września.W maratonie mogą uczestniczyć wszyscy. Ma to być karnawał poza sezonem, stąd większość rowerzystów jest barwnie przebrana.
Innym ważnym miejscem, nie gastronomicznym lecz kulturalnym stała się Biblioteka San Giorgio. Nowoczesna biblioteka została zainaugorowana jakieś 10 lat temu i znajduje się w okolicach stacji kolejowej. Łatwy dostęp, wiele inicjatyw zarówno dla dzieci jak i dorosłych. Dla uciechy oczu tętni tam życie. Studenci nie przychodzą tylko wypożyczyć książek czy je poczytać. Przychodzą wspólnie się uczyć i odrabiać lekcje. W bibliotece odbywają się różne wydarzenia, w tym ciekawe konferencje. Jest też bar, w którym można zjeść kanapkę, zamówić obiad czy wypić kawę.
Jakieś dwa lata temu zostały otwarte Ogrody Cino, na tyłach głównej poczty w mieście oraz siedziby prowincji Pistoi. Miejsce, które do tej pory budziło wręcz strach i ohydę teraz stało się sympatycznym miejscem na spędzenie klku chwil. Na ścianie jednego z budynków powstał ogromny murales. Ściana innego budynku została wymalowana czarną farbą imitującą tablicę szkolną. Dzieci mogą więc na niej swobodnie malować kredą.Są miejsca do siedzenia, pojawiły się rośliny w doniczkach. Zrobiło się przyjemnie.
Pistoię upodobał sobie artysta o pseudonimie Asino n.11. W ukrytych uliczkach rozwiesza swoje maski klownów. Dla mieszkańców oraz przybyszy to fajne uczucie, kiedy odkrywają kolejne dzieła artysty. Robią więc im zdjęcia i wstawiają na Instagram. Mają w ten sposób kontakt z artystą.
Kolejnym fajnym miejscem w mieście jest Park Monteoliveto, który w ostatnich latach przeszedł kosmetykę. Kiedyś kojarzył się z miejscem biwakowania przybyszy na Pistoię Blues. Zarząd miasta pozwalał tam rozkładać namioty i mieszkać na czas festiwalu. Mieszkańcy z dala okrążali tamte rejony, gdyż mówiono o nich różne rzeczy….
Teraz Park Monteoliveto to miejsce spotkań rodziców z dziećmi. Są huśtawki i zjeżdżalnie. Ławki, by usiąść. Po wielu latach bar zaczął świetnie działać. Nie sprzedaje już samych lodów z lodówki. To teraz również pub i restaracja. Na zewnątrz wybudowano oszkloną strukturę. W lato to fantasyczne miejsce na spotkania ze znajomymi. Niektórzy wynajmują nawet lokal na organizację urodzin.
Dla lubiących zwiedzać oprócz głównych kościołów czy muzeów warto pójść na wycieczkę po podziemiach miasta. Miejsce ogląda się z przewodnikiem, który mówi po włosku lub po angielsku. W cenie biletu oprócz podziemi zwiedza się najmniejszy amfiteatr anatomiczny na świecie wraz z muzeum pierwszych narzędzi chirurgicznych. Do podziemi wchodzi się przez wejście do starego szpitala. Warto spojrzeć w górę na to co znajduje się nad łukami szpitala. Mowa o płaskorzeźbach z terakoty artysty della Robbia.
W sierpiu na Placu Katedralnym odbywa się turniej koszykówki. To wydarzenie jest jak by przedłużeniem eventów lipcowych, kiedy to przez cały miesiąc zwany luglio pistoiese odbywają się różne fajne spotkania. Jest też święto patrona, świętego Jakuba, Palio o nazwie Giostra dell’Orso oraz słynny festiwal Pistoia Blues.
Na Placu Katedralnym znajduję się również dzwonnica, z której 6 stycznia w Trzech Króli zjeżdża Befana, włoska czarownica rozdająca dzieciom słodkości w kształcie węgla. Wydarzenie transmitowane jest na żywo na całe Włochy przez telewizję Rai. W ciągu roku, w wyznaczonych godzinach można wejść na dzwonnicę i podziwiać panoramę miasta i okolic.
Warto pamiętać, że w Pistoi znajduje się jedno z czterech baptysteriów w Toskanii, które są oddzielnym budynkiem. Pozostałe trzy znajdują się we Florencji, Pizie oraz Volterze.
Czy więc Pistoia jest aż tak smutnym miastem? Ja tak nie uważam. A fakt, że z roku na rok przyjeżdża tu coraz więcej turystów jest na to dowodem. Warto więc zatrzymać się tu choćby na pół dnia i pochodzić po centrum historycznym.
Korespondencja z Toskanii Aleksandra Seghi, autorka bloga Moja Toskania.
Wszelkie prawa zastrzeżone.